Dla takiej partii, jak PiS, daty są ważne. Bardzo ważne. Nie to, co pod nimi się kryje. Ale ta pozłotka, postawienie na baczność: ruki po szwam. Iść bezrefleksyjnie, prawa, prawa, kto tam rusza lewą.
Wczoraj była wigilia miesięcznicy smoleńskiej, podczas której prezes (PiS i Rady Ministrów) pozwolił p.o. premiera Beatcie Szydło przedstawić przyszłych ministrów Szydło oczywiście zaliczyła wpadki, jak choćby o Gowinie.
A dzisiaj miesięcznica, więc „rząd” zebrał się w komplecie na mszy. Komu oddali hołd? Nieważne, karność się liczy.
Katastrofa smoleńska to idea, którą wyznaje ta formacja u wadzy. Witold Waszczykowski w pierwszym dniu po medialnym nominowaniu na szefa dyplomacji (następca wykładowcy Harvardu) puścił ustami funeralną retorykę, że Smoleńsk zostanie zaskarżony do Trybunału w Strasburgu. Ale to nie jedyna wypowiedź o micie pisowskim w pierwszym dniu oficjalnej wiedzy o rządzie sformowanym przez prezesa Kaczyńskiego. Usta w tej kwestii otwierali także Karczewski, Witek.
Komuchy mieli myśl marksistowsko-leninowską, PiS ma smoleńsko-macierewiczowską. Tak samo jak za tamtego reżimu, w tym kursy odbywają się na różnych WUML-ach, instytutach imienia L.K, etc.
Dlatego fachowcy ideologom smoleńsko-macierewiczowskim przypomnieli, co to jest wiedza. Naczelna Prokuratura Wojskowa opublikowała wnioski biegłych, którzy badali katastrofę smoleńską: wybuchu nie było, winę ponosi załoga.
Uważam, że za życie innych zawsze odpowiada lider, przewodnik, pasterz, w tym wypadku dysponent lotu. Trzeba było nie startować w Warszawie, a pójść do kościoła na mszę i zmówić pacierz za zamordowanych w Katyniu (w tym dwóch z mojej rodziny). Dzisiaj surogatka prezesa nie musiałaby zwoływać pierwszego nieformalnego posiedzenia rządu w kościele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz