Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kościół. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kościół. Pokaż wszystkie posty

sobota, 8 lutego 2014

Uwagi do Białej księgi nt. pedofilii w polskim Kościele

Episkopat Polski koordynuje prace i ewentualne wydanie "Białej księgi nt. pedofilii w polskim Kościele".

Biała księga ma zawierać dokumenty Watykanu i polskiego Kościoła, które z grubsza są znane i mają postać kazań w słusznych paragrafach, co mają robić hierarchowie,gdy dotrze do nich wiedza o pedofilii podwładnych.

Do tej pory żadna informacja o przypadku pedofilii "dobrowolnie" nie opuściła progów zakrystii, "wymuszane" było to najczęściej przez media.

Biała księga ma zawierać dane statystyczne przypadków pedofilii wśród kleru. Brakuje jednak w tej publikacji in spe mowy o archiwaliach, konkretnych przypadkach, a zwłaszcza takich, gdy biskupi przerzucali z jednej parafii do drugiej podejrzanych o pedofilię, a także tych przypadków, które były rozstrzygane wg prawa kanonicznego.

Bo cóż po nauczaniu w tej kwestii poszczególnych papieży. Który z nich chciał źle?

Kościół w sprawie swojego ciężkiego grzechu (a w języku świeckim: przestępstwa) staje się spowiednikiem i rozgrzeszającym. Jest to swoista psychoanaliza instytucji, która chce odfajkować tę plagę,  a do której przyczynił się w nakaz sprzecznego z naturą celibatu.

Taka Biała księga nie winna być koordynowana przez Episkopat, gdyż znane są sądy szefa tej instytucji biskupów, który dał niejednokrotnie wykładnię genezy pedofilii: "iż dzieci lgną do duchownych".

Taka Biała księga miałaby sens, gdyby wpuszczono do archiwów niezależnych badaczy, a którzy by utworzyli coś w rodzaju IPN. Lecz to marzenie ściętej głowy.

Ale gdyby udało im się dotrzeć choć do części archiwaliów, mogłoby to być podstawą do oczyszczania się Kościoła z ciężkiej krzywdy wyrządzanej najmłodszym wiernym, wiernym nie w pełni świadomym.

Zdziwiony jestem działaniem państwa (jego brakiem działania), a słowa prokuratora generalnego, Andrzeja Seremeta, niemal wszystko mówią, jak impotentne jest państwo w stosunku do instytucji, która posiada status państwa w państwie. Otóż Seremet powiedział, że Kościół katolicki w Polsce nie ma prawnego obowiązku zawiadamiania prokuratury o przypadkach pedofilii.

Tak mówi człowiek, który stoi na czele instytucji śledczej? Zgroza! Jaką on ma zatem świadomość o funkcjonowaniu państwa w ramach prawa. I prawa w państwie, jak on rozumie przestępstwo, które zachodzi na terenie państwa i oddaje jego rozstrzygniecie w ręce tych, wśród których doszło do przestępstwa. Czyż nie nazywa się to solidarnością zawodową, klasową, a nawet nazwę: klanową.

Nawet jeżeli uwzględnia Seremet umowę międzynarodową z Watykanem, konkordat, to winien szukać takich rozwiązań w międzynarodowym prawie, jakie ostatnio - mimo zarzucanych błędów - poczynił Komitet ONZ ds. Praw Dziecka w stosunku do Watykanu w tej właśnie kwestii: pedofilii.

Polska ma na stanie jedną z największych grup duchownych katolickich w Europie. Stosując uśrednione dane statystyczne i komparatystyczne można bez większej obawy pomyłki powiedzieć, że znane nam przypadki pedofilii kleru to czubek góry lodowej.

Dlatego na tę Biała księgę patrzę z przymrużeniem oka, a wręcz jestem pewny jej li tylko propagandowej roli. No i co to znaczy, iż publikacja jest uzależniona od akceptacji Stolicy Apostolskiej?

Toż cenzor z Kongregacji przy placu Św. Piotra w Watykanie będzie rozsądzał, co publika w Polsce może dowiedzieć się o pedofilii kleru.

Kościół sobie krzywdy nie zrobi, choćby z tego powodu, że jest prokuratorem, obrońcą i sędzią we własnej przestępczej sprawie. Wokandą może być tylko instytucja niezależna, a tę mogą tylko wygenerować polskie władze.

Ta Biała księga już w tych uwagach jest szara. A nabierze jeszcze ciemniejszych barw. Każdy winny uważa, iż jest niewinny. Biała (szara) księga ma ukazać się (ponoć) w ciągu kilku miesięcy.


czwartek, 6 lutego 2014

Zdrojewski odpalił Kościołowi 6 mln zł


Po doniesieniu do prokuratury przez naczelnego Liberte, Leszka Jażdżewskiego, o przekroczeniu uprawnień przez urzędników MKiDN w sprawie datku na tacę w wysokości 6 mln zł na Świątynię Opatrzności Bożej, odezwali się sprawcy w postaci rzecznika ministerstwa, który zaprzeczył złamaniu przepisów przy przyznawaniu dotacji:
"Nie złamano. Środki na Muzeum Jana Pawła II nie pochodzą z budżetu państwa, tylko z odpisu z gier liczbowych czyli z Funduszu Promocji Kultury, w oparciu o rozporządzeniu ministra kultury i dziedzictwa narodowego z dnia 30 czerwca 2010 r. (w sprawie szczegółowych warunków uzyskiwania dofinansowania realizacji zadań z zakresu kultury, trybu składania wniosków oraz przekazywania środków z Funduszu Promocji Kultury – Dz.U. nr 118, poz. 797)".
Karkołomne usprawiedliwienie. Pieniądze z odpisu z gier liczbowych, gdyby nie były przeznaczone bezpośrednio na Fundusz Promocji Kultury, poszłyby do budżetu państwa, a stamtąd do FPK. Trafiły jednak bezpośrednio do budżetu FPK, bo taki jest przepis.
Budżetem tym rozporządza minister Bogdan Zdrojewski w imieniu państwa, a nie w imieniu swoim. Minister nie finansował ŚOB z własnej pensji, ale z pieniędzy wspólnych.
Kultura nie posiada za dużo pieniędzy. Wręcz dramatycznie za mało. A ludzie kultury nie chodzą z beretem co mszę, aby wrzucić im jałmużnę, choć to oni produkują dobra duchowe. Minister zaś skąpi im, woli dać na jeszcze jedną świątynię, która nie jest ośrodkiem kultury. Dopiero będzie nim muzeum JP II.
Nie za swoje Zdrojewski kadzi Kościołowi. A polski Kościół jest coraz mniej Kościołem, stał się świątynią dla kleru. I napiszę tak o kadzeniu Zdrojewskiego za 6 mln zł, jak ks. Alfred Wierzbicki o teoriach ks. Dariusza Oko: "Prymitywom to się podoba".
Kult nie jest skróconą formą kultury. Jest zaprzeczeniem współczesnej kultury, która wytwarza dobra duchowe. Zdrojewski odpisał się od rozumu i dóbr duchowych.

piątek, 25 października 2013

Abp Wesołowski w zapytaniach warszawskiej prokuratury


Polskie organa prawne są bezradne w prowadzeniu śledztw, gdy domniemanym podejrzanym jest duchowny. Nie tylko z powodu obowiązującego konkordatu, który nie precyzuje wielu kwestii.

W pełnym świetle tę niemożność widać w wypadku postępowania prokuratury w sprawie domniemanej (a wobec doniesień mediów - pewnej) pedofilii abp. Józefa Wesołowskiego.

Warszawska prokuratura zwróci się do Watykanu o pomoc prawną. Prokuratorzy chcą ustalić, czy watykańskie służby prowadzą postępowanie dotyczące Wesołowskiego i - pewne curiosum - czy możliwa jest jego ewentualna ekstradycja do Polski.

Piszę celowo tak grubymi określeniami nie tylko z powodu, że media tak opisują, ale w tych określeniach jest bezradność semantyczna. Czyżby Wesołowski nie był obywatelem Polski?

Niezależnie od tego, jak precyzuje konkordat, obywatel Polski podlega prawu polskiemu. A może w konkordacie są klauzule opisujące, które przestępstwa podlegają ściganiu przez państwo polskie, albo które artykuły kodeksu pozwalają na prowadzenie śledztwa.

Immunitet dyplomatyczny Watykanu nie jest tożsamy z immunitetem polskim. Polska prokuratura zapytuje, czy czyny polegające na czynnościach seksualnych z wykorzystaniem osób poniżej lat 15 i utrwalaniu treści pornograficznych z małoletnimi poniżej lat 15 objęte były immunitetem dyplomatycznym przyznanym abp. Józefowi Wesołowskiemu na Dominikanie.

Wcale to pytanie nie jest bezzasadne. Bo w Watykanie do lipca br. prawo dopuszczało czynności seksualne z innymi osobami już powyżej 13. roku życia. Wesołowski jakby się załapał na staro prawo przed Franciszkiem. Niemniej prawo watykańskie nie obowiązuje w Polsce, ani w Dominikanie.

Wniosek warszawskiej prokuratury na razie jest na biurku prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta. I ten ma nie lada orzech do rozgryzienia. Konkordat nie tyle wiąże ręce organom prawnym, co dopuszcza tyle rozlicznych interpretacji prawnych, iż nie wierzę, aby nasi prawnicy na wokandzie poradzili sobie z odpowiednią kongregacją watykańską, która ma doświadczenie tysiącleci.

Międzynarodowa umowa bilateralna między Polską a Watykanem jest nie z tego świata, nie z tego czasu. A te schody dopiero się zaczęły, stąd mobilizacja biskupów, że "w Polsce się rozpoczęła fala nienawiści wobec Kościoła" (akurat bp Kazimierz Ryczan).

niedziela, 20 października 2013

Prośba do bandytów: nie napadajcie na księży!

Na plebanii parafii Chrystusa Zbawiciela w Przasnyszu doszło do napadu na wikarego. Rzecz wyglądała z grubsza: bandyta przed domofon powiedział: "złaź".

Ksiądz zszedł, po otwarciu drzwi usłyszał od bandyty pytanie o proboszcza, który był na pielgrzymce. Następnie bandyta grożąc, że wikaremu przestrzeli kolano, kazał mu iść do kancelarii. Wikary jednak zachował przytomność, zatrzasnął drzwi i uciekł. Powiadomiona została policja, lecz przybywszy na miejsce, nie zastała bandyty, który uciekł oknem.

Tyle było w relacji KAI (Katolickiej Agencji Informacyjnej). News był autorstwa Elżbiety Grzybowskiej. Od razu został poddany obróbce przez prawicowe portale: Fronda.pl i wPolityce.pl.

Portal Karnowskich wszczął larum: "Przed tygodniem przestrzegaliśmy, że nagonka na Kościół może mieć takie skutki. W obliczu kolejnych zajść, które to potwierdzają, apelujemy raz jeszcze o zaprzestanie używania języka nienawiści wobec Kościoła".

A Fronda podała informację, że policja nie wszczęła poszukiwań. Co nie jest prawdą, bo tego samego dnia (sobota, 19.10.2013) bandyta został ujęty, gdyż wikary podał rysopis, a policja wytypowała ewentualnych bandziorów.

Kolesia znaleziono w mieszkaniu konkubiny z 2 promilami alkoholu we krwi. Tę informację podaje portal eprzasnysz.pl za komunikatem policji.

Policja pisze: "Z niepokojem odczytaliśmy informację autorstwa pani Elżbiety Grzybowskiej dla Katolickiej Agencji Informacyjnej pt. „Przasnysz: napad na księdza z bronią w ręku”. Z artykułu wyłania się obraz przasnyskiej Policji, która miała zbagatelizować zgłoszenie o agresywnym w stosunku do duchownego mężczyźnie. Już pierwsze ustalenia jednoznacznie wskazują na to, że tak nie było, a autorka informacji w żaden sposób nie próbowała kontaktować się przed publikacją z jakimkolwiek przedstawicielem Policji".

Okazuje się, że "mężczyzna miał ze sobą przedmiot przypominający broń koloru zielonego" (z komunikatu policji). Stanowisko policji zostało przesłane do autorki artykułu, czyli Grzybowskiej.

Z komunikatu policji nie dowiadujemy się, czy bandyta miał ostrą broń, bo raczej broń koloru zielonego nie występuje w naturze. Może był to rodzaj straszaka, np. pistolecik na wodę. Niemniej zachowanie wikarego ks. Jarosława Borka jest bohaterskie.

Z komunikatu policji także nie dowiadujemy się, aby bandyta czytał, bądź oglądał liberalne media, które pisząc o pedofilii wśród kleru, miały powodować, że bandyta udał się na plebanię, a nie w inne miejsce, gdzie nie ma księży.

Dlatego mam prośbę do bandytów. Przyjdzie wam ochota na napad z "czymś zielonym w rękach" - na Boga - nie leźcie na żadne plebanie, bo portal Karnowskich i Fronda.pl napiszą "o języku nienawiści wobec Kościoła".

Bandyci! Zróbcie to dla wspólnego dobra. Proszę!

sobota, 12 października 2013

Franciszek podpadł niepokornym i wcale mu w Polsce nie będzie lekko


Bracia Karnowscy spostrzegli lukę, gdy zacukał się Tomasz Terlikowski przy pedofilii w łonie polskiego Kościoła i postanowili go zastąpić w formule "bardziej papiescy od papieża". A przy tym "bracia mniejsi" (jak ich nazwał prof. Sadurski) wykazali daltonizmem, nie spostrzegli, że papież papieżowi nierówny. Na stolicy Piotrowej zasiadł Franciszek, który wziął się za pedofilię w Kościele z większym zaangażowaniem, niż liberalne polskie media razem wzięte.

W tej sytuacji niemal wszyscy hierarchowie Kościoła padli na kolana i z różnym zaangażowaniem biją się w piersi: "mea culpa, mea culpa". Na ile to jest szczere, wie tylko ich spowiednik. Niemniej dopadła ich wieść, że w Kościele grzech pedofilii ma się całkiem dobrze, a przy tym jest zamiatany pod dywan, nawet gdy otrzyma sankcję prawną.

A tu proszę, wyjeżdżają niepokorni i stają w obronie grzechu - przede wszystkim przestępstwa, bo tak należy traktować pedofilię. Terlikowski powinien spojrzeć złym okiem na niepokornych, który to paradygmat nieszczęśliwie jest w posiadaniu Karnowskich. Odbiorą mu chleb na formułę "bardziej papiescy niż papież".

Niepokorni Karnowscy plus im podobni niepokorni na portalu niepokornych wPolityce.pl opublikowali list otwarty dziennikarzy polskich do dziennikarzy polskich. Poważnie! Tak się ta epistoła zwie. Karnowscy i im podobni piszą do samych siebie (jeżeli jesteśmy w stanie zaakceptować, iż karnowskopodopni są dziennikarzami). Jeżeli ktoś pisze, wcale nie jest dziennikarzem, ale ledwie nie jest analfabetą (kogo to formuła? Napiszę jak Kisiel: a zgadnij, kotku).

I piszą do siebie Karnowscy i im podobni, żeby zaprzestać "chęci zaszkodzenia Kościołowi". Język Karnowskich - poważnie (gdzie oni uczyli się języka polskiego, posługiwania się narracją żurnalistyczną? Nie będę badał, bo to uwłaczałoby mi).

Karnowscy i im podobni przede wszystkim powinni napisać do papieża Franciszka i do polskich hierarchów Kościoła, którzy z różnych zaangażowaniem padli na kolana i odczyniają swoją przeszłość, wyrażając skruchę: mea culpa.

Wychodzi na to, że największym wrogiem Kościoła - większym niż wszystkie polskie liberalne media jest Franciszek, który "zaszkadza Kościołowi".

Podejrzewam zupełnie coś innego. Mianowicie: Franciszek szkodzi polskiemu Kościołowi, bo ten Kościół katolicki globalny zamierza dopiero leczyć. Ba, jeszcze nie postawił diagnozy. A dziennikarze (rzeczownik powinien być w cudzysłowie) podobni Karnowskim zajmują się martwym Kościołem, a na pewno nieludzkim, który toleruje pedofilię. No, ale ktoś w tym kraju musi być nieludzki, martwy, truchłem, wampirem.

Takie są wartości humanitarne i "chrześcijańskie" dziennikarzy karnowskopodobnych. Zupełnie inne niż Franciszka.

piątek, 27 września 2013

Polski Kościół nie wybacza, ale prosi o wybaczenie



Polski Kościół katolicki przyciśnięty do ściany przez pedofilskie fakty w swoich szeregach, z których nie może nijak się wykręcić, przemówił ludzkim głosem bp. Wojciecha Polaka. Ten głos jest jednak miękki: "Każda ofiara pedofilii domaga się, by Kościół nie tylko przeprosił, ale by podjął bardzo głęboką refleksję. "Przepraszam" to najsłabsze słowo, które można powiedzieć".

Kolejny raz Kościół okazuje się słabiutkim ogniwem naszej współczesności. Kruszy się w każdym wymiarze. Seksualnym - szczególnie, gdyż zakłamał ekspresję człowieka. Seks jest biologiczną potrzebą człowieka - i możliwe - że większą determinantą naszej obecności w wymiarze materii (ewolucji), większą niż głód, gdyż musimy się kopiować, powielać (DNA).

W związku z tym moralność samomianowańców jako funkcjonariuszy Boga sięgnęła dna. Bp Polak zdobywa się na przeproszenie. Jest zbrodnia (bo dla mnie pedofilia jest tego rodzaju czynem - nie ujętym w Dekalogu), musi być kara.

Zbrodnia i kara - dualizm przyczyny i skutku wykreowany w postaci umowy społecznej, ewolucji układania stosunków miedzy ludźmi i społecznościami, pod co podpisały się religie i kościoły, które są wtórne do ewolucji życia jako takiego. Za zbrodnię pedofilii - odebranie godności młodemu człowiekowi - kara należy się, jak Raskolnikowowi. I - wierzajcie mi - za Kościołem na Syberię pokuty nie uda się żadna Sonia Marmieładow. Takich osób, jak Sonia nie ma w łonie Kościele i poza nim. Polski Kościół to narzędzie polityczne dla partii takiej jak PiS i narzędzie egzystencji dla kleru.

Czy Kościół polski może się oczyścić? Nie! Jeżeli wypędza ze swoich szeregów takie osoby, jak ks. Wojciech Lemański, a wcześniej robił to np. z abp. Józefem Życińskim i ks. Józefem Tischnerem.

Kościół ma wsparcie polityczne, ale jest ono chwiejne - gdyż korzyści dla obydwu stron dzisiaj są wymierne, jutro takimi nie będą i to niemal na pewno - tak należy traktować postawę posłów z czarnosecinnego parlamentarnego zespołu ds. przeciwdziałania ateizacji. Bo tak naprawdę to ci posłowie są najlepszymi ambasadorami tego z czym walczą: ateizacji. Fałsz aksjologiczny został wyprzedzony przez fałsz epistemologiczny.

Fundacja "Nie lękajcie się", która dopiero raczkuje - dokona jednak tego, co zrobiły podobne przedsięwzięcia w Irlandii i w innych krajach - odpowiedziała bp. Polakowi: "O pomoc psychologiczną zatroszczymy się sami. Domagamy się odszkodowań".

Żądanie pieniędzy to dla Kościoła jedna z dotkliwszych kar, o czym świadczy walka kleru o odpis podatkowy z władzą. Zresztą w jaki sposób duchowny, który jest w celibacie (w anty-naturze), miałby gwarantować, że nie nadużyje sfery intymności, gdy do tej pory nadużywał. Kościół pobłądził, znalazł się na manowcach, a wraz z nim masa wiernych, która zawierzyła.

Polski Kościół wchodzi w okres hibernacji etycznej i aksjologicznej. Czy z niej odżyje? Nie mnie prorokować, acz te wartości, przy których ta instytucja obstaje, skazują go na trwałe pozostanie w tym stanie - w tej wieczności. Gatunki żywych istot giną, giną religie i ich kościoły. Tak było do tej pory, dlaczego miałoby się to zmienić.

środa, 25 września 2013

Prymas abp Kowalczyk zawraca kijem prawo feudalne na prawo rzymskie


Prymas Józef Kowalczyk raczy żartować, iż "w Kościele nie ma odpowiedzialności zbiorowej. Ksiądz, który skrzywdził, musi sam to naprawić".

Jaka to logika? Ani wg prawa rzymskiego, ani feudalna, a feudalną instytucją jest Kościół rzymsko-katolicki. Nawet dokładnie nie wiem, jaki tytuł - wg prawa kanonicznego - ma abp Kowalczyk. Czy prymas Polski, czy prymas RP, jak wskazywałaby Konstytucja RP? A może Konkordat zawiera klauzulę, iż w tytułach prymasowskich nie trzeba pisać "republika (rzeczpospolita)".

Feudalizm odrzuca republikę. Mniejsza z republiką i jej ustrojem demokracją. Za proboszcza ponosi odpowiedzialność biskup, o czym dowodnie przekonaliśmy się przy okazji zdjęcia z probostwa ks. Wojciecha Lemańskiego przez abp. Henryka Hosera.

Ks. Lemański nie mógł odwołać się do sądu polskiego, ale do zwierzchności w kurii warszawsko-praskiej. A gdy nie otrzyma satysfakcjonującej odpowiedzi - do kongregacji w Rzymie. To jest zależność feudalna, a nie osobista. Tak mówi prawo rzymskie, które nie jest tożsame z watykańskim (kanonicznym), które jest prawem feudalnym.

W Polsce musi się zorganizować grupa ludzi pokrzywdzonych przez funkcjonariuszy Kościoła, aby jak w USA, sąd operujący prawem rzymskim, sądził takie kwoty pieniężne instytucji, iżby poczuła, że musi coś zrobić ze złem (choćby pedofilią) w swoim prawie feudalnym.

W Polsce dzięki politykom Kościół szarogęsi się w życiu publicznym i stara się wpływać na ducha i literę prawa, jak to zrobił prymas Kowalczyk (ciągle nie wiem Polski, czy RP) w tym krótkim cytaciku.

Ja nie mianowałem biskupów pedofilów i księży, ani nie wysyłałem ich na Dominikanę. Gdybym to zrobił mocą prawa feudalnego, byłbym za nich odpowiedzialny.

Także nie występowałem przeciw naturze i nie nakazałem nie uprawiać seksu, który jest prymarnym dla każdej istoty ludzkiej, jak głód. Prymas Kowalczyk zawraca głowę, zawraca prawo, zawraca cywilizacyjne rozstrzygnięcia prawne dotyczące równości ludzi i płci. A dlaczego? Bo tkwi w prawie feudalnym.

piątek, 20 września 2013

Papież Franciszek i polskie Kargule


Papież Franciszek nie ma dobrej prasy prawicowej w Polsce. Co rusz nad Wisłą go poprawiają, albo odwołują się do rozbieżności własnego zdania. Czołowym i zawsze pierwszym jest Tomasz Terlikowski. Franciszek powie coś rano, Terlikowski po południu ma "polską" odpowiedź, a wieczorem ubiera myśl papieża w dialektykę. A gdy Terlikowski się prześpi, z rana następnego dnia wszystkim tłumaczy, tj. mediom liberalnym i lewicowym, dlaczego papieża nie zrozumieli.

Terlikowski przyznaje się do swego szczęścia: "Ja na szczęście nie jestem duszpasterzem" I jako nieduszpasterz ma rozbieżne zdanie katolickie z papieżem, "będę obsesyjnie mówił o zabijaniu nienarodzonych, niszczeniu rodziny przez promowanie związków homoseksualnych i antykoncepcję".

A Franciszek - przypominam - dla jezuickiego pisma "La Civilta Cattolica" powiedział: "Nie możemy tylko upierać się przy sprawach związanych z aborcją, małżeństwami gejowskimi i stosowaniem metod antykoncepcji".

Terlikowski będzie jednak się upierał, rodzaj katolickiego Kargula. Mniejsza, Kargul Terlikowski z satysfakcją rozbija dzbanki i koszule Franciszka, twierdząc, że to są lewicowe i liberalne graty. Niestety, to są papieskie nowe słowa w zmurszałym Kościele, z którego na świeże powietrze i nowoczesność polski Kargul katolicki nie chce wyjść.

Publicystyka Terlikowski zatrzymała się w zakrystii i tam niech pozostanie. Bardziej interesująca może być publicystyka z listów pasterskich biskupów i z wiecowanie z ambon proboszczów. Na razie usłyszeliśmy niejakiego bp. Henryka Tomasika, który zarzucił komentatorom, iż "bardzo wybiórczo traktują przesłania Franciszka". Czyżby Tomasik swojego zwierzchnika traktował całościowo?

Jak mysz za miotłą siedzą tak mocarni arcybiskupi, jak Michalik, Hoser, Nycz. Ani nie pisną coś od siebie, nawet w stylu Kargula Terlikowskiego: "My tu w Polsce mamy inne problemy, niż Watykan. I dawaj: "Będziemy obsesyjnie mówić o Smoleńsku i TV Trwam". Coś w tym stylu.

Czekam na głos polskiego Franciszka, który rozruszałby naszą skamielinę, skruszył zapiekłość i trwanie w niedzisiejszości. "Na szczęście" - będę trzymał się języka Kargula - Franciszek nie jest duszpasterzem w Polsce, bo ktoś podobny do niego, lecz w hierarchii ledwie proboszcz, został wylany z probostwa w Jasienicy.

Franciszek zmienia Kościół, "na szczęście" nie rozpoczyna tej odgórnej rewolucji w Polsce, gdyż pożegnałby się ze swoim urzędem. Nie wiem, czy Watykan jest reformowalny, ale polski Kościół nie podlega żadnej ewolucji w czasie.

piątek, 6 września 2013

Kościół pozbawić możliwości grzechu mieszania się do polityki


SLD ma całkiem dobry pomysł, aby ustały "ataki na Kościół". Mianowicie chcą wprowadzenia zakazu agitacji wyborczej w kościołach. Pomysł-cymes. Zwłaszcza dotyczący tych hierarchów, którzy lekkomyślnie narażają się na grzech mieszania do polityki. Biskup, który będzie miał w tyle głowy zakonotowane, że nie może w liście pasterskim, bądź na ambonie wiecować za kandydatem PiS albo Jarosławem Kaczyńskim, nie narazi się na straty moralne.

Przede wszystkim: biskup nie palnie mówki o wskazanym kandydacie i na jakiego kandydata wierny ma postawić krzyżyk na karcie do głosowania. Taki hierarcha, biskup, proboszcz, od razu odczują, iż ataki na Kościół i na jego samego spadną. Summa summarum w większym okresie czasu owe ataki na Kościół mogą spaść o połowę. A nawet o więcej, bo pomysł SLD może być przegłosowany w Sejmie, a gdy do niego w przyszłej kadencji nie wejdzie Ruch Palikota, który nie poprze inicjatywy ustawodawczej, ataki na Kościół mogą spaść o wiele więcej.

Nie wiem, jaki ma interes SLD, aby tak troszczyć się o Kościół i o spadek ataków na niego, ale należę do ludzi pokojowych, zwłaszcza jako obserwator sfery politycznej. Uważam, iż polityka powinna zajmować się istotą: podnoszeniem dobrobytu i cywilizowaniem społeczeństwa, a nie tworzeniem takich luk w prawie, aby np. kusić Kościół do grzechu mieszania się do polityki, a nawet łamania zapisanego w prawie ustrojowym rozdziału Kościoła od państwa.

SLD jest, jakie jest, a ta inicjatywa ustawodawcza stawia ją w rzędzie partii dbających o tradycję, bo do niej należy Kościół. Chcą, aby ustały "ataki na tradycję", tj. jest Kościół. Nie podejrzewałbym postkomunistów o taką wielkoduszność, ale i im się ona zdarza.

wtorek, 13 sierpnia 2013

Krzyż Karola Szwalbe w rękach bp. Henryka Tomasika


Karol Szwalbe z bezimiennego komendanta policji w Radomiu stał się niemalże konsekrowanym na terenie swojej diecezji. Oto bp Henryk Tomasik krzyżem Karola Szwalbe pobłogosławił uczestników 35. Pieszej Pielgrzymki.

Wartościowym w nomenklaturze pielgrzymki jest przymiotnik "piesza". Czym dojechał bp Tomasik na swoje błogosławieństwo krzyżem im. Karola Szwalbe? Czy rowerem - jak zaleca, a zatem wymaga papież Franciszek - a może, jak pielgrzymi: per pedes. A może jeszcze inaczej.

Franciszek ma też do rozstrzygnięcia, czy bp Tomasik zaprowadza nowe porządki liturgiczne, posługując się krzyżem, którego hierarcha nie jest właścicielem, a jest nim Szwalbe, wszak zdjął go ze ścian swojego gabinetu.

Do rozstrzygnięcia jest problem wiarygodności krzyża im. Karola Szwalbe. Czy bp Tomasik miał certyfikat potwierdzający, że to ten właśnie krzyż. A takowy dokument może wystawić tylko komendant policji miejskiej w Radomiu Szwalbe.

Jeżeli nie byłby to ten krzyż - krzyż Szwalbe - bp Tomasik dopuściłby się kłamstwa, szalbierstwa i mistyfikacji. Zdaje się, że hierarcha wie, co powiedział o podobnych postawach moralnych Chrystus i do kogo powiedział.

Nie wiem, do jakiego okresu swoich dziejów dotarł polski Kościół. W literaturze - a dzieje cywilizacji zachodniej posługują się nazewnictwem zaczerpniętym z literatury - po grotesce zwykle następuje burleska, w sztuce filmowej odpowiednikiem tej ostatniej jest komedia slapstickowa.

I nie jestem pewien, czy w tym slapsticku bp Tomasik jest Chaplinem kopiącym w tylną część ciała żandarma? A żandarmem jest komendant Szwalbe, aby trzymać się logiki. Zaś nie podejrzewam, aby bp Tomasik miał świadomość geniusza komedii Chaplina, wychodzi mi na to, iż jest li tylko żandarmem nie swojego krzyża.

W narracji slapstickowej żandarm był i jest pośmiewiskiem. Bp Tomasik sprowadził Kościół i jego symbol na takie ścieżki. Zwykle po kopnięciu, żandarm wpadał w głęboką kałużę, w przepaść, w niebyt. Ten gest liturgiczny - błogosławieństwo nie swoim krzyżem - to zapowiedź kresu, końca "takiej postaci świata". Jeżeli bp Tomasik jest głęboko wierzący - a powinien - może zapytać wiszącego na krzyżu Chrystusa, czy on, który umarł za grzechy ludzi, odczuwa cios profanacji wymierzony przez hierarchę, czy ten cios go nie boli?

No, ale... Hierarchów mamy takich, jakich mamy, jak bp Tomasik, który pielgrzymujących pieszo błogosławił krzyżem im. Karola Szwalbe. No i czym bp Tomasik odjechał z miejsca błogosławieństwa pielgrzymów pieszych, ze Mstowa k. Częstochowy? Rowerem, czy per pedes?

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Franciszek jak Gorbaczow. Czy skończy jak on?



Tomasz Lis wierzy, że na czele Kościoła stanął reformator. Nie pisze czy wielki reformator, a jeżeli porównuje go do Michaiła Gorbaczowa, śmiem przypuszczać, iż tak.

Porównanie nie spodoba się prawicy, która zafiksowana jest na "nie" na wszystko, co pochodzi z komuny. Dla prawicy najlepiej byłoby, gdyby komuna trwała, nie istnieliby, ale mieliby przynajmniej czyste sumienia.

Franciszek jak Gorbaczow. Śmiałe. Otwarcie wierzei Kościoła, aby go przewietrzyć z zaduchu moralnego, zakleszczenia cywilizacyjnego, z przekrętów finansowych. Jakby nie patrzył, Franciszek chce darować ludzkości Kościół z ludzka twarzą. Przedsięwzięcie zaiste dziejowe, bo do tej pory w Polsce Kościół ma twarz ojca Rydzyka, w innych krajach raczej Kościołem się nie przejmują, bo w wielu jest już wielkim nieobecnym, jest tradycją, jak we Francji, gdzie zapomniano o Kościele i o Rewolucji Francuskiej.

Na razie Franciszek podoba się mediom. Podobają się jego gesty i uniesienia - dosłownie - jako owo w samolocie, gdy wyraził się o homoseksualistach.

Bardziej mnie interesuje nauczanie Franciszka, niewiele o nim wiem, a to, że ma być jak najbliżej prostego człowieka, też niewiele tłumaczy. Jak sobie poradzi z figuratywnością świata zza cienkiej czerwonej linii, jak z dziewictwem Maryi, z cudami, które np. u nas mają się świetnie, ostatnio udostępniono nawet na tę ewangeliczną okoliczność Stadion Narodowy (za opłatą).

Franciszek z racji przyjętego imienia Kościół widzi ubogim, a w każdym razie jego pasterzy. To nie jest powrót do źródeł, to powrót do otwartości, którą Kościół co pewien czas definiuje (albigensi, katarzy, bogomiłowie), ale zawsze jak przy okazji pierestrojki i głasnosti spotyka się z puczem Janajewa.

Tego się obawiam, że Janajew przyjdzie z jakiegoś silnego Kościoła narodowego, np. z Polski. O. Rydzyk jest zaprawiony w bojach "w obronie" i może zechcieć Gorbaczowa Kościoła usunąć. Ale może być tak, że po Franciszku przyjdzie Jelcyn i podpisze akt niepodległości dogmatów Kościołów, klerowi pozwoli na ożenek, kobiety wpuści do celebry przed ołtarzem. Albo nawet ogłosi zerwanie konkordatów, które wiążą Kościoły w poszczególnych krajach z miejscowymi nacjonalizmami.

Obserwuję tylko Kościół polski. Jedyna nauka, jaką pobrali miejscowi hierarchowie od Gorbaczowa z Watykanu jest, iż ogłosili sierpień miesiącem abstynencji. Gorbaczow też ogłosił, też przegrał, ale przynajmniej zaowocowało w literaturze genialną pozycją "Moskwa - Pietuszki" Wienii Jerofiejewa. Katolicyzm w tej chwili nie ma żadnego porządnego pisarza, ostatni Graham Greene dawno zeszedł. Terlikowski nie pisze, uprawia publicystykę i celebrę medialną - zresztą gdyby zaczął pisać, pożegnałby się ze swoimi wartościami.

A może Franciszek chce zrobić z Kościoła to, co się stało z największym politykiem w dziejach Kościoła Szawłem/Pawłem, zechce olśnić świat za pomocą epifanii. Zrozumiałaby stała się reakcja Ewy Wójciak na Facebooku w dniu, gdy konklawe zakończyła teatrum z dymem z Kaplicy Sykstyńskiej.

Wszystkie metafory związane z Franciszkiem są ryzykowne. Na pewno jest niewygodną postacią publiczną dla każdej ze stron post-ideowego świata, w którym tak naprawdę nie ma lewicy, prawicy, zostały co najwyżej nacjonalizmy, ale Kościół z ludzką twarzą mógłby łagodzić obyczaje.

poniedziałek, 29 lipca 2013

Impresje w rycie terlikowskim


Na papieżu Franciszku prawdopodobnie wszyscy się zawiodą: zagorzali, średni i letni katolicy, zawiodą się funkcjonariusze Pana Boga, hierarchowie. Nie jest zawiedziony kard. Stanisław Dziwisz, zrobił interes życia.

Po jednodniowej euforii w Polsce, zaczynają się pojawiać pierwsi niezadowoleni, wśród nich Tomasz Terlikowski, który w kraju jest świeckim sędzia sumień katolickich - Tomasz Temida od katolików. Franciszek na pokładzie samolotu, w drodze powrotnej z Brazylii powiedział w obecności dziennikarzy, czego nie jest w stanie zaakceptować "prosta, katolicka moralność" naczelnego Frondy: - Jeśli ktoś jest homoseksualistą i poszukuje Boga oraz ma dobrą wolę, to kim ja jestem, by go osądzać?

Zwłaszcza, że donoszą o tym takie "homopropagandowe media", jak "Washington Post", "Huffington Post", "New York Times", "Guardian", BBC.

Zupełnie z równowagi została wyprowadzona ferajna Terlikowskiego na forum Frondy, która dowiedziała się, że Franciszek zakonowi Franciszkanów Niepokalanej zabronił codziennego odprawiania mszy w rycie trydenckim, orzekli, iż "źle się dzieje w Kościele Franciszka".

A jeden z internautów rytu trydenckiego tę wieść na stronach Frondy skomentował: "Czas się ewakuować do FSSPX (Bractwo Św. Piusa X - rytu trydenckiego); niech Franek ma swój ubogi Kościół, niech odprawia msze używając puszki od piwa zamiast kielicha i dekla od słoika jako pateny. Niech założy na siebie stare prześcieradło, najlepiej od pary gejów, a zamiast pastorału może używać kija od miotły. Ja już mam dość dziadostwa".

Jak tak dalej z Franciszkiem pójdzie, Terlikowski może zmienić wiarę, winno to mieć na względzie jego otoczenie. W Polsce zielonoświątkowców jest niewielu, są jednak bliscy rozumienia "prostej, nieskomplikowanej moralności", czyli w rycie terlikowskim.

Terlikowskiego z tych powodów nie można potępiać. Żyje w liturgii i "prostej katolickiej moralności" w okolicach Średniowiecza. To zdecydowanie bliżej naszych czasów, niż proponuje Franciszek, mianowicie powrót do źródeł, czasów pierwszych chrześcijan.

Biskupom polskim też Franciszek przestanie się podobać - oprócz Dziwisza, który zrobił interes życia - gdyż w czasach pierwszych chrześcijan biskupem gminy zostawał wierzący, który musiał mieć akceptację większości uzyskaną w procedurach demokratycznych.

Terlikowski jest jednak ambitny, każde słowa papieża potrafi przerobić na swoje kopyto. a przy tym pamiętliwy, cecha u katolika uczęszczającego do spowiedzi pożądana. Rozważam nawet taką ewentualność, iż ambicja Terlikowskiego może sięgać tamtego świata. Oto znajduję się w Dolinie Jozafata, a ruchem zawiaduje sierżant Terlikowski, jak w "Czterech pancernych i pies" Rosjanka kierująca ruchem na moście. Terlikowski jednych przepuszcza do wieczności, a drugich wstrzymuje, skazuje na przemiał.

Na razie Terlikowski jest odpowiednikiem sowieckiej żołnierki z chorągiewkami na tym świecie, ale kto wie, kim będzie w wieczności. Kto wie? Może faktycznie po drugiej stronie cienkiej czerwonej linii panuje ryt terlikowski.

niedziela, 14 lipca 2013

Kościół jest w Polsce jedynym Dzierżyńskim systemu wartości



O. Tadeusz Rydzyk po otrzymaniu koncesji na multipleks cyfrowy musi przeformatować cele dla swojej owczarni, aby chodziła w procesjach po ulicach polskich miast w "obronie imperium medialnego". Niezbyt ostro brzmiały słowa redemptorysty: "to, że powiedzieli, że dadzą miejsce na multipleksie, nie oznacza, że tak będzie". Zwłaszcza, że wcześniej przyznanie multipleksu dla telewizji Rydzyka zostało nazwane przez niego samego "cudem".

Na Jasnej Górze zgromadziła się pielgrzymka Rodziny Radia Maryja. Dużo szerszą wizję dla owczarni roztoczył miejscowy abp Wacław Depo, do którego pielgrzymka przybyła: "My w Polsce nie uczymy się takiej schizmy, która chce odebrać Kościołowi realny wpływ na życie wiernych."

Cóż ta schizma miałaby oznaczać? Przecież nie rozłam w łonie Kościoła. Niepodzielnie wszak rządzi w nim o. Rydzyk za pomocą swojego imperium medialnego, a taki ks. Wojciech Lemański to zaledwie wyrzutek (sztuk: jeden), czarna owca kleru.

Jeżeli wczytać się w słowa abp. Depo, szybko dochodzi się do konstatacji, że chodzi o schizmę Kościoła i Polski. W kraju są tacy, którzy chcą rozdzielić Kościół od państwa. Na to Kościół mówi: nie.

Wsparcie hierarcha dostał od pielgrzyma Jarosława Kaczyńskiego, który przyjechał na błonia Jasnej Góry, gdyż tyle koczuje tam elektoratu. Nie można go zmarnować. Przypomnę, że prezes PiS domaga się wpisania do preambuły Konstytucji RP o roli tradycji Kościoła i katolicyzmu, jako nierozdzielnej od państwa. W czym przypomina innego patriotę Edwarda Gierka (prezes PiS tak nazwał I sekretarza KC PZPR w czasie kampanii prezydenckiej 2010 roku), ten też chciał wpisać w 1976 roku "wieczystą przyjaźń z ZSRR".

Kaczyński nie zawiódł hierarchów i rządzącego Kościołem o. Rydzyka, sformułował kolejne zdanie, które powinno być wpisane do leksykonów retoryki politycznej: "Nie ma Polski bez Kościoła, bo Kościół jest jedynym dzierżycielem systemu wartości, który Polacy znają".

Pisząc prostymi słowy: Kościół jako jedyny dzierży (trzyma) system wartości. Chwyci nas w imadło swoich wartości, bo innego dzierżyciela nie znamy. Znowu odbija się ta czkawka z historii, w której byli jedyni dzierżyciele, a Dzierżyński tak lingwistycznie się dopasowuje.

Nic nie przekłamię, gdy strawestuję Kaczyńskiego i napiszę zamiast prezesa precyzyjniej niż on powiedział (przecież nie czytał z kartki): "Kościół jest w Polsce jedynym Dzierżyńskim systemu wartości".


czwartek, 11 lipca 2013

Antysemickie skłonności abp. Hosera


Nie jestem zanadto zdziwiony, że abp Henryk Hoser ma "skłonności" antysemickie i chciał zaglądać do majtek ks. Wojciecha Lemańskiego, czy aby nie jest obrzezany i nie należy do niewłaściwego narodu.

Ani nie jestem zdziwiony, że zbierał haki na proboszcza niewielkiej parafii. Ludzie tego sznytu mają takie predylekcje.

Nie jestem zdziwiony, iż abp Hoser nie potrafi w swoim - imieniu wysłannika Watykanu - i Kościoła stanąć przed błędami popełnionymi w Rwandzie, gdy Kościół z tamtejszymi władzami - wywodzącymi się z plemienia Hutu - tworzył mariaż "ołtarza i tronu", co doprowadziło do ludobójstwa ok. miliona Tutsi. Dzisiaj hierarcha żenująco tłumaczy się, że w tym czasie nie było go w Rwandzie. Hoser nie wyraża żadnego żalu, skruchy.

Arcybiskup nie potrafi stanąć przed odpowiedzialnością własną i instytucji, okrywa hańbą Kościół i hierarchów. Nie potrafi utoczyć kropli łzy, uszanować takiego człowieka, jak ks. Lemański, który nie tylko potrafił pojechać do Jedwabnego, nałożyć na głowę jarmułkę, ale prowadzić dialog z Żydami. Jak bogaty wewnętrznie jest ks. Lemański świadczy choćby ostatni jego wpis blogowy "Norymberga - Jedwabne - Jasienica". Przepiękny humanistycznie i literacko.

Tradycja Kościoła w dużej części jest antysemicka, jawne popieranie endecji przed II wojną doprowadziło do Jedwabnego'1941, który jest symbolem resentymentu do "sąsiadów".

Tę "tradycję" pielęgnował skrycie abp Hoser, a jawnie spora część kleru i publicystów z nimi związanych, którzy dają upust swej skłonności do "czystości krwi" Polaków w mediach o. Rydzyka.

Hierarchów polskiego Kościoła przygniata 7 grzechów głównych. Nie potrafią się z nimi zmierzyć. Kościół wydrążył się z wiary, z dialogu z wiernymi, z humanizmu. Jest pusty w środku, a wiernym owieczkom potrafi zaproponować tylko Johna Bashoborę, frontmana spektaklu kiczu na Stadionie Narodowym.

środa, 10 lipca 2013

Parafianie z Jasienicy kontra mianowańcy abp Hosera


Zmurszała struktura Kościoła (decyzyjno-personalna) doprowadziła do tego, że abp Henryk Hoser wykopał z małej parafii ks. Wojciecha Lemańskiego z arbitralnym uzasadnieniem, które nijak się ma do oceny parafian, których dotyczy.

Za Hoserem stawiło się plenum diecezji warszawsko-praskiej, składające się z dziekanów diecezjalnych, czyli mianowańców arcybiskupa. Inaczej wszak nie mogli postąpić, bo ich los, jak Lemańskiego, jest w rękach najwyższego kurialisty, o czym nieoględnie poinformowali w liście poparcia dla arcybiskupa: "Zapewniamy (...) o naszej kapłańskiej solidarności". Ni mniej, ni więcej - obrona funkcjonariuszy branżowych, obrona hierarchii przed dołami wiernych.

Krytykę mediów, a także wiernych z parafii jasienickiej, dziekani nazwali obowiązującą w takich przy takich okazjach sztancą językową, jaką używają korporacje: "medialną kampanią nienawiści".

Parafianie w Jasienicy są o niebo nowocześniejsi, bowiem podpisują listy poparcia dla swojego proboszcza. Należy to odczytywać, iż poparcie dla ks. Lemańskiego ma charakter demokratyczny i jest rodzajem wyrażania się w referendum.

Acz trudno temu poparciu parafian nadać ramy prawne, niemniej można powołać się na język kleru, którzy tokują o wyższości prawa naturalnego nad stanowionym - kanoniczne wszak jest stanowione. A naturalne to powszechny wyraz woli ludu.

Powinien wziąć to w swoje ręce jakiś rezolutny Jasienczan, zebrać odpowiednio wielką liczbę podpisów, pominąć plenum diecezjalne, głosowanie w referendum przedstawić, iż wymawia się abp Hoserowi głosem demokratycznym (komunalnym - bo takie były początki chrześcijaństwa, gdy wybierano biskupów decyzją gminy wiernych), głosem wiernych.

Prawdą jest, iż nie ma to zaczepienia w prawie kanonicznym, ale prawo nie jest stałe, każde prawo świata zachodniego posługuje się duchem prawa rzymskiego. Przedstawić nuncjuszowi swoją demokratyczna decyzję, iż abp Hoser w parafii w Jasienicy nie jest uznawany za hierarchę.

Może to odnieść oczekiwany skutek, bo w Watykanie papież Franciszek szykuje różne rewolucyjne posunięcia. Możliwe, iż jednym z nich będą większe wpływy katolików na decyzje zapadające w kuriach.

Ks. Lemański wzruszył feudalne struktury Kościoła w Polsce. Jakkolwiek jego sytuacja będzie wyglądała, wygra opcja Lemańskiego, który rozumie dynamikę dzisiejszego świata, a parafianie odwdzięczają poparciem, które jest z serca, a nie z zimnego bezwzględnego dekretu.

niedziela, 7 lipca 2013

Z młotkiem w tytule na krytyków Kościoła


Ulubiony portal patriotów wPolityce w tytule osądza zdarzenie w Opatowie. Tytuł: "Antyklerykalna nagonka przynosi skutki. Ksiądz z Opatowa zaatakowany młotkiem".

News jest prosty, jak drut: "58-letni ksiądz z jednej z opatowskich parafii (Świętokrzyskie) został w niedzielę zaatakowany młotkiem przez 34-latka. Duchowny z obrażeniami trafił do szpitala. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną ataku."

W tytule wiedzą, co było przyczyną ataku młotkiem: antyklerykalna nagonka. W treści newsa: na razie nie wiedzą. Z tego może wynikać, że napastnik czyta portale, w których opisuje się grzeszne zjawiska w Kościele, jak np. pedofilię.

Napastnik nie wytrzymał, chwycił, co miał pod ręką, a zdarzył się młotek i pogonił księdza. Ale też  mogło być tak, że napastnik przeczytał dewocyjny tekst na portalu wPolityce, nie zdzierżył bezkrytycznej apologii i pogonił pierwszego z brzegu księdza, akurat w Opatowie.

W każdym razie młotek w tytule dzierżą wPolityce. Młotkują podobnymi tytułami swoich czytelników.

piątek, 7 czerwca 2013

Nie możemy pozwolić na to, aby ks. Lemański był skazany przez Sanhedryn


Ks. Wojciech Lemański wbrew pozorom czyni bardzo wiele dla polskiego Kościoła. Abp Henryk Hoser może nakładać na niego wszelakie nakazy i zakazy, włącznie z ciśnięciem piorunem klątwy. Nie może go wydalić z Kościoła, bo proboszcz z Jasienicy odwoła się do instancji watykańskich.

A reform papieża Franciszka polscy hierarchowie panicznie się boją. Dobitnie to widać po pisaninie abp. Józefa Michalika, który swoim sprytem doszedł, iż wypasiona fura nie jest luksusem, a byłby nim koń.

Prędzej czy później zajmie się ks. Lemańskim Episkopat, którego stanowisko w każdej sprawie przypomina postanowienia Sanhedrynu. Nijak się mają do współczesnych problemów wiernych, stanu wiedzy o społeczeństwie, a są jedynie zabezpieczeniem interesów grupowych kleru.

Arcybiskupów i kardynałów stać tylko na zamiatanie problemów pod ołtarz. Zajęci są kasą, to jest główny problem polskiego Kościoła, jak wydębić od państwa 2 mld zł, których im brak do 8 mld, aby mogli spać spokojnie brzuchem do góry.

Tylko ks. Lemański potrafi mówić o rozlicznych grzechach Kościoła, potrafi dźwigać krzyż, który kler nałożył mu na plecy swoimi grzesznymi uczynkami. Nie chcę pisać, że choćby pedofilia w łonie Kościoła czyni z tej instytucji stajnię Augiasza. Ks. Lemański to żaden Herkules, to zwykły człowiek, kruchy i bardzo wrażliwy na zło.

Właśnie taki więcej może. Kohorty publicystów prawicowych wbijają w ks. Lemańskiego zardzewiałe gwoździe. Pozostali Polacy nie mogą zamienić się w gawiedź, aby sekundować tej publicznej egzekucji.

Nie możemy pozwolić, aby na naszych oczach Sanhedryn skazał go, a dobro ks. Lemańskiego rozwłóczyli dyspozycyjni legioniści.

czwartek, 6 czerwca 2013

Koń a sprawy polskiego Kościoła


Szef Episkopatu, abp Józef Michalik znalazł odpowiedź na ubogość, o którą apelował papież Franciszek. Hierarcha w "Niedzieli" napisał, że "Kościół musi być bogaty, aby móc pomagać. Ubóstwo to ma być przede wszystkim postawa duchowa".

Zmyślny ten polski duchowny, Michalik ma "ubogą postawę duchową". W to raczej nie wątpiłem. Gros hierarchów jest "uboga w postawę duchową". Taki o. Rydzyk nawet jest ubogi w "postawę" języka polskiego. Jest - odpowiednio - chromy, by nie powiedzieć niepełnosprawny, ale nie jest ubogi w dobra materialne, "aby móc pomagać ubogim".

To, co wyżej zacytowałem to pestka, w dalszej części tekstu abp Michalik jest jeszcze wyraźniejszy dialektycznie. Następujący kawałek wywyższa hierarchę polskiego nad takiego Michaiła Susłowa, ideologa Leonida Breżniewa, proszę przeczytać uważnie: Ubóstwo jest postawą duchową, której nie należy łączyć ani z nędzą, ani z abnegacją, ani z "dziadostwem". Kościół musi dysponować pewnymi środkami materialnymi, aby móc realizować przykazanie miłości bliźniego. Na pewno nie godzi się posługiwanie luksusem, skoro żyjemy z ofiar wiernych".

Wystarczy? Idźmy dalej, aby otworzyć usta na szerokość podziwu dla przewodniczącego KEP: "Luksusem jednak dziś już nie jest ani sprawny samochód, ani komputer, bo to narzędzia pracy. Luksusem dziś byłby np. koń, którego ksiądz pielęgnuje dla snobizmu. Luksusem nie jest na pewno diecezjalna czy ogólnopolska rozgłośnia radiowa ani Telewizja Trwam, która kosztuje bardzo wiele, ale pełni bardzo ważną rolę w ewangelizacji i formacji wiaryKościół w Polsce jest bogaty ludźmi, nie pieniędzmi".

Abp Michalik ma zatem dobrą furę, laptopa i komórę, ale nie posiada konia, który byłby luksusem, bo wyznaje "ubogą postawę duchową". Zgrzyta miedzy zębami, gdy  czyta się na głos takie słowa, ale też zgrzyta między zębami, gdy słyszy się takie słowa.

Kościół ubogim nie pomaga, bo taka pomocą nie jest ewangelizacja, Kościół z ubogich zdziera, wystawiając tacę co niedziela i na każdą posługę kościelną. To nie jest "postawa duchowa", to jest żebractwo. To prawda, że "Kościół jest bogaty w ludzi" - ilukolwiek ich jest - ale jest bogaty w ich zasoby materialne, wszak nie jest bogaty w "ubóstwo postawy duchowej".

Cytuję słowa arcybiskupa, którego dialektyka - Susłow to przy nim kmiotek - który tak buduje zdanie, aby sensy nie zderzały się bezpośrednio. Michalak w tej dialektycznej narracji uprawia fuszerkę moralną, a to się nie godzi. Jeżeli ewangelizacja to "ubóstwo postawy duchowej", to po kiego diabła potrzebna byłaby ona ludziom? Byle serial w telewizji daje więcej w "ubóstwie postawy duchowej".

Hierarcha w "Niedzieli" zajmuje się swoją grupą zawodową, klerem, a nawet ściślej wyższą hierarchią instytucji feudalnej. Ubodzy ludzie mają łożyć na ubogi Kościół, który stanie się w ten sposób bogaty (w ludzi - czyt. ich kieszeń), aby w zamian Kościół mógł ich ewangelizować.

To samo z TV Trwam, "która bardzo wiele kosztuje", ale "ewangelizuje" i "formatuje wiarą". Gdybym tych zdań hierarchy nie przeczytał, nie uwierzyłbym, że zawędrował on tak wysoko ze swoją "ubogą postawą duchową".

Arcybiskup wypowiada się w imieniu duchowieństwa wyższego, pozostali w KEP są jeszcze bardziej "ubodzy w postawę duchową". Przede wszystkich w tym tekście w "Niedzieli" da się odczuć klimat zagrożenia. Polski wyższy kler poczuł się zagrożony ze strony papieża Franciszka. Duchowieństwo nasze najlepiej czuje się w formule obrony.

W Polsce broni się tradycji, Kościoła, a nawet broni się TV Trwam. Tym razem polski Kościół został zaatakowany przez papieża Franciszka. Kościół się broni przed papieżem Franciszkiem, ten tekst w "Niedzieli" jest taką obroną przed ubóstwem za pomocą "ubóstwa postawy duchowej".

Kościół polski broni się też przed jednym zwykłym polskim księdzem Wojciechem Lemańskim (dostał nakaz milczenie od swojego biskupa), który podjął przynajmniej ważne tematy dla Polaków: in vitro, związki partnerskie i pedofilię w Kościele. Oczywiście abp Michalik podobnymi bzdurami się nie zajmuje, ale "ubogością w postawy duchowe", bo koń byłby luksusem. Abp Michalak nie posiada konia, za to luksusowy samochód, który służy mu do ewangelizacji i formatowania wiarą.

Jeszcze jeden cytat z Susłowa polskiego Kościoła: "Negatywnie rozumiane bogactwo dotyczy przede wszystkim naszej mentalności. Można mieć niewiele i obiektywnie być zaliczanym do grupy ludzi biednych, ale w swojej mentalności pozostawać człowiekiem bogatym, tzn. bardzo przywiązanym do tego, co się posiada".

Nie potrzeba żadnych wyrafinowanych rozważań filologicznych. W ostatnim zacytowanym zdaniu arcybiskupa dowiadujemy się, iż abp Michalak broni tego, co posiada, bo "zaliczany jest do grupy ludzi biednych". Broni "ubogości postawy duchowej", do której wszak nie zalicza się materialny luksusowy samochód. A tak mówi ks. Lemański na ten temat: "Ci biskupi, którzy przyjeżdżają wystawnymi furami pod sekretariat episkopatu, raz, drugi i trzeci sfotografowani zastanawiają się, jak ten samochód sprzedać".

środa, 5 czerwca 2013

Bronisław I Śmiały


Prezydent RP Bronisław Komorowski, jako świecka głowa państwa, wszedł w spór z Kościołem i znajduje się na ścieżce wojennej z tą instytucją, czyli na równi pochyłej do ekskomunikowania.

Dzisiaj narzędzia władzy są perswazyjne, skutki mogą być podobne, jak to w dawnych czasach bywało. Hierarchowie ogłosili wyższość prawa boskiego nad ludzkim, więc prezydent wszystkich Polaków spróbował pogodzić ten bicz boży z wrażliwą częścią ciała (rozumem), na spotkaniu w Lednicy powiedział, że "żyjemy w świecie zróżnicowanym i nie ma jednego prawa bożego".

Kościół powinien się z tego cieszyć, bo prezydent nad jedno prawo stanowione przez ludzi postawił wiele praw bożych. Wiele biczów bożych, istna chłosta.

A co usłyszał Komorowski ze strony Kościoła? Andrzej Jaworski z PiS, ktoś w rodzaju kościelnego w gmachu przy Wiejskiej, poczuł pismo nosem, wybiegł przed szereg, niewiele jednak zrozumiawszy, wypowiedział się, iż "jego słowa (prezydenta - przy. mój) o relatywizmie moralnym wprowadzają wiele osób w osłupienie".

Jaworski jako słup soli, żona Lota, jest w Sejmie z tego znany. Dużo ważniejsze słowa padły z ambony Kościoła, a taką są media o. Rydzyka. W Radiu Maryja ministrant "papieża z Torunia", ks. prof. Paweł Bortkiewicz zapowiedział: "Osoba, która reprezentuje takie poglądy, sama siebie wyklucza ze wspólnoty Kościoła".

Pozostaje kwestią, kto wykluczenie głowy państwa, prezydenta RP, oficjalnie ogłosi. Ekskomunika (wykluczenie) ma różną wartość w różnych ustach. Dzisiaj najwartościowsze są słowa o. Rydzyka, mniejszą wartość mają szefa Episkopatu abp Józefa Michalika, a mizerną prymasa abp Józefa Kowalczyka.

Nad głową państwa polskiego wisi klątwa. Jak sobie Komorowski z nią poradzi? Czy nauczył się czegoś z historii, z przypadku Bolesława Śmiałego, czy wycofa się do swojej skorupy Pałacu Prezydenckiego przy Krakowskim Przedmieściu?

Znając jego odwagę z czasów PRL, mam prawo sądzić, iż zachowa się wobec ekskomuniki jak poprzednik z XI wieku Bolesław. Narzędzia perswazji są dzisiaj zdecydowanie bardziej cywilizowane, łagodniejsze, niemniej winny być wprowadzone za pomocą dostępnego prawa, a tym - panie prezydencie - jest prawo stanowione przez ludzi, a nie bicz boży. Chłosta wyszła z użycia.

niedziela, 2 czerwca 2013

Jaką wiarę wyznaje Kościół polski i Hofman z PiS?


Adam Hofman nie należy do orłów intelektu, ani retoryki, pozostaje w służbie Jarosława Kaczyńskiego. Ministrant prezesa PiS uczęszcza do mediów, bo taką ma wyznaczoną rolę. Nie robi tego Kaczyński, bo w jakiejkolwiek polemice wypada słabo, a także wypada z torów, wykoleja się stwierdzeniami, które zawędrowały do leksykonów współczesnej retoryki politycznej, jak choćby "zbrodnia niesłychana". Podobnych witzów prezesa wystarczy na kilka stron publikacji i to drukowanych najmniejsza czcionką.

No więc ten "retor" Hofman powiedział cudne zdanie: "Odczepcie się od naszego Kościoła". Należy domyślać się, że od Kościoła polskiego, którego reprezentantami są o. Tadeusz Rydzyk, abp Józef Michalik i kard. Stanisław Dziwisz (kolejność jest nieprzypadkowa).

"Nasz" Kościół polski nie jest tożsamy z Kościołem katolickim - nawet nie był w czasie pontyfikatu Jana Pawła II - nijak się ma do Kościoła katolickiego, a ten próbuje na razie tylko retorycznie (podobno kroi się encyklika na lipiec/sierpień) zreformować papież Franciszek. Jeżeli będziemy się trzymali nomenklatury języka, Kościół emanujący z Watykanu nazwiemy powszechnym (katolickim), wyznającym chrześcijaństwo w rycie katolickim, to jak nazwiemy Kościół polski i co wyznający?

Uważam, że wiedza teologiczna i praktyka kleru pozwala na sformułowanie, iż polski Kościół nie wyznaje chrześcijaństwa (rytu katolickiego), ale wsobne, lokalne wierzenie: wiarę kościelną. Na tym Hofman wybija sobie retoryczne zęby, stwierdzając "nasz".

Polski Kościół wyznający wiarę kościelną nijak się ma do zapisów w Starym i Nowym Testamentach, w tym ostatni prawodawca - prawodawca wiary: podkreślić trzeba wężykiem - Jezus mówi "oddajcie, co boskie Bogu, co cesarskie cesarzowi". I na Golgocie oddaje ducha Bogu Ojcu (w cierpieniach), tak jak każdy z nas wierzących oddaje ducha Bogu na łożu śmierci.

Czy to jest prawo boskie? Tak to jest prawo boskie! Innego nie ma zanotowanego ani w Ewangeliach, ani w Starym Testamencie, bo taki choćby Dekalog jest zapisem 10. praw, które są norma społeczną, czyli moralnością. Moralność mówi o świętości życia, przy czym świętość nie spływa z niebios, ale z umowy społecznej. "Ja nie ruszę twojej świętości, dopóki ty tego nie uczynisz". "Świętość" jest opisana przez antropologię, która porusza się po terytorium starszym od chrześcijaństwa o tysiące lat.

Ministrant Kaczyńskiego Hofman nie zna takiej łacińskiej formułki "mea culpa", tak jak jej nie znają kardynał, arcybiskup i ojciec. Tę formułkę mają znać wierni wyznania kościelnego, a Franciszek, który chce być papieżem ubogich, jednak ją wyznaje.

Gdzie są spisane prawa boskie, wiedzą hierarchowie polscy wyznania kościelnego. Nikt tych praw boskich nie widział na oczy, a Konstytucję RP można nabyć za grosze.

Polski Kościół wyznaje wiarę kościelną, a w PiS wystarczy być ministrantem Kaczyńskiego i zostać posłem, otrzymywać pensję z budżetu państwa i wciskać kit tym, na których garnuszku się pozostaje.

Kim jest Hofman? "Nasz".