piątek, 15 czerwca 2012

Bitwa na grządce kapusty w ogrodzie wdowy McCormack




O polskich kibolach można pisać worki artykułów. Mają się dobrze, bo mają wsparcie polityczne, które uzyskali tylko dlatego, że są przeciw Tuskowi, który chciał z nimi się rozprawić po słynnym meczu pucharowym Lech – Legia w Bydgoszczy. Teraz poturbowali „ruskich”, więc otrzymali wsparcie jakiegoś dialektyka z PiS: „kibole bronili honoru Polaków”.

Nie dziwię się politykom rosyjskim, wygrywają temat u siebie i na arenie międzynarodowej. Taką gratkę dostali za darmo od naszych „patriotów”. Manipulować opozycją w Polsce jest łatwo. Przy takim głupstwie wizerunek Polski został nadszczerbiony, gdy przyjdzie do poważniejszych spraw, dopiero wówczas poznamy siłę „ruskich” rządzących.

Euro jest imprezą bardzo udaną, widzę to po Poznaniu. Obserwowałem Irlandczyków, których zjechało tutaj 24 tysiące. Mamy od kogo się uczyć. Zanim poznałem Irlandczyków, poznałem ich literaturę. Nie ma dla mnie ważniejszych pisarzy (oprócz Szekspira i Dostojewskiego) niż Joyce i Beckett, dorzucę poezję – palce lizać – Yeatsa , Heaneya. A „Ryży” J. P. Donleavy’ego to wypisz-wymaluj esencja Polaka i Irlandczyka w pigułce powieści.

Irlandczycy są w Poznaniu, bo tutaj grają ich piłkarze, grali z Chorwatami, więc z nimi się bratali. Pili piwsko z nimi, bo Guinnessa się nie wylewa za kołnierz. Przebili wszystko i wszystkich w Gdańsku, ich zachowanie po łomocie od Hiszpanów winno uczyć, jak walczyć, przegrać i mimo to być zwycięskim. Jak potrafić spojrzeć innemu w oczy, nie mieć do wszystkiego wokół pretensji.

Śpiew Irlandczyków to największe wzruszenie patriotyczne, jakie pozostanie po tych mistrzostwach. A przecież „The Fields of Athenry” to pieśń o wielkim głodzie, gdy zabrakło na Zielonej Wyspie kartofli (zaraza i angielska kartoflana kontrybucja), popchnęło ich do przegranego powstania nazwanego pogardliwie prze Anglików „bitwą na grządce kapusty w ogrodzie wdowy McCormack”.

Nasi dziennikarze (i „ruscy”) mają w tej chwili napisane – i jeszcze napiszą - worki komentarzy o polskich kibolach. Worki kamieni, których politycy nie chcą dźwignąć.

A Poznań ma w tej chwili Irlandczyków z ich wspaniałą pieśnią o wielkim kartoflanym głodzie sprzed 150 lat. Polska stolica ziemniaka, Pyrlandia, chce wspomóc Irlandczyków w ostatnim meczu o nic z Włochami. Warta Poznań, która obchodzi 100-lecia powstania, zaprosiła Irlandczyków do wspólnego świętowania. To Pyra i to Pyra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz