poniedziałek, 9 września 2013

PiS mobilizuje się do referendum w sprawie odwołania HGW

Bastion PiS Podkarpacie obronił się przy 16 proc. frekwencji i bizantyjskiej pomocy posłów partii Jarosława Kaczyńskiego. Na pewien czas zapamiętamy dwa pojęcia z tej kampanii: Pupę Zdzisława i Penis Hofmana. Pojęcia, a nie nazwiska.

Takie komunikaty medialne wysmażyli sami pisowcy, a kolportowały media. Niewiele w tym polityki, a szkoda. Przynajmniej w wypadku Elbląga mieliśmy do czynienia z deklaracją przekopu przez Mierzeję Wiślaną.

Wrzesień nie będzie nudny, a wręcz gorący. Centrum uwagi skupi się na Warszawie, w której odbędą się protesty związków zawodowych i rydzykowo-pisowska kataliza w sprawie TV Trwam. Ojciec dyrektor nie jest jeszcze gotowy z nadawaniem w cyfrze, musi jednak trzymać swoich pielgrzymów w pogotowiu do marszrut, a Kaczyński deklarując wpisanie Boga do konstytucji zechce ten zbiór wyznawców przewekslować na PiS.

Ale i to nie będzie najważniejsze w obalaniu Tuska, a mobilizacja do referendum na 13 października, aby odwołać HGW. Przedsięwzięcia skrajnie trudne - że użyję jednego z ulubionych słówek prezesa - gdyż potrzeba aż 400 tys. głosów warszawiaków.

Odwołanie HGW się nie uda, w bastionie Podkarpacie poszło do wyborów tylko 16 proc., a w Warszawie, aby wrzucić kartkę wyborczą z "nie" nawet tylu nie uda się do lokali wyborczych. Jakikolwiek wynik będzie ważny, bo pójdą głosować niechętni prezydent Warszawy.

To będą komunikaty przeciw Platformie. Medialnie skuteczne, bo żerujące na lęku i gniewie. Nie będzie już wpadek z Lipińskim w jacuzzi i przyrodzeniem Hofmana, można liczyć tylko na prezesa. Ostatnio przestał zawodzić - zarówno w wywiadzie dla "Rz" i w Krynicy.

Aby się obronić przed PiS nie można tylko liczyć na Kaczyńskiego, Tusk winien formułować pozytywne komunikaty, wszak afirmuje swoje i PO rządy. Opozycja ma łatwiej, ale narzędzia władzy są w rękach premiera. Władza ma sprzyjać, a nie wskazywać wroga.

Nie może premier mówić, żeby nie iść głosować, wszak to nie jego teren, nie pójdzie do urny, bo to samo przez się rozumie. Jest w Warszawie słoikiem. Ten gorący czas należy przekuć na swoje kopyto. Narracja dla Polaków ma być pozytywna z wizją, lecz bez populizmu. Jeżeli naprawdę mamy do czynienia z końcem kryzysu, czyli z końcem pesymizmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz