Antoni Macierewicz to ktoś więcej niż Rejtan Smoleńska. Za nim stoi siła mediów, które zostały stworzone w toku narracji "zamachu smoleńskiego", a także siła PiS.
Taki szczegół, jak retuszowana fotografia przez amatora rosyjskiego blogera, która posłużyła za podwalinę teorii wybuchów dla Macierewicza i jego eksperta Wiesława Biniendy, to pryszcz.
Gra toczy się o znacznie więcej. O egzystencję mediów, którym gdyby odjęto przekaz "zamachu smoleńskiego", to następnego dnia "Gazeta Polska", "wSieci" musiałyby redakcje wysłać na bezrobocie. Dotyczy to także mediów elektronicznych, portali, etc.
A co stałoby się z przekazem partii Jarosława Kaczyńskiego o prezydencie "poległym" pod Smoleńskiem, o micie jego bohaterszczyzny i spoczynku na Wawelu. Nazywane to krótko: mitem, bądź religią i kultem smoleńskimi.
W tych kontekstach pozycja Macierewicza to Rejtan o posturze Atlasa. I tego jest świadomy poseł PiS, a zdjęcie retuszowane to mały pikuś. Macierewicz po prostu zaprze się w "drzwiach smoleńskich" i ogłosi nie przejdziecie. A przy okazji wypichci zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa ze wskazaniem na artykuł KK oskarżając zespół Macieja Laska i premiera Donalda Tuska.
Jak Macierewiczowi udało się stworzyć tak żelazną narrację smoleńską opartą o fantastyczne wątki godne Stanisława Lema, albo Philipa Dicka? O, to jest zadanie dla krytyków literackich, psychologów i psychiatrów, oraz dla socjologów, politologów. Zajęcie dla kilku katedr uznanego uniwersytetu.
Macierewicz to Atlas w geście Rejtana. On sam w sobie jest mitem. Reszta (media i PiS) to jego marionetki, pociąga za sznurki i manipuluje, jak chce. Macierewicz to żywy pomnik smoleńszczyzny: Kolos z Rodos, który co prawda runął, ale potrzebne do tego było trzęsienie ziemi. Póki co, Polska to sielski kraj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz