Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Franciszek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Franciszek. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 13 października 2013
sobota, 12 października 2013
Franciszek podpadł niepokornym i wcale mu w Polsce nie będzie lekko
Bracia Karnowscy spostrzegli lukę, gdy zacukał się Tomasz Terlikowski przy pedofilii w łonie polskiego Kościoła i postanowili go zastąpić w formule "bardziej papiescy od papieża". A przy tym "bracia mniejsi" (jak ich nazwał prof. Sadurski) wykazali daltonizmem, nie spostrzegli, że papież papieżowi nierówny. Na stolicy Piotrowej zasiadł Franciszek, który wziął się za pedofilię w Kościele z większym zaangażowaniem, niż liberalne polskie media razem wzięte.
W tej sytuacji niemal wszyscy hierarchowie Kościoła padli na kolana i z różnym zaangażowaniem biją się w piersi: "mea culpa, mea culpa". Na ile to jest szczere, wie tylko ich spowiednik. Niemniej dopadła ich wieść, że w Kościele grzech pedofilii ma się całkiem dobrze, a przy tym jest zamiatany pod dywan, nawet gdy otrzyma sankcję prawną.
A tu proszę, wyjeżdżają niepokorni i stają w obronie grzechu - przede wszystkim przestępstwa, bo tak należy traktować pedofilię. Terlikowski powinien spojrzeć złym okiem na niepokornych, który to paradygmat nieszczęśliwie jest w posiadaniu Karnowskich. Odbiorą mu chleb na formułę "bardziej papiescy niż papież".
Niepokorni Karnowscy plus im podobni niepokorni na portalu niepokornych wPolityce.pl opublikowali list otwarty dziennikarzy polskich do dziennikarzy polskich. Poważnie! Tak się ta epistoła zwie. Karnowscy i im podobni piszą do samych siebie (jeżeli jesteśmy w stanie zaakceptować, iż karnowskopodopni są dziennikarzami). Jeżeli ktoś pisze, wcale nie jest dziennikarzem, ale ledwie nie jest analfabetą (kogo to formuła? Napiszę jak Kisiel: a zgadnij, kotku).
I piszą do siebie Karnowscy i im podobni, żeby zaprzestać "chęci zaszkodzenia Kościołowi". Język Karnowskich - poważnie (gdzie oni uczyli się języka polskiego, posługiwania się narracją żurnalistyczną? Nie będę badał, bo to uwłaczałoby mi).
Karnowscy i im podobni przede wszystkim powinni napisać do papieża Franciszka i do polskich hierarchów Kościoła, którzy z różnych zaangażowaniem padli na kolana i odczyniają swoją przeszłość, wyrażając skruchę: mea culpa.
Wychodzi na to, że największym wrogiem Kościoła - większym niż wszystkie polskie liberalne media jest Franciszek, który "zaszkadza Kościołowi".
Podejrzewam zupełnie coś innego. Mianowicie: Franciszek szkodzi polskiemu Kościołowi, bo ten Kościół katolicki globalny zamierza dopiero leczyć. Ba, jeszcze nie postawił diagnozy. A dziennikarze (rzeczownik powinien być w cudzysłowie) podobni Karnowskim zajmują się martwym Kościołem, a na pewno nieludzkim, który toleruje pedofilię. No, ale ktoś w tym kraju musi być nieludzki, martwy, truchłem, wampirem.
Takie są wartości humanitarne i "chrześcijańskie" dziennikarzy karnowskopodobnych. Zupełnie inne niż Franciszka.
piątek, 20 września 2013
Papież Franciszek i polskie Kargule
Papież Franciszek nie ma dobrej prasy prawicowej w Polsce. Co rusz nad Wisłą go poprawiają, albo odwołują się do rozbieżności własnego zdania. Czołowym i zawsze pierwszym jest Tomasz Terlikowski. Franciszek powie coś rano, Terlikowski po południu ma "polską" odpowiedź, a wieczorem ubiera myśl papieża w dialektykę. A gdy Terlikowski się prześpi, z rana następnego dnia wszystkim tłumaczy, tj. mediom liberalnym i lewicowym, dlaczego papieża nie zrozumieli.
Terlikowski przyznaje się do swego szczęścia: "Ja na szczęście nie jestem duszpasterzem" I jako nieduszpasterz ma rozbieżne zdanie katolickie z papieżem, "będę obsesyjnie mówił o zabijaniu nienarodzonych, niszczeniu rodziny przez promowanie związków homoseksualnych i antykoncepcję".
A Franciszek - przypominam - dla jezuickiego pisma "La Civilta Cattolica" powiedział: "Nie możemy tylko upierać się przy sprawach związanych z aborcją, małżeństwami gejowskimi i stosowaniem metod antykoncepcji".
Terlikowski będzie jednak się upierał, rodzaj katolickiego Kargula. Mniejsza, Kargul Terlikowski z satysfakcją rozbija dzbanki i koszule Franciszka, twierdząc, że to są lewicowe i liberalne graty. Niestety, to są papieskie nowe słowa w zmurszałym Kościele, z którego na świeże powietrze i nowoczesność polski Kargul katolicki nie chce wyjść.
Publicystyka Terlikowski zatrzymała się w zakrystii i tam niech pozostanie. Bardziej interesująca może być publicystyka z listów pasterskich biskupów i z wiecowanie z ambon proboszczów. Na razie usłyszeliśmy niejakiego bp. Henryka Tomasika, który zarzucił komentatorom, iż "bardzo wybiórczo traktują przesłania Franciszka". Czyżby Tomasik swojego zwierzchnika traktował całościowo?
Jak mysz za miotłą siedzą tak mocarni arcybiskupi, jak Michalik, Hoser, Nycz. Ani nie pisną coś od siebie, nawet w stylu Kargula Terlikowskiego: "My tu w Polsce mamy inne problemy, niż Watykan. I dawaj: "Będziemy obsesyjnie mówić o Smoleńsku i TV Trwam". Coś w tym stylu.
Czekam na głos polskiego Franciszka, który rozruszałby naszą skamielinę, skruszył zapiekłość i trwanie w niedzisiejszości. "Na szczęście" - będę trzymał się języka Kargula - Franciszek nie jest duszpasterzem w Polsce, bo ktoś podobny do niego, lecz w hierarchii ledwie proboszcz, został wylany z probostwa w Jasienicy.
Franciszek zmienia Kościół, "na szczęście" nie rozpoczyna tej odgórnej rewolucji w Polsce, gdyż pożegnałby się ze swoim urzędem. Nie wiem, czy Watykan jest reformowalny, ale polski Kościół nie podlega żadnej ewolucji w czasie.
środa, 11 września 2013
Prowadzić otwarty i wolny od uprzedzeń dialog na temat wiary
Papież Franciszek odpowiedział listem Eugenio Scalfariemu, założycielowi lewicowej gazety "La Repubblica". Scalfieri deklaruje się, jako ateista i zadał Franciszkowi pytania związane z ogłoszoną w lipcu encykliką "Lumen fidei", której tytuł z pozycji nowoczesności można traktować, jako oksymoron - "Światło wiary".
Franciszek w liście wyraźnie podkreślił tę sprzeczność, wykluczającą się opozycję, której nadał rodowód oświeceniowy: "Między Kościołem i kulturą o chrześcijańskiej inspiracji z jednej strony a kulturą nowoczesną o oświeceniowym rodowodzie z drugiej, doszło do braku możliwości porozumienia".
Franciszek jeszcze wyraźniej podkreślił, że symbolem wiary chrześcijańskiej jest światło, która niestety jest przedstawiana, jako "mroki przesądów" sprzeczne ze światłem rozumu (oświeceniem).
Najważniejsza jest jednak deklaracja Franciszka: "Nadszedł czas, by zacząć prowadzić otwarty i wolny od uprzedzeń dialog na temat wiary".
Franciszek nie ustawia się w pozycji obrońcy wiary, obrońcy Kościoła, jest tym, którego "dotknęło światło wiary" ("mroki przesądów" - pozostanę przy pozycjonowaniu Franciszka). Franciszek nie boi się dialogu, a Scalfieri mógłby odpowiedzieć Franciszkowi i chętnym do dialogu hierarchom Kościoła: "Porozmawiajmy bez uprzedzeń o ateizmie".
W Kościele szykuje się odgórna reformacja. Na razie w Watykanie i Rzymie. Wyobraźmy sobie, że Adam Michnik popełnia podobną korespondencję, jak Scalfari i pisze po ważnym liście pasterskim do abp Józefa Michalika, albo abp Henryka Hosera.
Bodaj nie starcza na coś podobnego wyobraźni. A jednak tego samego dnia (środa, 11.09.2013) opublikowany zostaje list Franciszka i debata w "Wyborczej". Ta ostatnia ma skromniejsze cele - bo fundamenty - o sferze wolności w polskim Kościele. Na szczytach Kościoła nie mamy odpowiednika Franciszka (choć mogę się mylić), lecz niżej usytuowanego w hierarchii (dzisiaj wykluczonego), ks. Wojciecha Lemańskiego, który podjął rozmowę: "czas, by zacząć prowadzić otwarty i wolny od uprzedzeń dialog". Na razie o sferze wolności.
Nie będę relacjonował debaty w "Wyborczej", podkreślam tylko ferment, który dotyka wrażliwe dusze. Nie wiem, czy Michnik znał publikację we włoskiej "La Repubblica", debatę zakończył w podobnym duchu, jak Franciszek swój list: "Zobaczymy, jak będzie z tym dialogiem. Otóż ja jestem z jednej strony optymistą, lecz z drugiej - jestem ogromnym pesymistą. Optymistą jestem dlatego, że moje doświadczenie uczy mnie, że nie ma mocniejszego wspornika dla moralności indywidualnej i zbiorowej niż Ewangelia. Mówię to jako nieochrzczony; nie podlizuję się też żadnemu z biskupów - w moim położeniu byłoby to zresztą beznadziejne. Także dlatego jestem optymistą, że Pan Bóg ofiarował nam księdza Wojtka".
I jeszcze silniejszą konkluzję: "W moim przekonaniu zbliża się taki kryzys Kościoła w Polsce, jakiego nie widział ten Kościół od czasów reformacji". Kryzys - to znaczy po nim musi przyjść nowe. Na razie nowe w Watykanie w dialogu Franciszek - Scalfari.
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Franciszek jak Gorbaczow. Czy skończy jak on?
Tomasz Lis wierzy, że na czele Kościoła stanął reformator. Nie pisze czy wielki reformator, a jeżeli porównuje go do Michaiła Gorbaczowa, śmiem przypuszczać, iż tak.
Porównanie nie spodoba się prawicy, która zafiksowana jest na "nie" na wszystko, co pochodzi z komuny. Dla prawicy najlepiej byłoby, gdyby komuna trwała, nie istnieliby, ale mieliby przynajmniej czyste sumienia.
Franciszek jak Gorbaczow. Śmiałe. Otwarcie wierzei Kościoła, aby go przewietrzyć z zaduchu moralnego, zakleszczenia cywilizacyjnego, z przekrętów finansowych. Jakby nie patrzył, Franciszek chce darować ludzkości Kościół z ludzka twarzą. Przedsięwzięcie zaiste dziejowe, bo do tej pory w Polsce Kościół ma twarz ojca Rydzyka, w innych krajach raczej Kościołem się nie przejmują, bo w wielu jest już wielkim nieobecnym, jest tradycją, jak we Francji, gdzie zapomniano o Kościele i o Rewolucji Francuskiej.
Na razie Franciszek podoba się mediom. Podobają się jego gesty i uniesienia - dosłownie - jako owo w samolocie, gdy wyraził się o homoseksualistach.
Bardziej mnie interesuje nauczanie Franciszka, niewiele o nim wiem, a to, że ma być jak najbliżej prostego człowieka, też niewiele tłumaczy. Jak sobie poradzi z figuratywnością świata zza cienkiej czerwonej linii, jak z dziewictwem Maryi, z cudami, które np. u nas mają się świetnie, ostatnio udostępniono nawet na tę ewangeliczną okoliczność Stadion Narodowy (za opłatą).
Franciszek z racji przyjętego imienia Kościół widzi ubogim, a w każdym razie jego pasterzy. To nie jest powrót do źródeł, to powrót do otwartości, którą Kościół co pewien czas definiuje (albigensi, katarzy, bogomiłowie), ale zawsze jak przy okazji pierestrojki i głasnosti spotyka się z puczem Janajewa.
Tego się obawiam, że Janajew przyjdzie z jakiegoś silnego Kościoła narodowego, np. z Polski. O. Rydzyk jest zaprawiony w bojach "w obronie" i może zechcieć Gorbaczowa Kościoła usunąć. Ale może być tak, że po Franciszku przyjdzie Jelcyn i podpisze akt niepodległości dogmatów Kościołów, klerowi pozwoli na ożenek, kobiety wpuści do celebry przed ołtarzem. Albo nawet ogłosi zerwanie konkordatów, które wiążą Kościoły w poszczególnych krajach z miejscowymi nacjonalizmami.
Obserwuję tylko Kościół polski. Jedyna nauka, jaką pobrali miejscowi hierarchowie od Gorbaczowa z Watykanu jest, iż ogłosili sierpień miesiącem abstynencji. Gorbaczow też ogłosił, też przegrał, ale przynajmniej zaowocowało w literaturze genialną pozycją "Moskwa - Pietuszki" Wienii Jerofiejewa. Katolicyzm w tej chwili nie ma żadnego porządnego pisarza, ostatni Graham Greene dawno zeszedł. Terlikowski nie pisze, uprawia publicystykę i celebrę medialną - zresztą gdyby zaczął pisać, pożegnałby się ze swoimi wartościami.
A może Franciszek chce zrobić z Kościoła to, co się stało z największym politykiem w dziejach Kościoła Szawłem/Pawłem, zechce olśnić świat za pomocą epifanii. Zrozumiałaby stała się reakcja Ewy Wójciak na Facebooku w dniu, gdy konklawe zakończyła teatrum z dymem z Kaplicy Sykstyńskiej.
Wszystkie metafory związane z Franciszkiem są ryzykowne. Na pewno jest niewygodną postacią publiczną dla każdej ze stron post-ideowego świata, w którym tak naprawdę nie ma lewicy, prawicy, zostały co najwyżej nacjonalizmy, ale Kościół z ludzką twarzą mógłby łagodzić obyczaje.
poniedziałek, 29 lipca 2013
Impresje w rycie terlikowskim
Na papieżu Franciszku prawdopodobnie wszyscy się zawiodą: zagorzali, średni i letni katolicy, zawiodą się funkcjonariusze Pana Boga, hierarchowie. Nie jest zawiedziony kard. Stanisław Dziwisz, zrobił interes życia.
Po jednodniowej euforii w Polsce, zaczynają się pojawiać pierwsi niezadowoleni, wśród nich Tomasz Terlikowski, który w kraju jest świeckim sędzia sumień katolickich - Tomasz Temida od katolików. Franciszek na pokładzie samolotu, w drodze powrotnej z Brazylii powiedział w obecności dziennikarzy, czego nie jest w stanie zaakceptować "prosta, katolicka moralność" naczelnego Frondy: - Jeśli ktoś jest homoseksualistą i poszukuje Boga oraz ma dobrą wolę, to kim ja jestem, by go osądzać?
Zwłaszcza, że donoszą o tym takie "homopropagandowe media", jak "Washington Post", "Huffington Post", "New York Times", "Guardian", BBC.
Zupełnie z równowagi została wyprowadzona ferajna Terlikowskiego na forum Frondy, która dowiedziała się, że Franciszek zakonowi Franciszkanów Niepokalanej zabronił codziennego odprawiania mszy w rycie trydenckim, orzekli, iż "źle się dzieje w Kościele Franciszka".
A jeden z internautów rytu trydenckiego tę wieść na stronach Frondy skomentował: "Czas się ewakuować do FSSPX (Bractwo Św. Piusa X - rytu trydenckiego); niech Franek ma swój ubogi Kościół, niech odprawia msze używając puszki od piwa zamiast kielicha i dekla od słoika jako pateny. Niech założy na siebie stare prześcieradło, najlepiej od pary gejów, a zamiast pastorału może używać kija od miotły. Ja już mam dość dziadostwa".
Jak tak dalej z Franciszkiem pójdzie, Terlikowski może zmienić wiarę, winno to mieć na względzie jego otoczenie. W Polsce zielonoświątkowców jest niewielu, są jednak bliscy rozumienia "prostej, nieskomplikowanej moralności", czyli w rycie terlikowskim.
Terlikowskiego z tych powodów nie można potępiać. Żyje w liturgii i "prostej katolickiej moralności" w okolicach Średniowiecza. To zdecydowanie bliżej naszych czasów, niż proponuje Franciszek, mianowicie powrót do źródeł, czasów pierwszych chrześcijan.
Biskupom polskim też Franciszek przestanie się podobać - oprócz Dziwisza, który zrobił interes życia - gdyż w czasach pierwszych chrześcijan biskupem gminy zostawał wierzący, który musiał mieć akceptację większości uzyskaną w procedurach demokratycznych.
Terlikowski jest jednak ambitny, każde słowa papieża potrafi przerobić na swoje kopyto. a przy tym pamiętliwy, cecha u katolika uczęszczającego do spowiedzi pożądana. Rozważam nawet taką ewentualność, iż ambicja Terlikowskiego może sięgać tamtego świata. Oto znajduję się w Dolinie Jozafata, a ruchem zawiaduje sierżant Terlikowski, jak w "Czterech pancernych i pies" Rosjanka kierująca ruchem na moście. Terlikowski jednych przepuszcza do wieczności, a drugich wstrzymuje, skazuje na przemiał.
Na razie Terlikowski jest odpowiednikiem sowieckiej żołnierki z chorągiewkami na tym świecie, ale kto wie, kim będzie w wieczności. Kto wie? Może faktycznie po drugiej stronie cienkiej czerwonej linii panuje ryt terlikowski.
czwartek, 6 czerwca 2013
Koń a sprawy polskiego Kościoła
Szef Episkopatu, abp Józef Michalik znalazł odpowiedź na ubogość, o którą apelował papież Franciszek. Hierarcha w "Niedzieli" napisał, że "Kościół musi być bogaty, aby móc pomagać. Ubóstwo to ma być przede wszystkim postawa duchowa".
Zmyślny ten polski duchowny, Michalik ma "ubogą postawę duchową". W to raczej nie wątpiłem. Gros hierarchów jest "uboga w postawę duchową". Taki o. Rydzyk nawet jest ubogi w "postawę" języka polskiego. Jest - odpowiednio - chromy, by nie powiedzieć niepełnosprawny, ale nie jest ubogi w dobra materialne, "aby móc pomagać ubogim".
To, co wyżej zacytowałem to pestka, w dalszej części tekstu abp Michalik jest jeszcze wyraźniejszy dialektycznie. Następujący kawałek wywyższa hierarchę polskiego nad takiego Michaiła Susłowa, ideologa Leonida Breżniewa, proszę przeczytać uważnie: Ubóstwo jest postawą duchową, której nie należy łączyć ani z nędzą, ani z abnegacją, ani z "dziadostwem". Kościół musi dysponować pewnymi środkami materialnymi, aby móc realizować przykazanie miłości bliźniego. Na pewno nie godzi się posługiwanie luksusem, skoro żyjemy z ofiar wiernych".
Wystarczy? Idźmy dalej, aby otworzyć usta na szerokość podziwu dla przewodniczącego KEP: "Luksusem jednak dziś już nie jest ani sprawny samochód, ani komputer, bo to narzędzia pracy. Luksusem dziś byłby np. koń, którego ksiądz pielęgnuje dla snobizmu. Luksusem nie jest na pewno diecezjalna czy ogólnopolska rozgłośnia radiowa ani Telewizja Trwam, która kosztuje bardzo wiele, ale pełni bardzo ważną rolę w ewangelizacji i formacji wiary. Kościół w Polsce jest bogaty ludźmi, nie pieniędzmi".
Abp Michalik ma zatem dobrą furę, laptopa i komórę, ale nie posiada konia, który byłby luksusem, bo wyznaje "ubogą postawę duchową". Zgrzyta miedzy zębami, gdy czyta się na głos takie słowa, ale też zgrzyta między zębami, gdy słyszy się takie słowa.
Kościół ubogim nie pomaga, bo taka pomocą nie jest ewangelizacja, Kościół z ubogich zdziera, wystawiając tacę co niedziela i na każdą posługę kościelną. To nie jest "postawa duchowa", to jest żebractwo. To prawda, że "Kościół jest bogaty w ludzi" - ilukolwiek ich jest - ale jest bogaty w ich zasoby materialne, wszak nie jest bogaty w "ubóstwo postawy duchowej".
Cytuję słowa arcybiskupa, którego dialektyka - Susłow to przy nim kmiotek - który tak buduje zdanie, aby sensy nie zderzały się bezpośrednio. Michalak w tej dialektycznej narracji uprawia fuszerkę moralną, a to się nie godzi. Jeżeli ewangelizacja to "ubóstwo postawy duchowej", to po kiego diabła potrzebna byłaby ona ludziom? Byle serial w telewizji daje więcej w "ubóstwie postawy duchowej".
Hierarcha w "Niedzieli" zajmuje się swoją grupą zawodową, klerem, a nawet ściślej wyższą hierarchią instytucji feudalnej. Ubodzy ludzie mają łożyć na ubogi Kościół, który stanie się w ten sposób bogaty (w ludzi - czyt. ich kieszeń), aby w zamian Kościół mógł ich ewangelizować.
To samo z TV Trwam, "która bardzo wiele kosztuje", ale "ewangelizuje" i "formatuje wiarą". Gdybym tych zdań hierarchy nie przeczytał, nie uwierzyłbym, że zawędrował on tak wysoko ze swoją "ubogą postawą duchową".
Arcybiskup wypowiada się w imieniu duchowieństwa wyższego, pozostali w KEP są jeszcze bardziej "ubodzy w postawę duchową". Przede wszystkich w tym tekście w "Niedzieli" da się odczuć klimat zagrożenia. Polski wyższy kler poczuł się zagrożony ze strony papieża Franciszka. Duchowieństwo nasze najlepiej czuje się w formule obrony.
W Polsce broni się tradycji, Kościoła, a nawet broni się TV Trwam. Tym razem polski Kościół został zaatakowany przez papieża Franciszka. Kościół się broni przed papieżem Franciszkiem, ten tekst w "Niedzieli" jest taką obroną przed ubóstwem za pomocą "ubóstwa postawy duchowej".
Kościół polski broni się też przed jednym zwykłym polskim księdzem Wojciechem Lemańskim (dostał nakaz milczenie od swojego biskupa), który podjął przynajmniej ważne tematy dla Polaków: in vitro, związki partnerskie i pedofilię w Kościele. Oczywiście abp Michalik podobnymi bzdurami się nie zajmuje, ale "ubogością w postawy duchowe", bo koń byłby luksusem. Abp Michalak nie posiada konia, za to luksusowy samochód, który służy mu do ewangelizacji i formatowania wiarą.
Jeszcze jeden cytat z Susłowa polskiego Kościoła: "Negatywnie rozumiane bogactwo dotyczy przede wszystkim naszej mentalności. Można mieć niewiele i obiektywnie być zaliczanym do grupy ludzi biednych, ale w swojej mentalności pozostawać człowiekiem bogatym, tzn. bardzo przywiązanym do tego, co się posiada".
Nie potrzeba żadnych wyrafinowanych rozważań filologicznych. W ostatnim zacytowanym zdaniu arcybiskupa dowiadujemy się, iż abp Michalak broni tego, co posiada, bo "zaliczany jest do grupy ludzi biednych". Broni "ubogości postawy duchowej", do której wszak nie zalicza się materialny luksusowy samochód. A tak mówi ks. Lemański na ten temat: "Ci biskupi, którzy przyjeżdżają wystawnymi furami pod sekretariat episkopatu, raz, drugi i trzeci sfotografowani zastanawiają się, jak ten samochód sprzedać".
piątek, 29 marca 2013
Franciszek, arcybiskup ze swoimi słabościami i hołd polityków
Abp Sławoj Leszek Głódź został przez "Wprost" "trafiony" w bardzo niekorzystnym dla niego momencie - wyboru nowego papieża Franciszka. Nowe zewnętrzne i estetyczne wartości, które emanują w tej chwili z Watykanu, nie pozwoliły mu odpowiedzieć od razu na "chamstwo" dziennikarzy. Nawet milczał zwierzchnik polskiego kleru ojciec dyrektor z Torunia.
Wystarczyło jednak 10 dni, aby abp Głódź się otrząsnął, szeregi obrony zostały zwarte. Obrazek z czwartkowej mszy z Katedry Oliwskiej: emerytowany kapelan Wojska Polskiego grzmiący spod ołtarza, w pierwszej ławce posłowie PiS, w drugiej gdańscy radni z tej samej partii.
W Polsce mariaż władzy i Kościoła ma się dobrze. Najbardziej papiescy są politycy PiS, politycy innych partii przebierają nogami, aby ich klęczeniem w tych ławkach zastąpić.
Kościół w kraju nie musi bać się o kondycję materialną. A z moralnością sobie poradzi - wszak ma wpisaną w kanon grzechów, w razie czego sięgnie do świeckich podręczników etyki, że ma rację.
Hierarchowie obawiają się w tej chwili tylko jednej osoby - Franciszka. Bo co to za wartość, którą proponuje? Ubogość, skromność, posługę innym ludziom. Na czas postu (początku pontyfikatu) kler może schować lexusy i mercedesy do garażów, ale potem przecież biskupi muszą docierać do wiernych, aby składano im hołd.
W historii ścierają się dwie determinanty: personalistyczna i kolektywistyczna. Jeden człowiek wiele może, nawet wstrzymać procesy historyczne. Najczęściej jest tak, że to procesy historyczne stawiają na miernoty, które stoją na czele instytucji. I jakoś wszystko się toczy.
Papież Franciszek może okazać się każdym. Może być Atlasem, który dźwignie posadę Kościoła i uczyni z tej instytucji żywą społeczną tkankę, może z czasem się przystosować, lecz ze względu na wiek czasu na heroizm może mu nie starczyć.
Na co liczy polski Kościół? Że rdza nie dobierze się do ich lexusów i mercedesów w garażach w czasie postu zafundowanego przez Franciszka. Liczy też na wieczność, w której cisi i korni przetrwają, a czas da radę Franciszkowi, wszak na tym padole łez nie jest wieczny.
Kościół polski sobie poradzi. Można było zobaczyć to na obrazku z Katedry Oliwskiej, "politycy" PiS w hołdzie feudalnym złożonym temu, który też ma "swoje słabości".
środa, 20 marca 2013
Franciszek za związkami partnerskimi
Zdaje się, że Franciszek zaskoczy Kościół, a wartości "chrześcijańskie" mogą zamienić się w gruzy. Piszę wartości chrześcijańskie w cudzysłowie, bo wiele z nich nie jest chrześcijańskimi i nie są wartościami. Kler nie żyje wg Ewangelii, a Stary Testament zna po łebkach.
Kościół w dzisiejszej postaci to skamielina. Jorge Bergoglio wydaje się być postacią z zupełnie innej bajki. Acz nie należy przesadzać i oczekiwać cudów od zaraz.
Niemniej da się odebrać sygnały, iż hierarchom kolana drżą. a passus z "New York Times" okazać znamienny. Kilka lat temu w Argentynie toczyła się gorąca debata na temat związków par tej samej płci. Obecny papież miał w jej trakcie przekonywać biskupów argentyńskich do kompromisu i zaakceptowania związków homoseksualnych.
Amerykański dziennik, który podaje te informacje, jest jednym z najbardziej rzetelnych mediów na globie. Biograf Franciszka tak to ujął: "Kardynał uznał, że taki kompromis byłby wyborem mniejszego zła. Przekonywał do większego dialogu ze społeczeństwem".
Argentyńscy biskupi jednak w sprawie związków partnerskich Bergoglio przegłosowali, choć to on był prymasem. Dzisiaj Franciszek jest dla nich feudalnym prawodawcą wartości.
Jeżeli związki partnerskie uzyskałyby akceptację papieską, za ta wartością "chrześcijańską" inne ległyby w gruzach. In vitro, aborcja, itd.
Zaczyna się wszak już sypać podejście do materialności kleru. Jako duchowi przywódcy nie powinni przywiązywać wagi do majątku materialnego. Papież wiele może, włącznie ze zmianą "oblicza postaci świata". Zauważył to także guru lewicy, wybitny amerykański socjolog z Yale University, Immanuel Wallerstein. Franciszek to drugi władca globu - po prezydencie USA.
Kościół musi się zmienić, bo nie przetrwa postmodernizmu, a później będzie jeszcze "ciekawiej".
Subskrybuj:
Posty (Atom)