27,2% - tak brzmią pierwsze wyniki referendum warszawskiego ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Opozycjonista nr 1 będzie mógł ogłosić "moralne zwycięstwo". Wystarczy wszak trochę podskoczyć i robi się "moralne" 29%.
Referendum to jednak nie wybory, a przynajmniej takie było warszawskie. To był dylemat: iść, czy nie iść? Poprzeć PiS, czy być za HGW? To nie jest wybór.
Platforma dostała prawie czerwoną kartkę i coś z nią musi zrobić. Oby nie wywabiała tego koloru unikaniem politycznych decyzji, przewartościowań w sferze społecznej. Polska potrzebuje cywilizowania, a nie tradycyjnego trwania w tym samym miejscu.
Sukcesem kampanii przedreferendalnej jest aktywność HGW. Jeżeli ją utrzyma, następną kadencję ma w kieszeni. Prezydent Warszawy wygrała i dobrze byłoby, aby przy tym stołku się zatrzymała.
"Opozycja" będzie kręciła kuprem dialektyki, że to sukces, że gdyby nie prezydent RP i premier, że gdyby zachowane zostały standardy, itd. Ten kuper zbyt dobrze znamy i co rozsądniejsi bali się o przyszłość kraju. Choć ten kuper jeszcze nie raz nas poczęstuje znajomym smrodkiem.
Czekam na decyzje Donalda Tuska. On jest w posiadaniu wszystkich kluczy do przyszłości kraju. Teraz okaże się, czy jest mężem stanu - bo takim do tej pory wydawał się być - czy przeciętnym politykiem, acz pamiętajmy to połowa drugiej kadencji, a w kraju nikomu nie udało się tyle przetrwać zwycięsko.
W Warszawie zwyciężył jeden koniec dylematu, jeden koniec kija. Groźba, że PiS może już teraz dojść do władzy. To nie był wybór, to był dylemat. Oczekuję pełnej demokracji, a nie bijatyki dylematem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz