Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sławomir Cenckiewicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sławomir Cenckiewicz. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 9 lipca 2013

O Danuśce Wałęsowej i jej rodzinie pisze oficer publicystyczny, Cenckiewicz


Jacek Żakowski publicystyce Sławomira Cenckiewicza przypisuje emocjonalny resentyment: szewską pasję na nazwisko Wałęsa. Po Lechu przyszedł czas na Danutę; Danuśkę - jak pisze Cenckiewicz, jakby był domownikiem, rezydentem publicystycznym państwa Wałęsów. Cenckiewicz jest w pewnym sensie kimś wyrzuconym z historii, wymówiono mu jako kredensowemu z domu Wałęsów, a miał pakamarę pod schodami i jako wolny człowiek zgrzyta zębami, gdy wspomni swoje byłe upodlenie.

Tak byli współmałżonkowie piszą o byłych partnerach, nie autoryzują wypowiedzi i znaczenia faktów, choć mąż/żona żyją, jeszcze bardziej się zacietrzewiają, gdy dotkną swoją niezagojoną ranę. Cenckiewicz urodził się nie w swoich czasach, jest żywcem przeniesiony z PRL-u, w którym byłby kredensowym z okolic SB. Nazbierał materiałów-donosów na Lecha Wałęsę i osoby z nim związane. Po publikacjach zostało mu sporo niepotrzebnych notatek, karteluszków, podręcznych szkiców. Szkoda wyrzucać do kosza, bądź chować w archiwum.

Za swą podłość mentalną upodlił w publikacjach Lecha, poobijał go w wydanych werdyktach, więc zostają najbliżsi. Zbierał materiały (donosy) o Wałęsie, wie zatem sporo o "Danuśce", jej i jego rodzinie. Tyle włożył trudu, szkoda, aby to się zmarnowało. Więc Cenckiewicz smaruje appendix do wcześniejszych publikacji. Zaspakaja resentyment, za który jeszcze pobiera honorarium. Same zyski.

Tak należy spojrzeć na publicystykę historyczną Cenckiewicza, który wypadł z historii, wyturlał się do naszych czasów, bo w PRL byłby dziarskim i sprawnym SB-kiem. Arkana dociekania "swojej/naszej" prawdy posiadł w najwyższym stopniu. Żakowski podejrzewa, że podpisując materiał do publikacji nie było w redakcji naczelnego Pawła Lisickiego. Nie znam planu urlopów w "Do Rzeczy", lecz tę publikację cechuje znamię większości materiałów, które ukazują się pod naczelnikiem Lisickim i to we wcześniejszych organach. Tę cechę nazywam gmyzetą, która wzięła się od nazwiska innego oficera publicystycznego - Cezarego Gmyza.

Nazwisko Gmyza w pewnym sensie jest przypadkowe, lecz uległe semantycznie. Bo dotkniętych gmyzetą mamy od początku suwerenności 1989 roku. Pierwszym i największych do dzisiaj dotkniętym bakcylem resentymentu (gmyzetą) jest Antoni Macierewicz, który ledwie otworzył archiwa SB, od razu przepoczwarzył się (Gregor Samsa) w tego, z kim walczył. Zainicjował publicystykę (oralną) resentymentu, która w jego przypadku skutkowała "Nocą teczek" i dymisją premiera Jana Olszewskiego.

Cenckiewicz to późny wnuk Macierewicza, który pracował w IPN, organizacji skrojonej jakby specjalnie dla rodzaju dotkniętych gmyzetą. IPN - świetnie pomyślana instytucja do opisania historii najnowszej została zniszczona łyżką dziegciu gmyzety.

Rodzina Danuty Wałęsowej dostała się pod pióro takiego oficera śledczego.

sobota, 15 czerwca 2013

Lech Kaczyński na biograficznych marach


Następny tydzień zacznie się dla Jarosława Kaczyńskiego z wysokiego C. W poniedziałek premiera biografii jego brata Lecha Kaczyńskiego, na której będzie gościem honorowym wraz z bratanicą Martą.

O biografii można tyle na razie napisać, co portale prawicowe przyniosą, acz skład zespołu autorskiego (czwórka historyków, publicystów i pracowników IPN) jest wymowny. Szczególnie jeden z nich Sławomir Cenckiewicz, co to Lechowi Wałęsie się nie kłania, a nawet gdy ten się pochyli bądź zatroska nad losem ojczyzny, w odpowiednie miejsce kopnie.

Portal Karnowskich zamieszcza rozmowę z jednym z autorów, który przekonuje przekonanych, że Lech Kaczyński był większym niż mainstreamowi się wydaje. Da się wyczytać, iż biografia nieżyjącego prezydenta jest w istocie historią polityczną Polski po 1989 roku. Takim też zapewne będzie opakowanie oferty rynkowej, w jakim przedstawią autorzy swój produkt, a prezesowi PiS posłuży jako ważny budulec do mitów piso-smoleńskich.

Zapewne będzie to bardziej hagiografia niż biografia, pozwala o tym sądzić fragment opublikowany na tymże portalu pod tytułem: "Lecha Kaczyńskiego droga do NATO". Cóż z niego się dowiadujemy? A to, że był jedynym (oprócz rzecz jasna Jarosława), który optował za naszym przystąpieniem do NATO. Reszta polityków tego nie chciała, wręcz była źle usposobiona. Jako niewiele znaczący polityk Kaczyński załatwił nam Sojusz Północnoatlantycki.

Nie tylko Wałęsa (już na początku lat 90. wiedziono o nim, że jest TW Bolkiem) nie był przekonany do integracji Polski ze strukturami politycznymi i wojskowymi Zachodu, ale wszyscy pozostali: Bronisław Geremek, Krzysztof Skubiszewski (występuje w hagiografii jako współpracownik SB), Janusz Onyszkiewicz, czy wreszcie obecna głowa państwa Bronisław Komorowski.

Lech Kaczyński na biograficznych marach z tą hagiograficzną pozycją urośnie jeszcze wyżej i wyżej. I pamiętajcie kmiotkowie: jego przedstawicielem na Ziemi jest Jarosław Kaczyński.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Lecha Kaczyńskiego biografia



Za miesiąc będziemy się emocjonować biografią polityczną Lecha Kaczyńskiego, gdy wreszcie ujrzy światło druku. Rzecz powstała pod "naukowym" kierunkiem Sławomira Cenckiewicza, skądinąd naukowca, który dał się poznać publikacją o Lechu Wałęsie. Cenckiewicz odkrył, iż pierwszy szef "S",  będąc dzieckiem sikał do chrzcielnicy.

Publikację naukową poprzedza broszura, która zachwala dzieło, iż to pierwsze takie ambitne przedsięwzięcie, "od tej pory plotki i domysły na temat różnych aspektów biografii Lecha Kaczyńskiego powinny ustąpić sprawdzonej wiedzy naukowej opartej na bogatej kwerendzie archiwalnej, relacjach świadków i przekazach rodzinnych. Takiej książki jeszcze nie było!"

Cenckiewicz już na ten temat udziela wywiadów. Dotarłem do jednego z nich, autor  z takim przekonaniem zachwala bohatera swojej pracy, iż można mieć wrażenie, że pisał ją na klęczkach.

Cenckiewicz aż kilkadziesiąt stron poświęcił roli Lecha Kaczyńskiego w strajkach sierpniowych '80. Przyszły prezydent był tak przewidujący, że zjawił się w Stoczni Gdańskiej przed grupą ekspertów Tadeusza Mazowieckiego, a nie wszedł w skład komisji ekspertów z powodu intrygi (skąd to znamy?). Był na terenie stoczni 24 godzin na dobę do końca strajku, zaliczył styropian na wznak.

Wychodzi na to, że naukowiec ma podobne zdanie o wielkości Lecha Kaczyńskiego, jak jego brat Jarosław. Był wielki i basta!

Dla tych, których nie nasyci biografia nieżyjącego prezydenta, mam pocieszenie. To pierwsza cześć tej kolubryny biograficznej obejmująca lata 1945 - 2005. Czyli bez prezydentury. Dlaczego pada rok 1945? Może dlatego, iż książka opowiada także o Jadwidze i Rajmundzie Kaczyńskich.

Cenckiewicz nic nie opowiada o konsultacji naukowej Jarosława Kaczyńskiego. A szkoda.