czwartek, 30 sierpnia 2012

Marcin Luter Terlikowski



Debata w Sejmie o aferze Amber Gold ani mnie ziębi, ani grzeje. Na tym blogu opisałem ją wzdłuż i wszerz.

Cóż można napisać? Jarosław Kaczyński w niezmiennej formie: surowo karać, skonfiskować! Przysposobić do tego Konstytucję, zmienić prawo ustrojowe, bo jakiś szabrownik oszukał urzędników, a może skorumpował.

Od tego mamy narzędzia prawne, wystarczające, aby oszustów jak Marcin P. ścigać. Nikt jednak nie powstrzyma kogoś złych zamiarów, gdyż Marcin P. od początku klientów robił w bambuko proponując nierealne oprocentowanie. Typowa piramida finansowa, który szybko zwykle upada.

Acz zawiodły instytucje państwa. Z dala jednak od nich trzymać należy Kaczyńskiego, lepszego papracza w kraju nie ma.

Bardziej zainteresował mnie Tomasz Terlikowski, który miał sen. Poważnie! O tym śnie opowiedział w gazecie PiSowskiej "Gazeta Polska Codziennie".

Formuła leksykalna Martina Luthera Kinga przemówiła do Terlikowskiego, objawiła mu się w całej pełni w Auschwitz.

Tego snu doznał, gdy wraz z żoną (brzemienną?) oglądał ten ponure muzeum Holocaustu. A ten sen dotyczył muzeum aborcyjnego. Miał sen Terlikowski, że za lat 50, 100, jego wymarzone muzeum powstanie.

Możemy być przekonani, że nawet jeżeli żona Terlikowskiego była brzemienna, to nasz Marcin Luter oniryczny nie pozwoli jej na skrobankę, choćby dowiedział się, że ciąża zagraża jej życiu lub potomstwa.

Jak doznał takiej sennej mary w Oświęcimiu, to jakiej dostanie na Wawelu? Boję się przypuszczać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz