wtorek, 30 lipca 2013

Sasin został z dyshonorem. Co z nim zrobi?


Czy Jacek Sasin okaże się niepokornym posłem PiS i nie przeprosi prezydenta RP Bronisława Komorowskiego za słowa, które z taką ochotą przekazał w wywiadzie bardzo - ale to bardzo - obiektywnej gazecie "Nasz Dziennik". Słowa te pochodzą z trzeciej ręki - a dokładnie ucha - bo słyszał je ktoś, kogo świadek obrony Sasina, Maciej Łopiński, nie chciał wydać w sądzie.

Honorowi są Sasin i Łopiński rozpowszechniający plotki. Bo ten świadek, którego nie wydali nazwiska, mógł też słyszeć z innych ust, a tamten jeszcze od kogoś innego. Wychodzi na to, że ulubionym zajęciem posłów PiS jest analiza plotki w wywiadzie dla bardzo - ale to bardzo - rzetelnego "Naszego Dziennika".

Dla pamięci - owe słowa wypowiedziane przez Komorowskiego: "Lecha nie ma, ale został ten drugi" i zripostowane przez Radosława Sikorskiego: "Mamy jeszcze jedną tutkę". Jakoby miało to się dziać podczas mocno zakrapianej imprezy.

Honor prezydenta został odebrany, lecz sąd oddał mu honor, zostawiając Sasina z dyshonorem. Honor jest zero-jedynkowy. Pytanie: czy Sasin z dyshonorem przeprosi pierwsza głowę RP, który czasami ją zakrapia i czy Sasin będzie trzymał się swojej niepokorności. Mam nadzieję dowiedzieć się na ten temat z kolejnego wywiadu dla bardzo - ale to bardzo - rzetelnego "Naszego Dziennika".

Gdyby bookmacherzy przyjmowali zakłady na "przeprosi Sasin - nie przeprosi Sasin prezydenta Komorowskiego" uwzględniłbym swoją decyzję od casusu Rokita-Kornatowski i postawiłbym na komornika.

Polecam Sasinowi Perugię, w ciepłych krajach lepiej pielęgnuje się niepokorność, a przy okazji patriotyzm. A propos "drugiej tutki". Nigdzie nie mogłem doczytać, czym poleciał Jarosław Kaczyński do Gruzji. Czyżby to była tajemnica państwowa, aby służby Putina nie strąciły prezesa.

Nie doniósł tego na Twitterze niepokorny reporter Ryszard Czarnecki, ulubiony poseł nieżyjącego Andrzeja Leppera, a jedynie analizował "wspólne doświadczenia obydwu narodów Gruzji i Polski". A jakie to doświadczenia? "Myślimy podobnie o rosyjskim zagrożeniu".

Myślałem, że prezes PiS poleciał do Tbilisi po najwyższe odznaczenie tego kraju Order Zwycięstwa (nad Rosją - mój przyp.) św. Jerzego. Wiadomo, że Kaczyński ma największy wkład w zwycięstwo w Gruzji - i słusznie św. Jerzy mu się należy.

W każdym razie polska polityka kwitnie, kwitnie niepokorność polityków i reporterów. A Perugia kwitnie jeszcze bardziej, polecam ją Sasinowi, który może tam zaleczyć swój dyshonor. Rokita przetarł ścieżki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz