środa, 30 stycznia 2013

Deputowani lękają się Kościoła, jak naród polski



Holenderski dziennikarz zdobył się na odwagę, aby opisać pedofilię w polskim Kościele. Miejscowe pióra żurnalistyczne najwyżej stać na artykuł w prasie i to od wielkiego dzwonu, ale nie na zwartą publikacją. Artykuł taki zwykle bywa sensacją w mediach i to dotyczącą autora, bo dla jednych jest odważnym, dla drugich upragnionym obiektem do lustrowania.

Rację trzeba przyznać Holendrowi Overbeek'owi Ekke, w tytule swojej książki zawarł przestrogę, pod której ciosami padają ofiary, jak i dziennikarze - "Lękajcie się!" Wszak to ironia z nadziei, którą chciał wlać w PRL-u w Polaków Jan Paweł II, a wyszło dzisiaj, jak wyszło: ofiary i dziennikarze lękają się kleru i ich hierarchów.

Obcy dziennikarz z tytułu, jakie wypełniał obowiązki w naszym kraju, tylko śliznął się po temacie (półtora roku pochylił się nad pedofilią w Kościele w czasie wolnym od obowiązków korespondenta), a mimo to znalazł ogrom przewin Kościoła tylko w tej jednej działce bodaj największego grzechu i najbrudniejszego przestępstwa: w pedofilii. A to tylko wycinek z dzisiejszej amoralności polskiego Kościoła. 

Na temat tej książki należy i trzeba pisać. Nie poddawać się jednak histerii. Holender we wstępie analizując, jak poradziły sobie Kościoły w innych krajach, podaje Polakom możliwe drogi do rozliczenia Kościoła z pedofilii. Podkreślę: podaje Polakom, a nie katolikom, ani prawicy, lewicy i cyklistom, gdyż tenże Kościół uważa, że polskiego narodu do wyznawanego przez niego kultu należy 94% (coś koło tego). Jakiż musi być ogrom pedofilii w polskim Kościele, gdy w ateistycznej Holandii ofiarami księży pedofilów padło przynajmniej 10 tys. osób w przeciągu kilkudziesięciu (30, 50) ostatnich lat. Nie można rzecz jasna stosować żadnego prostego przelicznika, czy algorytmu, jednak znając zalęknione polskie społeczeństwo, bo konserwatywne, ta liczba ofiar musi (jest) odpowiednio większa niż w małej Holandii.

Overbeek Ekke  udzielił obszernego wywiadu TOK FM, padają w nim wyważone słowa, konkretne i nie owijane w bawełnę: "Kościoły w wielu krajach Europy Zachodniej doszły do wniosku, że można tę sprawę zbadać. Episkopat w Polsce utrzymuje, że nie można. Tak mi powiedziano w Episkopacie. A gdzie indziej ten sam Kościół może. Pod przymusem wprawdzie, ale jednak zaczyna traktować swoje ofiary poważnie".

Kto miałby rozliczyć polski Kościół z pedofilii? Podkreślam: tylko z pedofilii. Od razu napotykamy na problem, bo rozwiązanie musi mieć umocowanie prawne, a ta droga jest tylko polityczna, by nie powiedzieć poselska, bo pod paragrafem ma stanąć kler, a nie konkordat, bo kwerendujący po archiwach kościelnych muszą mieć otwarte podwoje.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby ciało stałe powołane przez Sejm, na którego usługach byliby fachowcy od zbierania informacji, prowadzenia przesłuchań, przeglądnięcia stosów dokumentów, etc. To niemal stały aparat śledczy.

Czy nie można byłoby zamienić służby tajne CBA w jawną komisję badającą stan grzechu (przestępstwa) pedofilii w Kościele. Oczyszczenie Kościoła przyniosłoby o wiele większe korzyści moralne dla społeczeństwa (94% katolików), niż walka z domniemaną korupcją.

Czy polski lęk jest do przezwyciężenia? Czy napotka taką przeszkodę, jak projekty ustaw o związkach partnerskich (ponoć niekonstytucyjne), w tym wypadku komisja mogłaby być niekonkordatowa.

Boję się, że reprezentanci narodu polskiego będą się bać, jak naród polski w 94% katolicki. O, Boże!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz