Prokuratorzy wojskowi rozwiali wątpliwości, co do trotylu na smoleńskim tupolewie. Nie było tej substancji powstałej w równoległym umysłach polityków z misją i takiż publicystów.
Po tym komunikacie winna iść polityczna robota, której cel to odwrócenie tendencji zwichrowania umysłów licznej grupy Polaków. Nie chodzi o rozum Jarosława Kaczyńskiego, ani też Antoniego Macierewicza, on im się zwinął w konkretnym celu.
Głos zajął Donald Tusk z nadzieją, że to koniec "afery trotylowej". Premier skierował swoje słowa do tych, "którzy tę awanturę rozpętali, by równie głośno, jak krzyczeli w sprawie wybuchu i w sprawie trotylu, żeby równie głośno przeprosili tych wszystkich, których obrazili".
Kaczyński nie przeprosi, bo zajęty jest przygotowaniem do przejęcia władzy, a Macierewicz musiałby się przyznać do wieloletniej roboty za bezdurno sejmowego zespołu i tzw. ekspertów.
Smoleńsk wykreował alternatywną rzeczywistość, dowartościował trzeciorzędność - pokraczność, która wydaje się być trwałą cechą charakterologiczną. Z jej powodu doszło do hekatomby w Smoleńsku.
Skutki tej pokraczności należy eliminować z umysłów Polaków. Pokraczność powstaje w niedojrzałych umysłach, zmniejsza się wraz z dojrzewaniem do urządzeń cywilizacyjnych i nowoczesności. Może za kilka pokoleń będzie jej mniej. I takie zdarzenia jak Smoleńsk nie będą miały miejsca.
Może.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz