Pokazywanie postów oznaczonych etykietą SLD. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą SLD. Pokaż wszystkie posty

piątek, 6 września 2013

Kościół pozbawić możliwości grzechu mieszania się do polityki


SLD ma całkiem dobry pomysł, aby ustały "ataki na Kościół". Mianowicie chcą wprowadzenia zakazu agitacji wyborczej w kościołach. Pomysł-cymes. Zwłaszcza dotyczący tych hierarchów, którzy lekkomyślnie narażają się na grzech mieszania do polityki. Biskup, który będzie miał w tyle głowy zakonotowane, że nie może w liście pasterskim, bądź na ambonie wiecować za kandydatem PiS albo Jarosławem Kaczyńskim, nie narazi się na straty moralne.

Przede wszystkim: biskup nie palnie mówki o wskazanym kandydacie i na jakiego kandydata wierny ma postawić krzyżyk na karcie do głosowania. Taki hierarcha, biskup, proboszcz, od razu odczują, iż ataki na Kościół i na jego samego spadną. Summa summarum w większym okresie czasu owe ataki na Kościół mogą spaść o połowę. A nawet o więcej, bo pomysł SLD może być przegłosowany w Sejmie, a gdy do niego w przyszłej kadencji nie wejdzie Ruch Palikota, który nie poprze inicjatywy ustawodawczej, ataki na Kościół mogą spaść o wiele więcej.

Nie wiem, jaki ma interes SLD, aby tak troszczyć się o Kościół i o spadek ataków na niego, ale należę do ludzi pokojowych, zwłaszcza jako obserwator sfery politycznej. Uważam, iż polityka powinna zajmować się istotą: podnoszeniem dobrobytu i cywilizowaniem społeczeństwa, a nie tworzeniem takich luk w prawie, aby np. kusić Kościół do grzechu mieszania się do polityki, a nawet łamania zapisanego w prawie ustrojowym rozdziału Kościoła od państwa.

SLD jest, jakie jest, a ta inicjatywa ustawodawcza stawia ją w rzędzie partii dbających o tradycję, bo do niej należy Kościół. Chcą, aby ustały "ataki na tradycję", tj. jest Kościół. Nie podejrzewałbym postkomunistów o taką wielkoduszność, ale i im się ona zdarza.

środa, 8 maja 2013

Biegunka polityki historycznej SLD



SLD pozazdrościł polityce historycznej PIS, bo na niej partia Kaczyńskiego buduje swój patriotyzm. Lewica postkomunistyczna nie będzie gorsza, wydała czerwoną książeczkę dla swoich aktywistów SLD, w tym dla rzecznika Dariusza Jońskiego, gdyż ten z tytułu reprezentacji aparatu jest najbardziej aktywny.

Wszak Joński nie musi wiedzieć, kiedy wybuchło powstanie warszawskie, ale musi znać daty czynów i nazwiska bohaterów lewicy. Już się popisał, zajrzał do "Niezbędnika historycznego lewicy" i autorytatywnie stwierdził: "w czasach Edwarda Gierka żyło się lepiej". Pewnie, że żyło się lepiej, bo Jońskiego nie było.

Np. za Gierka żyło się lepiej niż za Gomułki, choć ten ostatni jest twórcą powiedzenia: przed wojną staliśmy nad przepaścią, a teraz zrobiliśmy krok do przodu. Wg Jońskiego krok do przodu zrobił Gierek i w 1980 roku wylądował w tej przepaści z całym narodem, bo w sklepach nic nie było.

Joński to "lepiej" Gierka zestawia z Donaldem Tuskiem. Powołuje się na liczby zbudowanych mieszkań i zakładów pracy. W czerwonej książce jak w podobnej WKP(b) wyczytał, że to przez imperialistów: "Światowa recesja połowy lat 70. XX wieku sprawiła, że załamał się przyjęty przez ekipę Gierka model rozwoju".

A może Joński ma na względzie obecną recesję i wróży Tuskowi, że "zielona wyspa" skończy się, jak za Gierka. Wówczas też malowano trawę na zielono, gdy przyjeżdżał gdziekolwiek I sekretarz.

Dla lewicy postkomunistycznej ojczyzną jest PRL. Należy zapytać, dlaczego w tym niezbędniku WKP(b) nie ma tak znaczących dat, jak Poznań '56, Marzec '68, Grudzień '70, czy Radom '76, który zdarzył w czasach za którego "żyło się lepiej".

Polityka historyczna lewicy jest jak ser szwajcarski z dziurami braku dat, bo to one są dla zbiorowej pamięci Polaków najważniejsze. A z tych dziur wyziera to, czego wówczas nie było, mianowicie nie było nawet papieru toaletowego.

Tyle jest warta polityka historyczna SLD o PRL, można nią podetrzeć się, wcześniej posiliwszy dziurami. Biegunka SLD - tym jest polityka historyczna lewicy zaprezentowana w czerwonej książeczce.

piątek, 5 października 2012

Odeprzeć kryzys i dogonić czas


Leciutko na palcach przeminęła debata ekonomiczno-społeczna SLD. Przeminęła, przepłynęła przez media, jak baletnica. Takie też hasło miała poetycko-baletowe “Odeprzeć kryzys i dogonić czas”.

Baletnica SLD nawet się nie potknęła, ale co z tego. Niewielu o niej wie, widziało, słyszało. Partia Leszka Millera nie może przebić się poprzez rejwach PiS i Jarosława Kaczyńskiego tudzież inne bardziej medialne wydarzenia.

Zaproszony na debatę został Jacek Rostowski, który od pewnego czasu powtarza mantrę: kryzys będziemy mieli za sobą w 2014. Wyłożył swój optymizm już w “Financial Times”, powtórzył na lewicowej debacie. Co z tego? Polacy raczej nie posiadają prywatnych wrót czasu i nie mogą czmychnąć do tego mitycznego roku, muszą przeżyć 2012 do końca i cały 2013 - jak się uda.

SLD jednak w ten sposób zgłosiła akces do wspólnego rozwiązywania problemów kryzysowych, które społecznie będą coraz bardziej bolesne. Najtrudniejsze będzie do złagodzenia społecznie bezrobocie, na którym będą niektórzy chcieli ugrać, ile się da. A może nawet pełną pulę: władzę.

Najważniejszy dla bieżącej polityki był głos Rostowskiego. A jednak nie dotyczył recept, jakie minister finansów i rząd Donalda Tuska planuje zaproponować. Było to spojrzenie makro-europejskie, iż EBC idzie śladami FED: interwencja na rynkach finansowych i udział w bezpośrednich transakcjach monetarnych. Czy to wielce się różni od dotychczasowego wpompowywania w zadłużone budżety dziesiątków miliardów euro, śmiem wątpić.

Rostowski pokłada największe nadzieje w skuteczność najważniejszej w tej chwili instytucji europejskiej, w EBC, mało jednak usłyszeliśmy o naszych tubylczych ruchach złagodzenia kryzysu i przede wszystkim bezrobocia.

Mam nadzieję, ze wywiad w “FT” i to wystąpienie Rostowskiego, nie są prequelem do poprawkowego expose Donalda Tuska, które się spóźnia.

Debata SLD, ale także wcześniejsza “Alternatywa” PiS uświadamiają żal, że wcześniej nie wypracowano koncepcji ponadpartyjnego think tanku, w którym rozstrząsane byłyby przez elitę polityczną i ekspertów najboleśniejsze kwestie do załatwienia tu i teraz Dzisiaj należałoby zatkać wszystkie emocje polityczne i siąść do wspólnej debaty, podczas której mogłyby się ścierać przeciwstawne koncepcje, a wyborcy mieliby większą jasność, kto potrafi zaaplikować najlepsze rozwiązania. Nikt nie ma praw autorskich do Polski, one są wspólną własnością.

Baletnica SLD przemknęła nie zauważona, czekamy na Tuska z nadzieją, że się nie ugnie przed oczekiwaniami, które są coraz większe. Czas działa na niekorzyść premiera.


niedziela, 16 września 2012

Expose Millera z bólem głowy



Leszek Miller, jako były premier, przedstawił expose i wirtualne zamiary, co by zrobił, gdyby nie przeszkody natury proceduralnej. Ale niewielu chce głosować na SLD, na partię z jego twarzą.

Staje się tradycją, że ci, którzy nie mogą, prezentują swoją moc. W słowach ich mięśnie tryskają energią. Ostatecznie można ich słuchać, czytać, oglądać odradzam.

Miller, a wcześniej Jarosław Kaczyński, to blade echa Donalda Tuska. Premier zapowiedział poprawkowe expose (kryzysowe), byli premierzy (Miller, Kaczyński) ubiegli go. Tuska więc expose ma być kryzysowe, byłych premierów zamiary są, jakbyśmy znajdowali się w szczytowym momencie prosperity i jutro miało się lepiej i jeszcze lepiej.

Słowa nie kosztują, a gospodarcze sny o potędze są za friko. Oto dlaczego warto być w opozycji, wystarczy tylko znać plany Tuska. Premier ogłasza wygłoszenie expose, to my nie śpimy, szybko własne klecimy i następnego dnia wygłaszamy.

Gdyby Tusk ogłosił, że za dwa tygodnie wyjeżdża na Grenlandię, jutro Kaczyński i Miller już by wśród lodowców hasali na nartach. Przecierali szlaki dla premiera, który dopiero przybędzie.

Miller w swoim expose skromnością nie grzeszył. Ogłosił, że gdyby mógł, od razu wziąłby się do roboty i Polakom zafundował 3 okręgi przemysłowe. Takie 3 przedwojennego COP-y Eugeniusza Kwiatkowskiego.

Miller także wziąłby się za urzędników z ministerstw, przepędził ich na 3 wiatry i zrobił z 3 ministerstw jedno - Ministerstwo Przedsiębiorczości.

O takiej drobnostce, jak rejestracja firmy w jednym okienku, w ciągu jednego dnia i za 1 zł, nawet nie warto wspominać. To dla Millera drobnostka, tak ma być i już.

Zwiększenie eksportu o 10%. Nauka (od żłobka do uniwersytetu) finansowana z budżetu państwa. Bogaci oddają swoje pieniądze w formie odpowiednio wysokich podatków, biedni nie oddają, bo ich nie mają. 

I cymes nad cymesami. Kobiety mają rodzić. A jak się postarają, to za czwarte dziecko Miller da każdej białogłowej po 10 tys. zł.

Expose Millera musiało być pisane w czasie bezsennej nocy, gdy szefa SLD dorwał ból głowy. Inaczej tego zestawu pobożnych życzeń, nierealnych w obecnych warunkach kryzysu gospodarczego, nie można wytłumaczyć.