wtorek, 10 listopada 2015

Pierwsze posiedzenie rządu w kościele, bo miesięcznica smoleńska


Dla takiej partii, jak PiS, daty są ważne. Bardzo ważne. Nie to, co pod nimi się kryje. Ale ta pozłotka, postawienie na baczność: ruki po szwam. Iść bezrefleksyjnie, prawa, prawa, kto tam rusza lewą.
Wczoraj była wigilia miesięcznicy smoleńskiej, podczas której prezes (PiS i Rady Ministrów) pozwolił p.o. premiera Beatcie Szydło przedstawić przyszłych ministrów Szydło oczywiście zaliczyła wpadki, jak choćby o Gowinie.
A dzisiaj miesięcznica, więc „rząd” zebrał się w komplecie na mszy. Komu oddali hołd? Nieważne, karność się liczy.
Katastrofa smoleńska to idea, którą wyznaje ta formacja u wadzy. Witold Waszczykowski w pierwszym dniu po medialnym nominowaniu na szefa dyplomacji (następca wykładowcy Harvardu) puścił ustami funeralną retorykę, że Smoleńsk zostanie zaskarżony do Trybunału w Strasburgu. Ale to nie jedyna wypowiedź o micie pisowskim w pierwszym dniu oficjalnej wiedzy o rządzie sformowanym przez prezesa Kaczyńskiego. Usta w tej kwestii otwierali także Karczewski, Witek.
Komuchy mieli myśl marksistowsko-leninowską, PiS ma smoleńsko-macierewiczowską. Tak samo jak za tamtego reżimu, w tym kursy odbywają się na różnych WUML-ach, instytutach imienia L.K, etc.
Dlatego fachowcy ideologom smoleńsko-macierewiczowskim przypomnieli, co to jest wiedza. Naczelna Prokuratura Wojskowa opublikowała wnioski biegłych, którzy badali katastrofę smoleńską: wybuchu nie było, winę ponosi załoga.
Uważam, że za życie innych zawsze odpowiada lider, przewodnik, pasterz, w tym wypadku dysponent lotu. Trzeba było nie startować w Warszawie, a pójść do kościoła na mszę i zmówić pacierz za zamordowanych w Katyniu (w tym dwóch z mojej rodziny). Dzisiaj surogatka prezesa nie musiałaby zwoływać pierwszego nieformalnego posiedzenia rządu w kościele.

poniedziałek, 9 listopada 2015

Szydło z Macierewiczem i Ziobro w rządzie PiS (Kaczyńskiego)

W czasie kampanii wyborczej nie brane były pod uwagę ministerialne stanowiska dla Antoniego Macierewicza, ani Zbigniewa Ziobry. Gdy wyszło na wierzch, że  Macierewicz zostanie ministrem obrony, Beata Szydło zareagowała jak oparzona. Na chybcika zrobiła konferencję prasową i przedstawiła „prawdopodobnego” szeregowca Jarosława Gowina jako kandydata na szefa MON.
Dzisiaj znamy skład rady ministrów, to Antoni Macierewicz nie kłamał w Chicago, tylko w Warszawie Szydło z geby robiła cholewę. Może w USA nie ma atmosfery zakłamania, bo w Polsce, szczególnie w siedzibie PiS na Nowogrodzkiej, te krętki blade moralności krążą w powietrzu, jak kiedyś widmo komuny nad Europą.
Gowin wreszcie został doceniony, bo dostał dwie propozycje ministerialne nie do odrzucenia. Jedną odrzucił, jak poinformowała Szydło na konferencji prasowej, a Macierewicz jako lucky loser został ministrem. Tak zrobieni zostali w konia wyborcy, acz nie był to łeb konia z „Ojca chrzestnego”.
Zbigniew Ziobro też wraca tanecznym krokiem, w wakacje groził mu Trybunał Stanu, a teraz będzie prostował ścieżki sprawiedliwości. Choćby dla koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego. Ten ma wyrok, jak „porządny” kryminalista – 3,5 roku bez zawiasów – lecz dostaje tak wrażliwą dla działania państwa funkcję.
Jak powiedziano na konferencji prasowej: „Sprawidliwość będzie po stronie Kamińskiego”. A jak nie będzie po stronie PiS, wszak Temida jest ślepa? Skład rządu Szydło więc jest pluralistyczny z wyrokowcem w składzie.
Piotr Gliński już może nigdy nie zrzucić odium premiera technicznego, został wicepremierem i na osłodę będzie kontrolował kulturę, w tym polskie Hollywood (marzenie prezesa).
Szydło dostała od Kaczyńskiego ministra oficera łącznikowego, Adama Lipińskiego, który dopilnuje, aby nie zaliczała za dużo wpadek. A będą – gwarantuję. Bo nikt nie dojrzewa intelektualnie w czasie kampanii, ani w tym wieku, w jakim jest premier Szydło.
Ministrem spraw zagranicznych został najwierniejszy akolita Kaczyńskiego, bezbarwny Mariusz Błaszczak, potwierdzając skądinąd przysłowia ludowe, że „każdy szeregowiec nosi buławę w plecaku”. Ten do dzisiaj nosił za prezesem.
Powyżsi ministrowie są do organizacji igrzysk. PiS jak nikt zarządza emocjami elektoratu. Nieważne, czy negatywnymi, czy pozytywnymi. W tym są najlepsi.
De facto tej zgrai będzie pilnowała najważniejsza osoba w rządzie Szydło, Mateusz Morawiecki, minister rozwoju i wicepremier, prezes Banku Zachodniego WBK. Ale do realizacji socjalnego programu PiS nawet „zdolności” Chucka Norrisa to może być za mało.
Skład rządu Kaczyńskiego z desygnowaną Szydło jest zaskakujący – jeżeli pamięta się kampanię – ale jest standardowy, bez mała klasyczny, gdy zna się prezesa Kaczyńskiego. Ten rząd pójdzie z Polakami (opinią publiczną) na zderzenie, wykopyrtnie się Szydło, a przyjdzie prezes „nie chcę, ale muszę”.
Oto skład rządu PiS:
Prezes Rady Ministrów: Beata Szydło
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego: Piotr Gliński – wicepremier
Ministerstwo Rozwoju: Mateusz Morawiecki – wicepremier
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego: Jarosław Gowin – wicepremier
Ministerstwo Finansów: Paweł Szałamacha 
Ministerstwo Skarbu Państwa: Dawid Jackiewicz
Ministerstwo Zdrowia: Konstanty Radziwiłł
Ministerstwo Cyfryzacji: Anna Streżyńska
Ministerstwo Obrony Narodowej: Antoni Macierewicz
Ministerstwo Spraw Zagranicznych: Witold Waszczykowski 
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji: Mariusz Błaszczak 
Ministerstwo Sprawiedliwości: Zbigniew Ziobro
Ministerstwo Energetyki: Krzysztof Tchórzewski
Ministerstwo Edukacji Narodowej: Anna Zalewska
Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi: Marek Gróbarczyk
Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa: Andrzej Adamczyk 
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej: Elżbieta Rafalska 
Ministerstwo Środowiska: Jan Szyszko
Ministerstwo Sportu i Turystyki: Witold Bańka
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi: Krzysztof Jurgiel 
Pierwszy wiceminister ds. rozwoju: Jerzy Kwieciński
Ministrowie w KPRM:
Minister ds. europejskich: Konrad Szymański
Minister ds. kontaktów z parlamentem: Adam Lipiński
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów: Henryk Kowalczyk
Szef gabinetu politycznego premiera i rzecznik rządu: Elżbieta Witek
Koordynator ds. służb specjalnych: Mariusz Kamiński
Szefowa Kancelarii Premiera: Beata Kempa

sobota, 7 listopada 2015

Kroniki zapowiadanego upadku Platformy (IV)

Fascynujące może wydawać się odtwarzanie IV RP poprzez konstruowanie rządu Beaty Szydło, której rola sprowadza się do zakupu pasztetu. W istocie pasztetu, który Polacy sobie sporządzili.
Niemniej ważne, a może ważniejsze jest to, co dzieje się w Platformie Obywatelskiej. Nawet ważniejsze, bo PiS straci popularność, ale nie władzę. I potrzebne bedzie recenzowanie degrengolady rządzącej partii Kaczyńskiego i samego prezesa.
Platforma nie pochyliła się nad swoją porażką. I zdaje się, iż przychodzi jej to z ogromnym trudem. Ewa Kopacz, która wzięła wynik na klatę przed kampanią wyborczą, dowiozła wynik przegrany, ale do zaakceptowania.
Ewa Kopacz grała tak, jak jej przeciwnik pozwalał. Jeszcze do niedawna Robert Lewandowski niewiele potrafił wskórać przeciw innym, choć to był ten sam Lewandowski. Brakowało Nawałki i drużyny.
Podobnie jest z PO. Kopacz nie potrafiła w kolegach wzbudzić determinacji podobnej do swojej. Wydawało się, iż PO ma zaplecze, ale ono jest podobne do PiS. Poza Rafałem Trzaskowskim postaci wyrastających ponad innych jest niewielu.
Z boiska zostali zniesieni Bartłomiej Sienkiewicz i Radosław Sikorski. Ten pierwszy to Krychowiak, drugi Błaszczykowski. Afera podsłuchowa była o nicznym, ale pozostała po niej afera.
Ten komunikat poszedł w lud: afera. To był początek zapowiadanego upadku Platformy, który Ewa Kopacz zamieniła w honorową przegraną. Wynik całkiem dobry, acz to porażka.
Nad porażką należy się pochylić. Przerobić ją, przyswoić, przetrwawić. Zdaje się, że tego zabraknie, bo Platforma szykuje ciąg dalszy jakby afery podsłuchowej, a takimi kronikami zapowiadanego upadku Platformy mogą być wybory wewnątrz partii.
Najpierw PO bedzie wybierać władze klubu parlamentarnego, a następnie szefa partii. W obydwu przypadkach staje do rywalizacji o przywództwo Ewa Kopacz. W pierwszy przypadku jej przeciwnikiem będzie Sławomir Neumann, postać w ogóle nierozpoznawalna. W drugim replika Gowina, Grzegorz Schetyna.
Jeżeli Ewa Kopacz przegra, to PiS na dłużej będzie rządzić, bo Neumann pozostanie sobą, czyli w stanach rozpoznawalności jako „nikt”, a Schetyna – cóż – może nadaje się do aparatu partyjnego, na pewno nie do reprezentowania przed publicznością.
Porażka Kopacz i Platformy wcale nie otwiera drogi Ryszardowi Petru, bo musi popracować nad swoją rozpoznawalnością, a jego liberalizm oceniam na górną granicę 15%.
Jeżeli Platforma pójdzie w klasykę, w której przegrywający dalej się pogrąża, to życie polityczne i Polskę widzę czarno.