Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Poznań. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Poznań. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 czerwca 2013

Happening "Homoterapia" to ironia, a nie groźba


Przez 3 miesiące prokuratura się trudziła, aby ścigać studentów, którzy zakpili z AKO (Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego) przy UAM w Poznaniu. Wówczas studenci przykleili na drzwiach gabinetu prof. Stefana Zawadzkiego karteczki z napisami "Pedały do gazu", "Zawadzki przeciw pedalstwu", "Lesby i geje do psychiatry".

Stało się to po tym, gdy AKO wystosowało list popierający posłankę PiS Krystynę Pawłowicz (znalazł się także podpis Zawadzkiego), która w trakcie wystąpienia sejmowego związki partnerskie nazwała "jałowymi", zaś AKO dorzuciło "anomalię".

Studenci urządzili happening "Homoterapia" - dziewczyna z wąsikiem i chłopak przebrany za dziewczynę - w trakcie którego szukali prof. Zawadzkiego i drugiego, szefa AKO, prof. Stanisława Mikołajczaka, chcieli, aby ci specjaliści od orientacji seksualnych "wyleczyli ich z homoseksualizmu". Filmik z tego zdarzenia został opublikowany w sieci.

Tyle. Ale poznański poseł PiS Tadeusz Dziuba dopatrzył się, że "organizatorzy akcji chcą groźbami zmusić profesorów do milczenia" i doniósł do prokuratury.

Prokuratura 3 miesiące grzebała, gdzie w śmiechu i ironii żaków jest wymuszenie groźbami. Umorzyła śledztwo, stwierdzając, że profesorowie mogą sobie ścigać z powództwa cywilnego, jeżeli poczuli się zagrożeni. Dziuba też może ścigać, wprawę wyniósł z IV RP.

Po niniejszej decyzji prokuratury Dziuba znowu się popisał - posłowie PiS mają tak z urodzenia - uznał: "to uderzenie w społeczeństwo europejskie". PiS i Europa (UE) to oksymoron. Skąd mógłby o tym wiedzieć Dziuba, nikt mu tego nie powiedział.

AKO przyznaje medale Przemysła II, które do tej pory dostali Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz. Pawłowicz powinna być trzecią nagrodzoną, tym bardziej, że jest z branży kolegów z AKO - "naukowej".

niedziela, 19 maja 2013

Wipler (PiS) na Kongresie Kucht



Przemysław Wipler to jeden z nielicznych (bardzo) posłów PiS do strawienia (intelektualnego). Okazuje się, że w swoim partyjnym gronie staje się taką sama wroną i  kracze jak oni. Oto w Poznaniu odbył się Kongres Rodzin i Kobiet Konserwatywnych, w tytule powinien być PiS. Kongres RiKK PiS, gdyż zorganizowali go mężczyźni, posłowie PiS. To jeden z nielicznych podmiotów politycznych na świecie, który wyręcza kobiety.

Mniejsza z tym. Wipler na tym Kongresie PiS wygłosił mowę związaną z rodziną, bo wiadomo kobieta jest żoną i matką. Jego żona urodziła 4. dzieci i z tego tytułu jest konserwatywna. Dlatego zresztą Wipler wraz z innymi z PiS zorganizował ten Kongres.

Dlaczego zatem nie przemawiała pani Wipler? Domyślam się. Bo nie jest posłem PiS i nie jest mężczyzną. W wypowiedzi Wipler domagał się od państwa polskiego wspierania rodziny (w tym swojej). Dochody Wiplera są, jakie są, a dzieci - aż czwórka - kosztują. Nie należy się dziwić, że dbając o dobro (swojej) rodziny Wipler domaga się wsparcia.

Jako, że Wipler to jeden z najinteligentniejszych posłów PiS, jego wypowiedzi mają dobrą konstrukcję oratorską. Po części ku chwale rodziny i kobiety wygłosił część artystyczną, a w niej okazał się jeszcze lepszym retorem. Zacytuję ją, bo moim zdaniem powinna wejść do leksykonu retoryki polskiej. Wipler opowiedział anegdotę z autopsji telewizyjnej, gdy jego rozmówczynią była Anna Grodzka z Ruchu Palikota: "Gdy weszła do garderoby, czteroletnia córka złapała mnie przerażona za nogę: "Tato, a dlaczego ten pan jest w sukience?". Co miałem jej odpowiedzieć? Ja, jak byłem w jej wieku, to nawet w telewizji takich rzeczy nie widywałem".

Wystąpienie prelegenta Wiplera cytuje portal Wyborcza.pl. Autor tak się wkurzył, iż musiał o tym poinformować (o wkurzeniu) na Twitterze.
Obalić Wiplera nie jest tak łatwo, bo jako poseł PiS jest nieobalalny (lingwistyka godna Białoszewskiego).

Kongresowi warto byłoby poświęcić więcej uwagi, gdyż ten Kongres Kobiet Konserwatywnych ma za długą nazwę i powinien być skrócony do: Kongres Kucht.

sobota, 27 kwietnia 2013

Naukowcy polityczni przyznali medal Macierewiczowi



Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu jest ciałem składającym się z naukowców, ale stricte politycznym. AKO przyznało po raz drugi medal Przemysła II, który otrzymał Antoni Macierewicz, lecz nie za zasługi wniesione w kreowanie mitu smoleńskiego (czyt. zamachu, spisku i związanymi z tym aplikacjami wybuchowymi). O, nie! Posła PiS wyróżniono - słowa przewodniczącego AKO prof. Stanisława Mikołajczaka - "za działalność całego życia, która służy upowszechnianiu nowoczesnego polskiego patriotyzmu, walkę o odzyskanie przez Polskę niepodległości i walkę z komunizmem".

Naukowcom nie wystarczają zatem instytucje państwowe, które wyróżniają patriotów, sami wzięli się za medalową robotę, acz cedując kto zasłużył na nagrodę w ręce kapituły, a tę tworzą takie m.in. politycznie postaci: Jarosław Marek Rymkiewicz, Wojciech Kilar, prof. Andrzej Nowak, Janusz Śniadek i Ernest Bryll oraz laureat poprzedniej edycji medalu Jarosław Kaczyński.

Nauka do tego stopnia się spolityzowała, że planowany tajniacko przez AKO wykład laureata medalu w siedzibie PAN musiał odwołać dyrektor tejże prof. Marek Figlerowicz, a mimo to Macierewicz wystąpienie laureata w całości poświęcił ostatnim "osiągnięciom" swojego zespołu i politycznemu apelowi w sprawie debaty jego "ekspertów" z ekspertami reprezentującymi rząd.

Debata nie może odbywać się za zamkniętymi, nie może "stać się przedmiotem politycznego kompromisu". O, nie! "Niech to nie będzie Magdalenka, bo Magdalenki w sprawie Smoleńska, póki ja żyję, nie będzie" - zagrzmiał Macierewicz i zaproponował dla tej nie-Magdalenki Poznań, "a najlepiej w AKO".

Naukowcy zrzeszeni w AKO spolityzowali naukę, a poprzez to podważyli instytucje państwa polskiego, bo "osiągnięcia życia" Macierewicza to teorie zamachowe w sprawie katastrofy smoleńskiej, które nijak się mają do ustaleń rzeczywistych ekspertów i naukowców komisji rządowej.

Macierewicz w trakcie debaty raportowi komisji rządowej może przeciwstawić swoją książeczkę propagandową na temat zamachu w Smoleńsku, które jest oparta na przypuszczeniach jego ekspertów bez podania źródeł wiedzy. Nie chodzi wszak o debatę naukową, ale o snucie teorii zamachowych, które ogłupiają część wyborców. Do grona ogłupiaczy dołączają naukowcy. Przynoszą nauce i nauczaniu akademickiemu piętno hańby.

środa, 24 kwietnia 2013

Jelenie z tytułami naukowymi na rykowisku Macierewicza





Poznań lekką ręką pozbywa się wiedzy smoleńskiej Antoniego Macierewicza, bowiem dyrektor miejscowego PAN prof. Marek Figlerowicz odwołał wykład posła PiS. A zapowiadało się tak atrakcyjnie, w komunikacie na stronie internetowej wszak napisano: "laureat wygłosi wykład o najnowszych ustaleniach kierowanego przez siebie Zespołu Parlamentarnego ds. Badania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 r. (wstęp wolny)".

Planowałem skorzystać z tego "wstępu wolnego", a nuż usłyszę najnowsze rewelacje zrodzone między fałdami szarych komórek Sherlocka Holmesa od Smoleńska, np. coś zdecydowanie błyskotliwszego od trzech osób, które przeżyły lotniczą hekatombę.

Ale i tak Macierewicz dostaje swoje kolejne pięć minut chwały, dostanie medal Przemysła II - jak to określił miejscowy historyk z UAM prof. Tomasz Jasiński - za: "Należy mu się to".

"To" znaczy medal Przemysła II. Jeszcze ciekawsza jest wykładnia prof. Jasińskiego za co "należy". Otóż brzmi ona: "Za zasługi przy podtrzymywaniu dyskusji na temat... Może inaczej. Nie zgadzamy się na raport MAK-u ani na raport komisji Millera. One nie spełniają podstawowych standardów. Podzielam tu opinię pana Macierewicza. Chylę czoła przed panem posłem, że potrafi sprostać tej całej nawałnicy".

Trudno powiedzieć za co ten medal Przemysła II. Czy za "podtrzymywanie dyskusji"? Czy za "podstawowe standardy"? Czy za "podzielanie tu opinii" (tu - w Poznaniu)? Czy za "nawałnicę"?

W każdym razie Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego wręczy po raz drugi medal Przemysła II, a dostanie go ten, który nie będzie miał z tej okazji wykładu, ale jakieś podziękowania przecież wygłosi. I na to liczę.

Czy ktoś pamięta, kto dostał pierwszy medal Przemysła II? Zgadliście! Tak jest!  Jarosław Kaczyński! Wszak medal przyznaje klub imienia jego brata Lecha.

Bardzo niesprawiedliwie ocenił niedoszłe występy wykładowe Macierewicza socjolog prof. Krzysztof Podemski: - To legitymizowanie przez środowisko naukowe bzdury, która zatruwa życie publiczne już trzeci rok. To tak, jakby Doda miała wystąpić w katedrze albo jakby powiesić jelenia na rykowisku w Galerii Narodowej.

Macierewicz nie jest żadną Dodą, ani nawet jeleniem, może z innych robi jeleni, a więc byłby - logicznie rzecz ujmując - myśliwym. Podtrzymuję swoją metaforę: Macierewicz jest Sherlockiem Holmesem od Smoleńska.

I tak pójdę na wręczenie medalu Przemysła II, aby zobaczyć jeleni na rykowisku z tytułami naukowymi.

sobota, 2 lutego 2013

Pawłowicz jak Himmler




Temat związków partnerskich zakorzenił się w debacie publicznej, a wydawało się, że przemknie, jak efemeryda i powróci przy okazji ponownego wniesienia projektów pod obrady Sejmu. Temat jest cholernie ważny, bo dla wielu ludzi rozwiązanie go stanowi o ich egzystencji i sensie życia. Nabrał jednak tak nieoczekiwanego zabarwienia, pejoratywnego, a to za sprawą Krystyny Pawłowicz, która jak bulterier chwyciła opinię publiczną za nogawkę i wyszarpuje swoje racje.

Nie jest osamotniona, bo stoi za nią cała formacja polityczna: prawica (głównie PiS) i włączają się naukowcy. Pod koniec stycznia 40 przedstawicieli nauki zaprotestowało przeciw Pawłowicz, głównie jej żartów z posłanki Ruch Palikota, Annie Grodzkiej:

Czujemy się zażenowani tym, że samodzielny pracownik naukowy jest w stanie porównać człowieka do małpy. Jesteśmy oburzeni tym, że wielokrotnie obrażała posłankę Annę Grodzką, kpiąc z jej płci i szydząc z niej(Więcej)

Ale za Pawłowicz ujęło się aż 268 naukowców i to tylko związanych z uczelniami poznańskimi:

Jako społeczność akademicka wyrażamy sprzeciw wobec naruszania etosu prawdy i obiektywności, podkreślanego przez sygnatariuszy listu. Nasz głęboki niepokój budzi fakt, że treść tego listu wpisuje się w działania polityczne i naciski na władze Uczelni zatrudniającej prof. Pawłowicz. Jest to ewidentny przykład zamachu na autonomię nauki i ludzi nauki, autonomię, która obok autonomii sądów i kultury stanowi niezbywalny fundament demokracji jako syntezy zasady większości w sferze interesów obywateli i zasady prawa w sferze wartości.

Uzasadnienie tego "poparcia" dla Pawłowicz jest kuriozalne, jeżeli robią to naukowcy, którym owo miano winno być odebrane:

Gdyby wszystkie osobniki danego gatunku (także i człowieka) zamieniły się w osobniki homoseksualne – gatunek ten przestałby istnieć, ponieważ nie nastąpiłoby przekazanie genów następnemu pokoleniu, w związku z czym nie byłoby potomków. Dlatego z całą odpowiedzialnością można stwierdzić, że z punktu widzenia ewolucji homoseksualizm jest anomalią. (Więcej)

Wśród osób podpisanych pod oświadczeniem (za Pawłowicz) są m.in.: prof. Stanisław Mikołajczak, prof. Wojciech Suchocki, prof. Stefan Zawadzki i prof. Włodzimierz Bernacki.

Wkurzyła się minister Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, poznanianka, jako adiunkt na poznańskim UAM pyta: Jaki sens ma kwestionowanie podręcznikowej wiedzy przez ludzi, którzy nie mają naukowej legitymacji, żeby się o tym wypowiadać? Bo przecież nie jest autorytetem w dziedzinie ewolucji ani ksiądz, doktor teologii, ani administracyjny pracownik uczelni, działacz związków zawodowych, ani poseł i radny PiS, nawet jak ma tytuł doktora. Na liście podpisanych nie znalazłam żadnego specjalisty z dziedziny biologii człowieka, seksuologii, lub ewolucjonizmu. Okryłam jednego biologa, specjalistę od roztoczy. Dlatego o wiele lepiej byłoby, gdyby uczeni poprzestali na tezie, że wypowiedzi prof. Pawłowicz to publicystyka, bo wtedy rozmawiamy tylko o kulturze osobistej, tolerancji i traktowaniu drugiego człowieka, a nie o nierzetelności i manipulowaniu wiedzą naukową. (Więcej)

Oto fragment przemówienia Heinricha Himmlera z roku 1937 do lejtnantów SS: „Niektórzy homoseksualiści uważają, że to, co oni robią, jest ich prywatnym życiem. Lecz życie seksualne nie jest już prywatną sprawą, ponieważ dotyczy przeżycia narodu”.

Ta argumentacja jak ulał pasuje do listu poparcia dla Krystyny Pawłowicz, który podpisało właśnie 268 osób ze środowiska naukowego.

Atakowana Anna Grodzka jednak tym się nie przejmuje. W wywiadzie dla Onetu mówi: - Uważam, że "dziwaczną ciekawostką" (…) jest konserwatyzm, wstecznictwo prezentowane i pielęgnowane przez część polityków i społeczeństwa w Polsce. To jest dziwaczne, a nie ja.

Ile można znosić tych Himmlerów życia publicznego (Pawłowicz) i naukowych himmlerków w imię jakichkolwiek wartości chrześcijańskich, tym bardziej demokratycznych? Skansen o nazwie Polska trzeba solidnie przewietrzyć.