poniedziałek, 14 listopada 2011

Dwa teatry




Scenariusz Zbigniewa Ziobry wydaje się być realizowany w wersji hard. Posłowie z Solidarnej Polski (ziobryści) zostali wykluczeni z Klubu parlamentarnego PiS, acz dostali margines kilku dni na zastanowienie, czy przystępują do nowego podmiotu parlamentarnego, czy wracają. Sytuacja jest jednoznaczna. Dla obydwu stron bez możliwości wycofania się.

Na naszych oczach odbywają się dwa teatry prawicowego absurdu. Teatr PiS - tragiczny. Teatr ziobrystów - farsowy.

Jarosław Kaczyński nie ma wyjścia. Ustąpienie Ziobrze wiąże się z tym, że ostatecznie przegrywa i odchodzi. Nie chce jednak oddawać partyjnej władzy. Co go czeka? Gdy Ziobro dostanie wsparcie o. Tadeusza Rydzyka - odpływ elektoratu od jego partii i wyciekanie kolejnych posłów.

Kaczyński ma sporo czasu, bo całą kadencję parlamentarną (nie licząc wyborów do PE za trzy lata). PiS może przetrwać w wersji przetrwalnikowej. Ma w tej chwili bezcenne dwa atuty: przeszło sto szabel w izbach ustawodawczych i pieniądze z budżetu państwa. Umiejętne zarządzenia, wcale nie musi grozić totalną klęską, zwycięstwem jednak to nie będzie.

Kaczyński też nie ma możliwości ruchu, aby przesunąć się do centrum. Partia Ziobry skazana jest na skrajną ścianę prawą i to przy wyraźnym poparciu o. Rydzyka. Będzie bez dotacji budżetowej na działalność partyjną. Posłowie to naród merkantylny i raczej nie wysupłają pieniędzy z własnej kiesy.

Obydwa podmioty będą się nieustannie kompromitować, elektoratowi to jednak nie przeszkadza. Będzie oscylował w okolicach 30%. Tym muszą się dzielić Kaczyński i Ziobro.

Dojdą jeszcze kłopoty prawne obydwu liderów. Ale to wątki na zupełnie inną bajkę.

Idzie nowe dla Kaczyńskiego

Któryś z prokuratorów prędzej niż później musiał puścić farbę o IV RP. Tak się dzieje obecnie. Zeznań prokuratora Marka Wełny nie można ignorować, zwłaszcza, że zostały złożone w sprawie, jaką wytoczył Jarosław Kaczyński Romanowi Giertychowi za jakoby pomówienie przez byłego koalicjanta z LPR, iż zbierał haki na przeciwników politycznych.

O, ironio! Kaczyński sam na siebie uwił pętlę. Włożył w nią głowę. Nie ma jak się ruszyć, bo zaciśnie mu się na szyi.

A może to paszcza lwa. W każdym razie król zwierząt - prawo i sprawiedliwość - wbije kły w pewnego siebie prezesa PiS.

Kaczyński nie ma głowy politycznej od dawna, ani głowy do rządzenia, jedynie fobie, że go zdradzają wszyscy. Bliscy politycy (Joanna Kluzik-Rostkowska, teraz Zbigniew Ziobro), media.

Ziobro będzie miał w tej sprawie wiele do powiedzenia i Bogdan Święczkowski, któremu nie udało się wykorzystać immunitetu posła, bo Grzegorz Schetyna wygasił mu mandat. Święczkowski powinien poprosić o status świadka koronnego, a Ziobro sypać, bo w ten sposób bez problemów zostanie następcą prezesa na fotelu prezesa.

Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski zapowiada prokuratorskie śledztwo.

Idzie nowe! Możemy zobaczyć nie tylko głowę Kaczyńskiego w pętli, którą sobie zarzucił na głowę, albo w paszczy lwa, ale też w szlachetnie błyskających odbitym światłem kajdankach.

Idzie nowe, idzie Kaczyński do aresztu, a potem pod celę. Całkiem przyjemne może to być dla niego miejsce do rozmyślań nad siódmą przegraną - ostateczną. Tylko wyro może być drewniane, twarde. Ale co tam.

niedziela, 13 listopada 2011

Puzzle europosła Wojciechowskiego

Dobrze kombinuje Janusz Wojciechowski. No, popatrzcie mam go za durnia, grafomana, a czasami mu się uda. Jak ślepej kaczce ziarno.

Zdelegalizować PiS. Przygrywka - tak cienko śpiewa - do delegalizacji. Nie pomyślałem o tym, ale europosła czasami trzeba poczytać. Nie wzbogaci się nikt wewnętrznie z pisaniny grafomana, ale cyknąć może jeden puzzle. Bach! wpada w drugi puzzle i mamy logiczny obraz.

Może przeceniam Wojciechowskiego, że ma dwa puzzle. Niech będzie! Ludzi od czasu do czasu trzeba cenić, zwłaszcza, że jest europosłem, a w Brukseli ani mru-mru. Wyleciałem z tym kabaretem Ani Mru-Mru. Postara się Wojciechowski to może go przyjmą, na trasach koncertowych dorobiłby do brukselskiej pensji.

O czym to nawijam? Aha! Z tą delegalizacją PiS. Wpadł członek PiS na to! No, no! taki samokrytyczny.

Zaproponuję Wojciechowskiemu, który z puzzle'ami już nie ma kłopotów, czasami się mu coś udaje. A weźcie się sami zdelegalizujcie. Iść do Jarosława Kaczyńskiego - najlepiej na klęczkach - wyciągnąć z łepetyny puzzle i powiedzieć: - Prezesie (cmok w pierścień prezesa), wpadłem na wiekopomny pomysł, aby dokonać samodelegalizacji.

Można pocałować przy okazji w sandał prezesa, bo to cudotwórca, geniusz, co chodzi po wodzie. Co ja piszę: chodzi? On unosi się pięć centymetrów nad wodami w sandałach.

Udali nam się przedstawiciele w Brukseli. Wyobrażam sobie, jak taki Wojciechowski co to wymyślił samodelegalizację PiS, załatwia interesy polskie. Toż niedługo będziemy bogaci, jak sami Niemcy, a może USA. Bo już Burkina Faso jesteśmy.