Za miesiąc będziemy się emocjonować biografią polityczną Lecha Kaczyńskiego, gdy wreszcie ujrzy światło druku. Rzecz powstała pod "naukowym" kierunkiem Sławomira Cenckiewicza, skądinąd naukowca, który dał się poznać publikacją o Lechu Wałęsie. Cenckiewicz odkrył, iż pierwszy szef "S", będąc dzieckiem sikał do chrzcielnicy.
Publikację naukową poprzedza broszura, która zachwala dzieło, iż to pierwsze takie ambitne przedsięwzięcie, "od tej pory plotki i domysły na temat różnych aspektów biografii Lecha Kaczyńskiego powinny ustąpić sprawdzonej wiedzy naukowej opartej na bogatej kwerendzie archiwalnej, relacjach świadków i przekazach rodzinnych. Takiej książki jeszcze nie było!"
Cenckiewicz już na ten temat udziela wywiadów. Dotarłem do jednego z nich, autor z takim przekonaniem zachwala bohatera swojej pracy, iż można mieć wrażenie, że pisał ją na klęczkach.
Cenckiewicz aż kilkadziesiąt stron poświęcił roli Lecha Kaczyńskiego w strajkach sierpniowych '80. Przyszły prezydent był tak przewidujący, że zjawił się w Stoczni Gdańskiej przed grupą ekspertów Tadeusza Mazowieckiego, a nie wszedł w skład komisji ekspertów z powodu intrygi (skąd to znamy?). Był na terenie stoczni 24 godzin na dobę do końca strajku, zaliczył styropian na wznak.
Wychodzi na to, że naukowiec ma podobne zdanie o wielkości Lecha Kaczyńskiego, jak jego brat Jarosław. Był wielki i basta!
Dla tych, których nie nasyci biografia nieżyjącego prezydenta, mam pocieszenie. To pierwsza cześć tej kolubryny biograficznej obejmująca lata 1945 - 2005. Czyli bez prezydentury. Dlaczego pada rok 1945? Może dlatego, iż książka opowiada także o Jadwidze i Rajmundzie Kaczyńskich.
Cenckiewicz nic nie opowiada o konsultacji naukowej Jarosława Kaczyńskiego. A szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz