Zdaje się, że Franciszek zaskoczy Kościół, a wartości "chrześcijańskie" mogą zamienić się w gruzy. Piszę wartości chrześcijańskie w cudzysłowie, bo wiele z nich nie jest chrześcijańskimi i nie są wartościami. Kler nie żyje wg Ewangelii, a Stary Testament zna po łebkach.
Kościół w dzisiejszej postaci to skamielina. Jorge Bergoglio wydaje się być postacią z zupełnie innej bajki. Acz nie należy przesadzać i oczekiwać cudów od zaraz.
Niemniej da się odebrać sygnały, iż hierarchom kolana drżą. a passus z "New York Times" okazać znamienny. Kilka lat temu w Argentynie toczyła się gorąca debata na temat związków par tej samej płci. Obecny papież miał w jej trakcie przekonywać biskupów argentyńskich do kompromisu i zaakceptowania związków homoseksualnych.
Amerykański dziennik, który podaje te informacje, jest jednym z najbardziej rzetelnych mediów na globie. Biograf Franciszka tak to ujął: "Kardynał uznał, że taki kompromis byłby wyborem mniejszego zła. Przekonywał do większego dialogu ze społeczeństwem".
Argentyńscy biskupi jednak w sprawie związków partnerskich Bergoglio przegłosowali, choć to on był prymasem. Dzisiaj Franciszek jest dla nich feudalnym prawodawcą wartości.
Jeżeli związki partnerskie uzyskałyby akceptację papieską, za ta wartością "chrześcijańską" inne ległyby w gruzach. In vitro, aborcja, itd.
Zaczyna się wszak już sypać podejście do materialności kleru. Jako duchowi przywódcy nie powinni przywiązywać wagi do majątku materialnego. Papież wiele może, włącznie ze zmianą "oblicza postaci świata". Zauważył to także guru lewicy, wybitny amerykański socjolog z Yale University, Immanuel Wallerstein. Franciszek to drugi władca globu - po prezydencie USA.
Kościół musi się zmienić, bo nie przetrwa postmodernizmu, a później będzie jeszcze "ciekawiej".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz