sobota, 24 sierpnia 2013

Kaczyński w wyborach prezydenckich może liczyć na bankową porażkę



Jarosław Kaczyński ma kłopot. Nie ma kogo wystawić w wyborach prezydenckich. Pozostaje mu jedno - samemu w nich wystartować.

Jakiś czas temu prezes PiS zasugerował, iż kandydatem jego będzie Piotr Gliński (prof.), ale podobno w badaniach pracowni Millward Brown ten może liczyć tylko na 4%. Rozpoznawalność żadna. Gliński nie wypromował się przez Alternatywy, ani nawet przez tablet, gdy prezes na trybunie sejmowej dał głos swemu kandydatowi na parapremiera rządu technicznego.

Ta sytuacja nie powinna zanadto dziwić, Kaczyński nikomu już nie pozwoli, aby był twarzą PiS, a kimś takim mógł być Gliński. Parapremier był spychany na drugi plan przez Kaczyńskiego, a nawet gdyby nieopatrznie był bardziej rozpoznawalny, prezes wszystko by zrobił, aby go skompromitować.

Zresztą prędzej, czy później, Gliński urwałby się z łańcucha Kaczyńskiego, gdyż ani nie wierzy w Smoleńsk, ani nie wyznaje populistycznych wartości pisowskich.

Kaczyński zatem musi się szykować na kolejną porażkę, bo z Bronisławem Komorowskim tylko to go czeka.

Do takich informacji dotarł dziennikarz  "Newsweeka" Michał Krzymowski:
Plan ze startem Glińskiego stoi jednak pod dużym znakiem zapytania. – Jeśli Solidarna Polska dostanie się do europarlamentu, to Gliński nie będzie mógł kandydować – stwierdził niedawno prezes PiS w jednej z prywatnych rozmów. - To logiczne. Jeśli Solidarna Polska prześlizgnie się przez wybory europejskie, to Ziobro pozostanie w grze i będzie kandydować na prezydenta. A Gliński jako były członek Unii Wolności i aktywista ruchów ekologicznych miałby z nim poważny problem. Szczególnie wśród słuchaczy Radia Maryja i wyborców skrajnie prawicowych - mówi polityk, który uczestniczył w tej rozmowie.

Ta sama pracownia Millward Brown przeprowadziła badania, jak dzisiaj wyglądałyby wybory prezydenckie. Dla PiS wyglądają jak katastrofa: Bronisław Komorowski – 50 proc., Zbigniew Ziobro – 11 proc., Janusz Palikot – 6 proc.., Leszek Miller – 5 proc., Janusz Korwin Mikke – 5 proc., Piotr Gliński – 4 proc. i Janusz Piechociński – 3 procent.

Jeden z polityków PiS miał powiedzieć:
 Prezes nie powiedział tego wprost, ale zrozumiałem, że, jeśli zawczasu nie zabijemy Solidarnej Polski, to nie będzie miał wyjścia i sam będzie musiał stanąć do tych wyborów.

Z niecierpliwością czekam na kolejne porażki Kaczyńskiego. Cieszą one, jak mało co w polskiej polityce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz