Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pedofilia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pedofilia. Pokaż wszystkie posty

sobota, 8 lutego 2014

Uwagi do Białej księgi nt. pedofilii w polskim Kościele

Episkopat Polski koordynuje prace i ewentualne wydanie "Białej księgi nt. pedofilii w polskim Kościele".

Biała księga ma zawierać dokumenty Watykanu i polskiego Kościoła, które z grubsza są znane i mają postać kazań w słusznych paragrafach, co mają robić hierarchowie,gdy dotrze do nich wiedza o pedofilii podwładnych.

Do tej pory żadna informacja o przypadku pedofilii "dobrowolnie" nie opuściła progów zakrystii, "wymuszane" było to najczęściej przez media.

Biała księga ma zawierać dane statystyczne przypadków pedofilii wśród kleru. Brakuje jednak w tej publikacji in spe mowy o archiwaliach, konkretnych przypadkach, a zwłaszcza takich, gdy biskupi przerzucali z jednej parafii do drugiej podejrzanych o pedofilię, a także tych przypadków, które były rozstrzygane wg prawa kanonicznego.

Bo cóż po nauczaniu w tej kwestii poszczególnych papieży. Który z nich chciał źle?

Kościół w sprawie swojego ciężkiego grzechu (a w języku świeckim: przestępstwa) staje się spowiednikiem i rozgrzeszającym. Jest to swoista psychoanaliza instytucji, która chce odfajkować tę plagę,  a do której przyczynił się w nakaz sprzecznego z naturą celibatu.

Taka Biała księga nie winna być koordynowana przez Episkopat, gdyż znane są sądy szefa tej instytucji biskupów, który dał niejednokrotnie wykładnię genezy pedofilii: "iż dzieci lgną do duchownych".

Taka Biała księga miałaby sens, gdyby wpuszczono do archiwów niezależnych badaczy, a którzy by utworzyli coś w rodzaju IPN. Lecz to marzenie ściętej głowy.

Ale gdyby udało im się dotrzeć choć do części archiwaliów, mogłoby to być podstawą do oczyszczania się Kościoła z ciężkiej krzywdy wyrządzanej najmłodszym wiernym, wiernym nie w pełni świadomym.

Zdziwiony jestem działaniem państwa (jego brakiem działania), a słowa prokuratora generalnego, Andrzeja Seremeta, niemal wszystko mówią, jak impotentne jest państwo w stosunku do instytucji, która posiada status państwa w państwie. Otóż Seremet powiedział, że Kościół katolicki w Polsce nie ma prawnego obowiązku zawiadamiania prokuratury o przypadkach pedofilii.

Tak mówi człowiek, który stoi na czele instytucji śledczej? Zgroza! Jaką on ma zatem świadomość o funkcjonowaniu państwa w ramach prawa. I prawa w państwie, jak on rozumie przestępstwo, które zachodzi na terenie państwa i oddaje jego rozstrzygniecie w ręce tych, wśród których doszło do przestępstwa. Czyż nie nazywa się to solidarnością zawodową, klasową, a nawet nazwę: klanową.

Nawet jeżeli uwzględnia Seremet umowę międzynarodową z Watykanem, konkordat, to winien szukać takich rozwiązań w międzynarodowym prawie, jakie ostatnio - mimo zarzucanych błędów - poczynił Komitet ONZ ds. Praw Dziecka w stosunku do Watykanu w tej właśnie kwestii: pedofilii.

Polska ma na stanie jedną z największych grup duchownych katolickich w Europie. Stosując uśrednione dane statystyczne i komparatystyczne można bez większej obawy pomyłki powiedzieć, że znane nam przypadki pedofilii kleru to czubek góry lodowej.

Dlatego na tę Biała księgę patrzę z przymrużeniem oka, a wręcz jestem pewny jej li tylko propagandowej roli. No i co to znaczy, iż publikacja jest uzależniona od akceptacji Stolicy Apostolskiej?

Toż cenzor z Kongregacji przy placu Św. Piotra w Watykanie będzie rozsądzał, co publika w Polsce może dowiedzieć się o pedofilii kleru.

Kościół sobie krzywdy nie zrobi, choćby z tego powodu, że jest prokuratorem, obrońcą i sędzią we własnej przestępczej sprawie. Wokandą może być tylko instytucja niezależna, a tę mogą tylko wygenerować polskie władze.

Ta Biała księga już w tych uwagach jest szara. A nabierze jeszcze ciemniejszych barw. Każdy winny uważa, iż jest niewinny. Biała (szara) księga ma ukazać się (ponoć) w ciągu kilku miesięcy.


piątek, 25 października 2013

Abp Wesołowski w zapytaniach warszawskiej prokuratury


Polskie organa prawne są bezradne w prowadzeniu śledztw, gdy domniemanym podejrzanym jest duchowny. Nie tylko z powodu obowiązującego konkordatu, który nie precyzuje wielu kwestii.

W pełnym świetle tę niemożność widać w wypadku postępowania prokuratury w sprawie domniemanej (a wobec doniesień mediów - pewnej) pedofilii abp. Józefa Wesołowskiego.

Warszawska prokuratura zwróci się do Watykanu o pomoc prawną. Prokuratorzy chcą ustalić, czy watykańskie służby prowadzą postępowanie dotyczące Wesołowskiego i - pewne curiosum - czy możliwa jest jego ewentualna ekstradycja do Polski.

Piszę celowo tak grubymi określeniami nie tylko z powodu, że media tak opisują, ale w tych określeniach jest bezradność semantyczna. Czyżby Wesołowski nie był obywatelem Polski?

Niezależnie od tego, jak precyzuje konkordat, obywatel Polski podlega prawu polskiemu. A może w konkordacie są klauzule opisujące, które przestępstwa podlegają ściganiu przez państwo polskie, albo które artykuły kodeksu pozwalają na prowadzenie śledztwa.

Immunitet dyplomatyczny Watykanu nie jest tożsamy z immunitetem polskim. Polska prokuratura zapytuje, czy czyny polegające na czynnościach seksualnych z wykorzystaniem osób poniżej lat 15 i utrwalaniu treści pornograficznych z małoletnimi poniżej lat 15 objęte były immunitetem dyplomatycznym przyznanym abp. Józefowi Wesołowskiemu na Dominikanie.

Wcale to pytanie nie jest bezzasadne. Bo w Watykanie do lipca br. prawo dopuszczało czynności seksualne z innymi osobami już powyżej 13. roku życia. Wesołowski jakby się załapał na staro prawo przed Franciszkiem. Niemniej prawo watykańskie nie obowiązuje w Polsce, ani w Dominikanie.

Wniosek warszawskiej prokuratury na razie jest na biurku prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta. I ten ma nie lada orzech do rozgryzienia. Konkordat nie tyle wiąże ręce organom prawnym, co dopuszcza tyle rozlicznych interpretacji prawnych, iż nie wierzę, aby nasi prawnicy na wokandzie poradzili sobie z odpowiednią kongregacją watykańską, która ma doświadczenie tysiącleci.

Międzynarodowa umowa bilateralna między Polską a Watykanem jest nie z tego świata, nie z tego czasu. A te schody dopiero się zaczęły, stąd mobilizacja biskupów, że "w Polsce się rozpoczęła fala nienawiści wobec Kościoła" (akurat bp Kazimierz Ryczan).

sobota, 12 października 2013

Franciszek podpadł niepokornym i wcale mu w Polsce nie będzie lekko


Bracia Karnowscy spostrzegli lukę, gdy zacukał się Tomasz Terlikowski przy pedofilii w łonie polskiego Kościoła i postanowili go zastąpić w formule "bardziej papiescy od papieża". A przy tym "bracia mniejsi" (jak ich nazwał prof. Sadurski) wykazali daltonizmem, nie spostrzegli, że papież papieżowi nierówny. Na stolicy Piotrowej zasiadł Franciszek, który wziął się za pedofilię w Kościele z większym zaangażowaniem, niż liberalne polskie media razem wzięte.

W tej sytuacji niemal wszyscy hierarchowie Kościoła padli na kolana i z różnym zaangażowaniem biją się w piersi: "mea culpa, mea culpa". Na ile to jest szczere, wie tylko ich spowiednik. Niemniej dopadła ich wieść, że w Kościele grzech pedofilii ma się całkiem dobrze, a przy tym jest zamiatany pod dywan, nawet gdy otrzyma sankcję prawną.

A tu proszę, wyjeżdżają niepokorni i stają w obronie grzechu - przede wszystkim przestępstwa, bo tak należy traktować pedofilię. Terlikowski powinien spojrzeć złym okiem na niepokornych, który to paradygmat nieszczęśliwie jest w posiadaniu Karnowskich. Odbiorą mu chleb na formułę "bardziej papiescy niż papież".

Niepokorni Karnowscy plus im podobni niepokorni na portalu niepokornych wPolityce.pl opublikowali list otwarty dziennikarzy polskich do dziennikarzy polskich. Poważnie! Tak się ta epistoła zwie. Karnowscy i im podobni piszą do samych siebie (jeżeli jesteśmy w stanie zaakceptować, iż karnowskopodopni są dziennikarzami). Jeżeli ktoś pisze, wcale nie jest dziennikarzem, ale ledwie nie jest analfabetą (kogo to formuła? Napiszę jak Kisiel: a zgadnij, kotku).

I piszą do siebie Karnowscy i im podobni, żeby zaprzestać "chęci zaszkodzenia Kościołowi". Język Karnowskich - poważnie (gdzie oni uczyli się języka polskiego, posługiwania się narracją żurnalistyczną? Nie będę badał, bo to uwłaczałoby mi).

Karnowscy i im podobni przede wszystkim powinni napisać do papieża Franciszka i do polskich hierarchów Kościoła, którzy z różnych zaangażowaniem padli na kolana i odczyniają swoją przeszłość, wyrażając skruchę: mea culpa.

Wychodzi na to, że największym wrogiem Kościoła - większym niż wszystkie polskie liberalne media jest Franciszek, który "zaszkadza Kościołowi".

Podejrzewam zupełnie coś innego. Mianowicie: Franciszek szkodzi polskiemu Kościołowi, bo ten Kościół katolicki globalny zamierza dopiero leczyć. Ba, jeszcze nie postawił diagnozy. A dziennikarze (rzeczownik powinien być w cudzysłowie) podobni Karnowskim zajmują się martwym Kościołem, a na pewno nieludzkim, który toleruje pedofilię. No, ale ktoś w tym kraju musi być nieludzki, martwy, truchłem, wampirem.

Takie są wartości humanitarne i "chrześcijańskie" dziennikarzy karnowskopodobnych. Zupełnie inne niż Franciszka.

wtorek, 1 października 2013

Uszy abp. Hosera - co za nimi ma metropolita?


Abp Henryk Hoser nasłuchuje swojego sumienia i wieści z Watykanu. Ze stolicy Piotrowej napływają niepokojące znaki dla naszych hierarchów Kościoła (rower, trąd i tym podobne).

Abp. Hoserowi jedno ucho więdnie. A z drugim uchem, jakim był ks. Wojciech Lipka (kanclerz kurii) postanowił radykalnie, wręcz chirurgicznie, postąpić. Wyciąć. A że Lipka jest/był uchem Hosera mogliśmy się przekonać przy konflikcie z ks. Wojciechem Lemańskim.

Lipka słyszał, że arcybiskup nie powiedział o obrzezaniu ks. Lemańskiego, a następnie Lipka - uszy, które słyszały niepowiedzenie - egzekwował wysiudanie z feudalnych włości w Jasienicy niepokornego proboszcza.

Sumienie Hosera, tzn. Lipka, padło jednak przy innej sprawie, mianowicie proboszcza z Tarchomina, ks. Grzegorza K. z wyrokiem za pedofilię. Sumienie Hosera w rozmowie z dziennikarzami wyrok sądu i drugiego procesu ks. Grzegorza K. nazwał: to "kwestia podlegająca interpretacji".

Za tę interpretację abp Hoser postanowił wyciąć chirurgicznie swoje sumienie/uszy i pozbyć się Lipki: "Ja nie mogę mówić, czy on zawiódł zaufanie, na pewno wypowiedź jego na tej konferencji prasowej nie oddała moich intencji".
Do tej pory Lipka spełniał intencje, jak w przypadku ks. Lemańskiego, ale w rozmowie z dziennikarzami nie spełnił i otrzymał wyrok od metropolity: "Ksiądz Lipka od jutra nie będzie kanclerzem kurii".

Jednego ucha abp Hoser się pozbył, a co z tym watykańskim? Niepokojące wieści nadchodzą dla hierarchów. Hoser, uprzedzając bieg wypadków, podał dane statystyczne bolesnej kwestii na swoich włościach: "Mam 506 księży diecezjalnych, 170 zakonnych i w sumie dwa przypadki pedofilii. Ale z moralnego punktu widzenia to bardzo dużo".

Dla mnie to brzmi cokolwiek, jak tombak. Bo te uszy metropolity sugerują, że ma coś za nimi. Ponadto.

piątek, 27 września 2013

Polski Kościół nie wybacza, ale prosi o wybaczenie



Polski Kościół katolicki przyciśnięty do ściany przez pedofilskie fakty w swoich szeregach, z których nie może nijak się wykręcić, przemówił ludzkim głosem bp. Wojciecha Polaka. Ten głos jest jednak miękki: "Każda ofiara pedofilii domaga się, by Kościół nie tylko przeprosił, ale by podjął bardzo głęboką refleksję. "Przepraszam" to najsłabsze słowo, które można powiedzieć".

Kolejny raz Kościół okazuje się słabiutkim ogniwem naszej współczesności. Kruszy się w każdym wymiarze. Seksualnym - szczególnie, gdyż zakłamał ekspresję człowieka. Seks jest biologiczną potrzebą człowieka - i możliwe - że większą determinantą naszej obecności w wymiarze materii (ewolucji), większą niż głód, gdyż musimy się kopiować, powielać (DNA).

W związku z tym moralność samomianowańców jako funkcjonariuszy Boga sięgnęła dna. Bp Polak zdobywa się na przeproszenie. Jest zbrodnia (bo dla mnie pedofilia jest tego rodzaju czynem - nie ujętym w Dekalogu), musi być kara.

Zbrodnia i kara - dualizm przyczyny i skutku wykreowany w postaci umowy społecznej, ewolucji układania stosunków miedzy ludźmi i społecznościami, pod co podpisały się religie i kościoły, które są wtórne do ewolucji życia jako takiego. Za zbrodnię pedofilii - odebranie godności młodemu człowiekowi - kara należy się, jak Raskolnikowowi. I - wierzajcie mi - za Kościołem na Syberię pokuty nie uda się żadna Sonia Marmieładow. Takich osób, jak Sonia nie ma w łonie Kościele i poza nim. Polski Kościół to narzędzie polityczne dla partii takiej jak PiS i narzędzie egzystencji dla kleru.

Czy Kościół polski może się oczyścić? Nie! Jeżeli wypędza ze swoich szeregów takie osoby, jak ks. Wojciech Lemański, a wcześniej robił to np. z abp. Józefem Życińskim i ks. Józefem Tischnerem.

Kościół ma wsparcie polityczne, ale jest ono chwiejne - gdyż korzyści dla obydwu stron dzisiaj są wymierne, jutro takimi nie będą i to niemal na pewno - tak należy traktować postawę posłów z czarnosecinnego parlamentarnego zespołu ds. przeciwdziałania ateizacji. Bo tak naprawdę to ci posłowie są najlepszymi ambasadorami tego z czym walczą: ateizacji. Fałsz aksjologiczny został wyprzedzony przez fałsz epistemologiczny.

Fundacja "Nie lękajcie się", która dopiero raczkuje - dokona jednak tego, co zrobiły podobne przedsięwzięcia w Irlandii i w innych krajach - odpowiedziała bp. Polakowi: "O pomoc psychologiczną zatroszczymy się sami. Domagamy się odszkodowań".

Żądanie pieniędzy to dla Kościoła jedna z dotkliwszych kar, o czym świadczy walka kleru o odpis podatkowy z władzą. Zresztą w jaki sposób duchowny, który jest w celibacie (w anty-naturze), miałby gwarantować, że nie nadużyje sfery intymności, gdy do tej pory nadużywał. Kościół pobłądził, znalazł się na manowcach, a wraz z nim masa wiernych, która zawierzyła.

Polski Kościół wchodzi w okres hibernacji etycznej i aksjologicznej. Czy z niej odżyje? Nie mnie prorokować, acz te wartości, przy których ta instytucja obstaje, skazują go na trwałe pozostanie w tym stanie - w tej wieczności. Gatunki żywych istot giną, giną religie i ich kościoły. Tak było do tej pory, dlaczego miałoby się to zmienić.

środa, 25 września 2013

Prymas abp Kowalczyk zawraca kijem prawo feudalne na prawo rzymskie


Prymas Józef Kowalczyk raczy żartować, iż "w Kościele nie ma odpowiedzialności zbiorowej. Ksiądz, który skrzywdził, musi sam to naprawić".

Jaka to logika? Ani wg prawa rzymskiego, ani feudalna, a feudalną instytucją jest Kościół rzymsko-katolicki. Nawet dokładnie nie wiem, jaki tytuł - wg prawa kanonicznego - ma abp Kowalczyk. Czy prymas Polski, czy prymas RP, jak wskazywałaby Konstytucja RP? A może Konkordat zawiera klauzulę, iż w tytułach prymasowskich nie trzeba pisać "republika (rzeczpospolita)".

Feudalizm odrzuca republikę. Mniejsza z republiką i jej ustrojem demokracją. Za proboszcza ponosi odpowiedzialność biskup, o czym dowodnie przekonaliśmy się przy okazji zdjęcia z probostwa ks. Wojciecha Lemańskiego przez abp. Henryka Hosera.

Ks. Lemański nie mógł odwołać się do sądu polskiego, ale do zwierzchności w kurii warszawsko-praskiej. A gdy nie otrzyma satysfakcjonującej odpowiedzi - do kongregacji w Rzymie. To jest zależność feudalna, a nie osobista. Tak mówi prawo rzymskie, które nie jest tożsame z watykańskim (kanonicznym), które jest prawem feudalnym.

W Polsce musi się zorganizować grupa ludzi pokrzywdzonych przez funkcjonariuszy Kościoła, aby jak w USA, sąd operujący prawem rzymskim, sądził takie kwoty pieniężne instytucji, iżby poczuła, że musi coś zrobić ze złem (choćby pedofilią) w swoim prawie feudalnym.

W Polsce dzięki politykom Kościół szarogęsi się w życiu publicznym i stara się wpływać na ducha i literę prawa, jak to zrobił prymas Kowalczyk (ciągle nie wiem Polski, czy RP) w tym krótkim cytaciku.

Ja nie mianowałem biskupów pedofilów i księży, ani nie wysyłałem ich na Dominikanę. Gdybym to zrobił mocą prawa feudalnego, byłbym za nich odpowiedzialny.

Także nie występowałem przeciw naturze i nie nakazałem nie uprawiać seksu, który jest prymarnym dla każdej istoty ludzkiej, jak głód. Prymas Kowalczyk zawraca głowę, zawraca prawo, zawraca cywilizacyjne rozstrzygnięcia prawne dotyczące równości ludzi i płci. A dlaczego? Bo tkwi w prawie feudalnym.

piątek, 24 maja 2013

Kościół z przetrąconym kręgosłupem moralnym



Brytyjski "The Economist" zauważa, jak polskie media zmagają się z Kościołem, jego wypaczonym kręgosłupem moralnym. "Z jednej strony, istnieje strach przed potęgą Kościoła, z drugiej - strach przed utratą widzów i słuchaczy spowodowaną poruszaniem niepopularnych tematów" - tak piszą o inicjatywie TOK FM dotyczącej pedofilii w instytucji Kościoła.

"Economist" komentuje akcję TOK FM wysyłania listów z pytaniami dot. pedofilii do wszystkich diecezji w Polsce oraz reportaż TVN 24 m.in. o sprawie Marcina K. i przypadek więzienia francuskiego dziennikarza w jednej ze szczecińskich parafii. Przypadek Marcina nagłośnili Ekke Overbeek (w swojej książce "Lękajcie się") i Radio TOK FM - emitując z nim wywiad.

Polscy dziennikarze nie potrafiliby pociągnąć tematu pedofilii w Kościele bez Overbeeka. Publikacja holenderskiego publicysty zainspirowała ofiary księży pedofilów do utworzenia fundacji. Nazwali się ironicznie w stosunku do słów Jana Pawła II "Nie lękajcie się!" To ma dodać odwagi innym ofiarom i dziennikarzom. Polski Kościół jest kaleki, nie tylko pedofilia przetrąciła mu kręgosłup moralny.

wtorek, 21 maja 2013

Kościół nie wierzy w samooczyszczenie z pedofilii



Polski Kościół nie jest zainteresowany grzechem pedofilii w swoim łonie. TOK FM wziął się za rozwiązywanie tego paskudnego problemu, bo wrzód najprawdopodobniej przerasta duchownych. Jako medium informacyjne, radio zainteresowało się samowiedzą Kościoła, najpierw zapytało o skalę pedofilii zwierzchność polskiego Kościoła, a następnie kurie.

Episkopat w ogóle nie jest zainteresowany pedofilią wśród swoich podwładnych, bo tylko tak można interpretować odpowiedź rzecznika Konferencji Episkopatu Polski, ks. Józefa Klocha, który poinformował, że Episkopat nie zbiera informacji na temat nadużyć księży. To jak chce zwalczać paskudę pedofilii?

Listy i maile zostały wysłane do wszystkich kurii z pytaniami o pedofilię. Radio otrzymało odpowiedzi jeszcze bardziej kuriozalne niż rzecznika Klocha, widocznie w terenie zapatrzeni są na zwierzchność. Postawa Kościoła da się streścić w odpowiedzi kanclerza kurii warszawsko-praskiej x. Wojciecha Lipki: "Napiszę drukowanymi: TO NIE WASZA SPRAWA". Drukować można panie Lipka na drukarce, pisać w zeszycie, a to są wersaliki.

W jakimś sensie rozumiem polski Kościół. Grzech pedofilii jest grzechem śmiertelnym, Kościół sobie z nim kompletnie nie radzi, ta paskuda toczy organizm tej instytucji od wewnątrz. Grzech śmiertelny doprowadził do takiego rozkładu, iż nie podejmuje się w Kościele żadnych kroków, aby go zwalczyć. Nawet nie zbiera się informacji o skali problemu.

Przyjdą dziennikarze, jak w Szczecinie z France24, to jakimiś osiłkami się postraszy. Grzech śmiertelny toczący łono jest zamiatany pod dywan, bo Kościół ma na głowie o wiele ważniejsze sprawy - jak to powiedział bp Tadeusz Pieronek - negocjacje z rządem, jak wydębić 2 mld zł (brakujące do 8 mld zł) na swoje utrzymanie z śmiertelnym grzechem.

Coś mi się widzi, że Kościół poddał się z tym śmiertelnym grzechem w swym łonie. Nie chce go zwalczyć, bo położył się na śmiertelnym łożu: "Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba". Kościół nie wierzy w samooczyszczenie. Kościół stracił wiarę.

niedziela, 24 marca 2013

Palikot popiera hipokryzję prawa



Co popiera Janusz Palikot, zdaje się nie wiedzieć on sam. Zmęczony bywaniem w mediach, nie panuje nad słowami, wymykają mu się w toku peror, polityk popadł w chorobę zawodową: logoreę, słowotok.

I tak się stało w programie Moniki Olejnik "Kropka nad i", w którym zauważył, że inicjacja seksualna 13-latków jest jednym z przykładów hipokryzji polskiego prawa. Palikot powiązał seks z prawem. Dorzucił jeszcze etykę, moralność (hipokryzja).

Miał do tego prawo, nie takie wiązania przeprowadzali politycy. Przynajmniej publicyści mają o czym pisać. I piszą. Oraz odzywają się politycy, bo to łatwe do słania gromów na Palikota.

Chyba, że Palikot popiera hipokryzję prawa, to wówczas sprawa się komplikuje, ale nie trzeba tokować u Olejnik o seksie 13-latków. Powiedzieć wprost: jestem za hipokryzją prawa, a przeciw pedofilii.

Żaden polityk w kraju tego nie mówi, że się podoba mu hipokryzja prawa, nawet tak odmienne osoby, jak Tomasz Terlikowski i Joanna Senyszyn, które zakrzyknęły w jednym chórze: to pedofilia, co proponuje Palikot.

A Palikot wszak tego nie powiedział, tylko stwierdził o hipokryzji prawa w kwestii inicjacji seksualnej 13-latków. Z tego jego akolita Andrzej Rozenek wyciągnął wniosek, że hipokryzja prawa nadaje się do zastosowania wobec tak odmiennych postaci, jak Terlikowski i Senyszyn i postawił ich plus kilka innych osób, przed hipokryzją prawa.

Terlikowski i Senyszyn mogli te hipokryzję prawa powiązać z hipokryzją ordynacji wyborczej dla 16-latków, którą wszak nie można nazwać pedofilią wyborczą (aż takich kreatywnych umysłów narracji nie posiadają), ale można zaliczyć do poszerzenia pola walki. W Polsce ten termin politologiczny jeszcze nie jest zbyt rozpowszechniony, ale na świecie używany.

W tym aspekcie można odczytać, że Palikot szykuje sobie elektorat, który nie może być jeszcze używany, gdyż to zalatuje przestępstwem.

Tymczasem Palikot popiera hipokryzję prawa.

środa, 30 stycznia 2013

Deputowani lękają się Kościoła, jak naród polski



Holenderski dziennikarz zdobył się na odwagę, aby opisać pedofilię w polskim Kościele. Miejscowe pióra żurnalistyczne najwyżej stać na artykuł w prasie i to od wielkiego dzwonu, ale nie na zwartą publikacją. Artykuł taki zwykle bywa sensacją w mediach i to dotyczącą autora, bo dla jednych jest odważnym, dla drugich upragnionym obiektem do lustrowania.

Rację trzeba przyznać Holendrowi Overbeek'owi Ekke, w tytule swojej książki zawarł przestrogę, pod której ciosami padają ofiary, jak i dziennikarze - "Lękajcie się!" Wszak to ironia z nadziei, którą chciał wlać w PRL-u w Polaków Jan Paweł II, a wyszło dzisiaj, jak wyszło: ofiary i dziennikarze lękają się kleru i ich hierarchów.

Obcy dziennikarz z tytułu, jakie wypełniał obowiązki w naszym kraju, tylko śliznął się po temacie (półtora roku pochylił się nad pedofilią w Kościele w czasie wolnym od obowiązków korespondenta), a mimo to znalazł ogrom przewin Kościoła tylko w tej jednej działce bodaj największego grzechu i najbrudniejszego przestępstwa: w pedofilii. A to tylko wycinek z dzisiejszej amoralności polskiego Kościoła. 

Na temat tej książki należy i trzeba pisać. Nie poddawać się jednak histerii. Holender we wstępie analizując, jak poradziły sobie Kościoły w innych krajach, podaje Polakom możliwe drogi do rozliczenia Kościoła z pedofilii. Podkreślę: podaje Polakom, a nie katolikom, ani prawicy, lewicy i cyklistom, gdyż tenże Kościół uważa, że polskiego narodu do wyznawanego przez niego kultu należy 94% (coś koło tego). Jakiż musi być ogrom pedofilii w polskim Kościele, gdy w ateistycznej Holandii ofiarami księży pedofilów padło przynajmniej 10 tys. osób w przeciągu kilkudziesięciu (30, 50) ostatnich lat. Nie można rzecz jasna stosować żadnego prostego przelicznika, czy algorytmu, jednak znając zalęknione polskie społeczeństwo, bo konserwatywne, ta liczba ofiar musi (jest) odpowiednio większa niż w małej Holandii.

Overbeek Ekke  udzielił obszernego wywiadu TOK FM, padają w nim wyważone słowa, konkretne i nie owijane w bawełnę: "Kościoły w wielu krajach Europy Zachodniej doszły do wniosku, że można tę sprawę zbadać. Episkopat w Polsce utrzymuje, że nie można. Tak mi powiedziano w Episkopacie. A gdzie indziej ten sam Kościół może. Pod przymusem wprawdzie, ale jednak zaczyna traktować swoje ofiary poważnie".

Kto miałby rozliczyć polski Kościół z pedofilii? Podkreślam: tylko z pedofilii. Od razu napotykamy na problem, bo rozwiązanie musi mieć umocowanie prawne, a ta droga jest tylko polityczna, by nie powiedzieć poselska, bo pod paragrafem ma stanąć kler, a nie konkordat, bo kwerendujący po archiwach kościelnych muszą mieć otwarte podwoje.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby ciało stałe powołane przez Sejm, na którego usługach byliby fachowcy od zbierania informacji, prowadzenia przesłuchań, przeglądnięcia stosów dokumentów, etc. To niemal stały aparat śledczy.

Czy nie można byłoby zamienić służby tajne CBA w jawną komisję badającą stan grzechu (przestępstwa) pedofilii w Kościele. Oczyszczenie Kościoła przyniosłoby o wiele większe korzyści moralne dla społeczeństwa (94% katolików), niż walka z domniemaną korupcją.

Czy polski lęk jest do przezwyciężenia? Czy napotka taką przeszkodę, jak projekty ustaw o związkach partnerskich (ponoć niekonstytucyjne), w tym wypadku komisja mogłaby być niekonkordatowa.

Boję się, że reprezentanci narodu polskiego będą się bać, jak naród polski w 94% katolicki. O, Boże!