Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sejm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sejm. Pokaż wszystkie posty
środa, 10 października 2012
Piekło kobiet i nasienie niepłodnych mężczyzn
Prawica policzyła się w Sejmie, gdy głosowano projekt Solidarnej Polski zaostrzający ustawę antyaborcyjną. Skamielin naliczono dużo więcej, niż można było się spodziewać. To, że takie występują po stronie PiS i ziorystów jest oczywistą oczywistością, ale tylu skamielin w PO raczej bym się nie spodziewał.
To nie tylko skamieliny ideowe - ciągle podkreślam: polska prawica nie ma wiele wspólnego z konserwatyzmem - przede wszystkim obyczajowe i nie orientujące się w bieżącej polityce oraz grze parlamentarnej.
Może dobrze się stało, iż polscy mężczyźni (macho), którzy przez nieopatrzność zostali deputowanymi, ujawnili kolejny raz swoją parcianą mentalność rodem z XIX wieku. Chcą decydować o brzuchu kobiet, o systemie wartości egzystencjalnych, nie mając o nich zielonego pojęcia, jedynie kompletnie nie przystające i nic nie mające wspólnego z wiedzą o człowieku nauczenie proboszcza. Nie napiszę o nauczaniu Kościoła, bo już dawno nie nauczyła, ani nie wnosi żadnych wartości etycznych do wiedzy humanistycznej.
Nie jest winien temu Kościół jako instytucja konfesji, ale Kościół, który nieuczonymi głowami podpowiada - w Europie bodaj tylko polskim skamielinom w Sejmie - kiedy zaczyna się życie, albo czym jest metafizyka myślenia o życiu. Pokićkała wiara w epifanię z wiedzą o epifanii, wiedzą metafizyczną, etyka chrześcijańska z moralnością. Ale przecież nie wszystkim w Kościele się myli. Dlaczego do świadomości przebija się niedouczony proboszcz, którego znajomość Starego i Nowego Testamentu pozostawia do życzenia, a nie inni.
Ta polska indolencja daje się we znaki na wszystkich poziomach, a przyzwoity intelektualny poziom niestety u nas występuje szczątkowo.
Ktoś Platformę jednak wrobił, aby w tak wrażliwym okresie politycznym głosować podobny projekt. Za co odpowiadają Ewa Kopacz i Rafał Grupiński, polityczność ich pozostawia wiele do życzenia. A tak naprawdę nie zdają kolejny raz z niej egzaminu. Prawicy dają powód do rozegrania ich przeciw sobie tak, jak Kreml potrafi nasyłać Polaka na Polaka.
Podkreślę jeszcze raz. Może dobrze się stało, że ukazana została parcianość i skamielina klasy politycznej, która chce decydować o tym, co jest tylko we władaniu kobiet. Brzuch. Mężczyźni dostarczają jedynie nasienia. Co bardziej utalentowani wiedzy metafizycznej. Nie wszyscy polscy politycy dostarczają nawet nasienia, ale potrafią sprawić białogłowym "Piekło kobiet", z czym już 100 lat temu walczył Tadeusz Boy-Żeleński. U nas z polską parcianością przegrywają wszelkie talenty, o tym jest cała literatura piękna, bo mamy ciągle niedokształconych proboszczów, Ziobrów i Kaczyńskich. Skamieliny w czystej ideowej postaci prawicowej, nic nie mającej wspólnego z konserwatyzmem - niepłodne polskie nasienia.
niedziela, 30 września 2012
Sejm nie jest od fałszu empatii
Czy debata w Sejmie z powodu zamiany zwłok kilku ofiar smoleńskiej katastrofy ma jakikolwiek sens? Pytanie, gdy od niego się oddalimy, choćby emocjami - a z czasem kronikarze będą wielce się dziwować - stawia polską politykę w zakłopotaniu. Przynajmniej powinno stawiać.
Uzmysławia, iż polityków mamy o trzeciorzędnych walorach intelektualnych, ale o pierwszorzędnych ambicjach. Cecha spotykana na każdym kroku, co spotkany człowiek to chciałby być lepszym niż jest, być wyżej niż grzęda do której się nadaje.
Ileż trzeba mieć złej woli i kiepskiej pamięci, aby formułować myśl, że w tamtym tragicznym czasie (kwiecień 2010) zawiodło państwo polskie i jego przedstawiciele.
W Polsce emocje mają swój cel, a ci którzy je konstruują poświadczają li tylko o fatalnych właściwościach własnych. W środę przebił wszystkich Jarosław Kaczyński sformułowaniem o odejściu w hańbie, na które miała się udać Ewa Kopacz, w domyśle Donald Tusk.
Wątpiłem już w poniedziałek po jednostronnej propozycji prezesa PiS o zawieszeniu broni w wojnie polsko-polskiej. Współczułem mu, że musi wytrzymać do sobotniego marszu. Cały tydzień. Nie musiał wytrzymać, bo w grobie Anny Walentynowicz nie znaleziono Walentynowicz.
Ale to zdarzenia i tysiące podobnych wcześniej dokumentują, że nigdy nie sięgnie już po władzę. Może się łudzić, a jeszcze bardziej jego partyjni koledzy, że jak w loterii wyciągnie szczęśliwy los. Polityka jest względnie przewidywalna, raczej komuś przypadkowemu, jak Kaczyński, nie wręcza wygranej. Nawet gdyby Tusk miał pośliznąć się na kryzysie, władza nie wpadnie w ręce prezesa PiS.
Nawet gdyby leżała na ulicy. Naród ma coś takiego, jak zbiorową podświadomość. W psychologii i psychologii społecznej nabieramy zaufania, bądź sympatii do kogokolwiek po krótkim z nim obcowaniu. Kaczyński tak naprawdę w polityce jest od 2005 roku, wcześniej - kolokwialnie - nosił za kimś teczki, a najbardziej znaną postacią za plecami której udało mu się wejść na proscenium polityki, była ikona polskiej polityki na zewnątrz kraju, Lech Wałęsa. To on dał mu ten szczęśliwy los.
Piszę o Kaczyńskim, bo ten kontekst z zamianą zwłok opisuje dość dokładnie, jakich uczepi się nieistotnych z punktu działania państwa, pretekstów.
W zestawieniu z nim Donald Tusk to ktoś poza jego politycznym zasięgiem. Gdyby prezes PiS wykazał chęć nauki taką, jakie są jego ambicje polityczne, po wystąpieniu premiera w Sejmie, winien wynająć dobrego profesora retoryki - a jest kilku w kraju - aby objaśnił mu, jak łączyć cechy charakterologiczne, osobowości z talentami politycznymi i przekuwać to w mowę. Są zresztą klasyczne pozycje. Niedługie wszak wystąpienie Tuska może kilku politykom w kraju się przyda do nauki. Choć napisawszy to, wątpię.
Debata o zamianie zwłok nie jest żadną debatą, ani tym bardziej empatią, bo empatii się nie debatuje, jest grzebaniem w ranach osób, których nie ma na sali posiedzeń. A Sejm nie powinien służyć do takiego fałszu bólu.
Uzmysławia, iż polityków mamy o trzeciorzędnych walorach intelektualnych, ale o pierwszorzędnych ambicjach. Cecha spotykana na każdym kroku, co spotkany człowiek to chciałby być lepszym niż jest, być wyżej niż grzęda do której się nadaje.
Ileż trzeba mieć złej woli i kiepskiej pamięci, aby formułować myśl, że w tamtym tragicznym czasie (kwiecień 2010) zawiodło państwo polskie i jego przedstawiciele.
W Polsce emocje mają swój cel, a ci którzy je konstruują poświadczają li tylko o fatalnych właściwościach własnych. W środę przebił wszystkich Jarosław Kaczyński sformułowaniem o odejściu w hańbie, na które miała się udać Ewa Kopacz, w domyśle Donald Tusk.
Wątpiłem już w poniedziałek po jednostronnej propozycji prezesa PiS o zawieszeniu broni w wojnie polsko-polskiej. Współczułem mu, że musi wytrzymać do sobotniego marszu. Cały tydzień. Nie musiał wytrzymać, bo w grobie Anny Walentynowicz nie znaleziono Walentynowicz.
Ale to zdarzenia i tysiące podobnych wcześniej dokumentują, że nigdy nie sięgnie już po władzę. Może się łudzić, a jeszcze bardziej jego partyjni koledzy, że jak w loterii wyciągnie szczęśliwy los. Polityka jest względnie przewidywalna, raczej komuś przypadkowemu, jak Kaczyński, nie wręcza wygranej. Nawet gdyby Tusk miał pośliznąć się na kryzysie, władza nie wpadnie w ręce prezesa PiS.
Nawet gdyby leżała na ulicy. Naród ma coś takiego, jak zbiorową podświadomość. W psychologii i psychologii społecznej nabieramy zaufania, bądź sympatii do kogokolwiek po krótkim z nim obcowaniu. Kaczyński tak naprawdę w polityce jest od 2005 roku, wcześniej - kolokwialnie - nosił za kimś teczki, a najbardziej znaną postacią za plecami której udało mu się wejść na proscenium polityki, była ikona polskiej polityki na zewnątrz kraju, Lech Wałęsa. To on dał mu ten szczęśliwy los.
Piszę o Kaczyńskim, bo ten kontekst z zamianą zwłok opisuje dość dokładnie, jakich uczepi się nieistotnych z punktu działania państwa, pretekstów.
W zestawieniu z nim Donald Tusk to ktoś poza jego politycznym zasięgiem. Gdyby prezes PiS wykazał chęć nauki taką, jakie są jego ambicje polityczne, po wystąpieniu premiera w Sejmie, winien wynająć dobrego profesora retoryki - a jest kilku w kraju - aby objaśnił mu, jak łączyć cechy charakterologiczne, osobowości z talentami politycznymi i przekuwać to w mowę. Są zresztą klasyczne pozycje. Niedługie wszak wystąpienie Tuska może kilku politykom w kraju się przyda do nauki. Choć napisawszy to, wątpię.
Debata o zamianie zwłok nie jest żadną debatą, ani tym bardziej empatią, bo empatii się nie debatuje, jest grzebaniem w ranach osób, których nie ma na sali posiedzeń. A Sejm nie powinien służyć do takiego fałszu bólu.
czwartek, 30 sierpnia 2012
Marcin Luter Terlikowski
Debata w Sejmie o aferze Amber Gold ani mnie ziębi, ani grzeje. Na tym blogu opisałem ją wzdłuż i wszerz.
Cóż można napisać? Jarosław Kaczyński w niezmiennej formie: surowo karać, skonfiskować! Przysposobić do tego Konstytucję, zmienić prawo ustrojowe, bo jakiś szabrownik oszukał urzędników, a może skorumpował.
Od tego mamy narzędzia prawne, wystarczające, aby oszustów jak Marcin P. ścigać. Nikt jednak nie powstrzyma kogoś złych zamiarów, gdyż Marcin P. od początku klientów robił w bambuko proponując nierealne oprocentowanie. Typowa piramida finansowa, który szybko zwykle upada.
Acz zawiodły instytucje państwa. Z dala jednak od nich trzymać należy Kaczyńskiego, lepszego papracza w kraju nie ma.
Bardziej zainteresował mnie Tomasz Terlikowski, który miał sen. Poważnie! O tym śnie opowiedział w gazecie PiSowskiej "Gazeta Polska Codziennie".
Formuła leksykalna Martina Luthera Kinga przemówiła do Terlikowskiego, objawiła mu się w całej pełni w Auschwitz.
Tego snu doznał, gdy wraz z żoną (brzemienną?) oglądał ten ponure muzeum Holocaustu. A ten sen dotyczył muzeum aborcyjnego. Miał sen Terlikowski, że za lat 50, 100, jego wymarzone muzeum powstanie.
Możemy być przekonani, że nawet jeżeli żona Terlikowskiego była brzemienna, to nasz Marcin Luter oniryczny nie pozwoli jej na skrobankę, choćby dowiedział się, że ciąża zagraża jej życiu lub potomstwa.
Jak doznał takiej sennej mary w Oświęcimiu, to jakiej dostanie na Wawelu? Boję się przypuszczać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)