środa, 16 października 2013

Dobosz Macierewicz jako hiena cmentarna


Po przegranym warszawskim referendum prezes PiS powraca z pełnym impetem do katastrofy smoleńskiej. PiS do najbliższych wyborów nie liczy na demokratyczne zdobycie władzy, trzeba jednak tzw. patriotom podbić bębenka przed zbliżającymi się wszelakimi rocznicami, a werbel Smoleńsk to najwartościowszy instrument, więc jego dobosz Antoni Macierewicz wali, co sił medialnych.

Maciej Lasek przedstawił niepublikowane zdjęcia zrobione tuż po katastrofie. Co to jednak obchodzi dobosza, trzeba walić póki "patriotów" głowy gorące (patrioci w cudzysłowie znaczą to, co znaczą, na pewno nie wartość semantyczną tego rzeczownika).

Dosadnie została podana przyczyna katastrofy, a jest to łańcuch wydarzeń „zapoczątkowany przejęciem naprowadzania samolotu przez ośrodek decyzyjny w Moskwie”.

Ne dajmy się zwieść temu "łańcuchowi wydarzeń", acz to broń używana przez kiboli, którzy w walkach między sobą używają łańcuchów, Macierewicz posługuje się metaforą "łańcuch wydarzeń", lecz to dobosz, acz kibol polityczny. Rozpirza przestrzeń publiczną w drobiazgi za pozwoleniem prezesa PiS.

Dobosz, aby udowodnić swoja metaforę - łańcuch wydarzeń - potrzebuje do tego trupów. Potrzebne mu ciała ofiar katastrofy smoleńskiej, apeluje - do kogo? - "o ponowne sekcje zwłok katastrofy".

Macierewiczowi zatem pozostaje dotychczasowa metoda "Zosi samosi", którą uprawia jego zespół parlamentarny wraz z ekspertami. Własnym sumptem, własnym przemysłem - powinien wykopać ciała ofiar i metodą chemika domowego udowodnić, iż na ciałach są ślady trotylu, eksplozji.

Odłożyć werbel na bok i na kilka nocy własnym przemysłem udać się z ekspertami na cmentarze (a może na Wawel). Jak to się nazywa kolokwialnie? Tak jest! Zostać hieną cmentarną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz