poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Franciszek jak Gorbaczow. Czy skończy jak on?



Tomasz Lis wierzy, że na czele Kościoła stanął reformator. Nie pisze czy wielki reformator, a jeżeli porównuje go do Michaiła Gorbaczowa, śmiem przypuszczać, iż tak.

Porównanie nie spodoba się prawicy, która zafiksowana jest na "nie" na wszystko, co pochodzi z komuny. Dla prawicy najlepiej byłoby, gdyby komuna trwała, nie istnieliby, ale mieliby przynajmniej czyste sumienia.

Franciszek jak Gorbaczow. Śmiałe. Otwarcie wierzei Kościoła, aby go przewietrzyć z zaduchu moralnego, zakleszczenia cywilizacyjnego, z przekrętów finansowych. Jakby nie patrzył, Franciszek chce darować ludzkości Kościół z ludzka twarzą. Przedsięwzięcie zaiste dziejowe, bo do tej pory w Polsce Kościół ma twarz ojca Rydzyka, w innych krajach raczej Kościołem się nie przejmują, bo w wielu jest już wielkim nieobecnym, jest tradycją, jak we Francji, gdzie zapomniano o Kościele i o Rewolucji Francuskiej.

Na razie Franciszek podoba się mediom. Podobają się jego gesty i uniesienia - dosłownie - jako owo w samolocie, gdy wyraził się o homoseksualistach.

Bardziej mnie interesuje nauczanie Franciszka, niewiele o nim wiem, a to, że ma być jak najbliżej prostego człowieka, też niewiele tłumaczy. Jak sobie poradzi z figuratywnością świata zza cienkiej czerwonej linii, jak z dziewictwem Maryi, z cudami, które np. u nas mają się świetnie, ostatnio udostępniono nawet na tę ewangeliczną okoliczność Stadion Narodowy (za opłatą).

Franciszek z racji przyjętego imienia Kościół widzi ubogim, a w każdym razie jego pasterzy. To nie jest powrót do źródeł, to powrót do otwartości, którą Kościół co pewien czas definiuje (albigensi, katarzy, bogomiłowie), ale zawsze jak przy okazji pierestrojki i głasnosti spotyka się z puczem Janajewa.

Tego się obawiam, że Janajew przyjdzie z jakiegoś silnego Kościoła narodowego, np. z Polski. O. Rydzyk jest zaprawiony w bojach "w obronie" i może zechcieć Gorbaczowa Kościoła usunąć. Ale może być tak, że po Franciszku przyjdzie Jelcyn i podpisze akt niepodległości dogmatów Kościołów, klerowi pozwoli na ożenek, kobiety wpuści do celebry przed ołtarzem. Albo nawet ogłosi zerwanie konkordatów, które wiążą Kościoły w poszczególnych krajach z miejscowymi nacjonalizmami.

Obserwuję tylko Kościół polski. Jedyna nauka, jaką pobrali miejscowi hierarchowie od Gorbaczowa z Watykanu jest, iż ogłosili sierpień miesiącem abstynencji. Gorbaczow też ogłosił, też przegrał, ale przynajmniej zaowocowało w literaturze genialną pozycją "Moskwa - Pietuszki" Wienii Jerofiejewa. Katolicyzm w tej chwili nie ma żadnego porządnego pisarza, ostatni Graham Greene dawno zeszedł. Terlikowski nie pisze, uprawia publicystykę i celebrę medialną - zresztą gdyby zaczął pisać, pożegnałby się ze swoimi wartościami.

A może Franciszek chce zrobić z Kościoła to, co się stało z największym politykiem w dziejach Kościoła Szawłem/Pawłem, zechce olśnić świat za pomocą epifanii. Zrozumiałaby stała się reakcja Ewy Wójciak na Facebooku w dniu, gdy konklawe zakończyła teatrum z dymem z Kaplicy Sykstyńskiej.

Wszystkie metafory związane z Franciszkiem są ryzykowne. Na pewno jest niewygodną postacią publiczną dla każdej ze stron post-ideowego świata, w którym tak naprawdę nie ma lewicy, prawicy, zostały co najwyżej nacjonalizmy, ale Kościół z ludzką twarzą mógłby łagodzić obyczaje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz