poniedziałek, 23 lipca 2012

Pryszcze PSL


Wygrywająca partia w wyborach zawsze sobie się podoba. Gdy bierze władzę, jeszcze bardziej przegląda się w lustrze wyborców. Po 1989 roku jakaś partia wygrywała, nie brała jednak wszystkiego (50% mandatów + 1), musiała wchodzić w alians z innym podmiotem politycznym, aby odpowiadać za losy kraju, twoje i moje. Najbliżej samodzielnej odpowiedzialności było SLD, dzisiaj aż wierzyć się w to nie chce, ale wypalili się postkomuniści aferą Rywina i pozostają wydmuszką ideową.

Zwycięzca musiał do rachunków na sali sejmowej dobierać sobie jeszcze jeden podmiot, a tym nieodmiennie było PSL. Ledwie dychająca partia, dla której niemal każde wybory to: być albo nie być. Zawsze byli tuż nad poprzeczką 5%. Wchodzili w polską suwerenność z bagażem PRL-owskim, który został rozgrzeszony przez pierwszy rząd i hasło: „Wasz prezydent, nasz premier”. OKP plus resztówki postkomunistyczne (ZSL i SD) rozpoczęły czas postkomunistyczny.

Wówczas ZSL, zaraz potem PSL, to wieczny Kopciuszek, którego jednak książę nie szukał, ale sam antyszambrował w przedpokojach władzy. Lecz urodziwy zwycięzca musiał się godzić z tym mizernym Kopciuszkiem. Mina rzedła, ale trzeba było przywdziać maskę triumfu do złej gry. PSL (ZSL) w PRL zawsze sobie rzepkę uskrobało. Przyzwyczajenia przeniosło w suwerenność i je ulepszyło, bo już było wolno i nikt na wsi – gdyż tylko tam mają wyborców – ich nie kontrolował, nie mieli konkurencji (oprócz krótkiego epizodu z Samoobroną). Większe partie biły się o wyborców miejskich i wielkomiejskich.

PSL w tym czasie kwitła na – lubię to określenie – obszarach wiejskich, było co zagospodarowywać. PGR-y upadały. Należało coś z tym majątkiem zrobić. Tak samo kółka rolnicze i dziesiątki wiejskich mniejszych/większych organizmów. Nieprzypadkowo Waldemar Pawlak został szefem strażaków, generałem sikawkowym. W centrum obszarów wiejskich jest remiza strażacka, a do OSP należą „elity” każdej wsi.

Powstawały kolejne agencje rolne na obszarach wiejskich, skrzętnie zagospodarowywane przez PSL. Na wsi kumoterstwo i nepotyzm jest nieodzowną cechą charakteru (gospodarstwa wszak są rodzinne). Przenosi się to na urzędy i prawdziwe frukta dla polityków wiejskich, wszelakie agencje związane z rolnictwem.

Wszystko to, co jest poza miastem, to obszary wiejskie. Zdecydowanie większa powierzchnia od miast. To zostało opanowane przez PSL, ludzi sikawkowego Pawlaka. Donald Tusk temu nepotyzmowi wypowiedział wojnę (w mediach), bo już musiał. Szanse na wygranie ma znikome. Gdy będzie chciał arbitralnie PSL wypchnąć z ich obszarów, Pawlak zawsze powie: Wychodzimy.

We wcześniejszych koalicjach, także w obecnej, urodziwy zwycięzca musiał  tego Kopciuszka brać do mariażu, choć on cały jest w pryszczach nepotyzmu i kumoterstwa. Ten trądzik pokazał się w pełni lata, rozkwitł, choć cały czas pod powierzchnią był, dojrzewał. O praktykach PSL wiedzieli wszyscy, politycy i dziennikarze, ale dziwnie tego nie wypominali. Widocznie władzy do twarzy z pryszczami na twarzy. Wyborcy akceptowali/akceptują?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz