niedziela, 14 października 2012

Tuskologia


Donald Tusk jest tyle czasu na świeczniku, iż nie znając go osobiście, można pokusić się o określenie jego kroków, które jutro postawi, acz będzie swoimi decyzjami niemal wszystkich zaskakiwał. Wbrew pozorom nie jest uległy vox populi, zarówno z własnego otoczenia, jak i medialnego wsparcia. Większość zawsze się myli, dlatego mając stałych wrogów, uzyskuje czasowych nieprzyjaciół we własnych szeregach.

Tusk jest liberałem, ale gdyby tylko nim był, czyli nagim liberałem, ani nigdy by nie rządził, ani by nie stworzył tak szerokiej formacji. Wystarczy sobie przypomnieć początki PO, któż na czele stał. Osoby Macieja Płażyńskiego i Andrzeja Olechowskiego definiują Tuska, poniekąd kimś takim też jest Janusz Palikot, acz wyniesione z biznesu przyzwyczajenie ręcznego zarządzania, zrobiły z gościa raptusa i sam się wypchnął z PO. Podobnie było z Janem Rokitą, który miał jedną ogromną wadę polityczną, nie potrafił budować zaplecza na własnym terenie, bodaj nim zarządzała nawet Nelly.

Dla Tuska zarówno KL-D, jak i UW prezentowały zbyt szczupłe zaplecze osobowo-ideowe, które intelektualnie było nader ciekawe, ale nie dawało żadnych gwarancji dotarcia do szerszego spektrum elektoratu. Należało się otworzyć i odpowiednio stwardnieć. Okazja pojawiła się po rozpadzie AWS, było kwestią czasu, kiedy PO dotrze na szczyt. Winno się tak już stać w 2005, ale pod koślawy projekt IV RP Pawła Śpiewaka podpięto PiS. To nie PiS i bracia Kaczyńscy byli jej autorami, IV RP wpisała się w ich schematyczne myślenie o Polsce i pomysł został przez nich potraktowany bardzo wybiórczo.

Tusk wówczas przegrał - zresztą zdradzony przez bliźniaczą partię liberalno-konserwatywną - nie będę przypominał szczegółów. Ale Tusk najszybciej z tej szkoły "koleżeństwa" czegoś nauczył, bodaj to jedyny polityk w kraju, który potrafi wyciągać wnioski ze swoich nielicznych przegranych, aby je przekuwać w zwycięstwo swoje i Polaków. Naród mu się odwdzięcza przy urnie wyborczej. Premier zalicza wpadki, zwykle są one politycznie drobne, skutecznie jednak potrafi sobie z nimi poradzić i to wcale nie za pomocą pijaru, bo ten o wiele lepszy jest po stronie PiS.

Tusk politycznie nawet we własnej partii jest samotny, ale chyba to dotyczy wszystkich dużych polityków. Krety kopią wszędzie, a najboleśniej we własnym ogródku. Za przywództwo odpowiada się twarzą i takoż jest z PO. Gdy Tuska nie widać, więdną słupki sondażowe PO. Wystarczy, że podwinie rękawy i grę rozpocznie od środka boiska, polityczna piłka zmierza w odpowiednią stronę. Tak było chociażby w ostatnich wyborach, Kaczyński nawet się chwalił, że ma sondaże, które PS windowały przed PO, jak obecne. Urna sprawdziła i pokazała prezesowi PiS miejsce w szeregu, tak się pogniewał na wolę narodu, że odmówił podawania ręki. A za Tuskiem jeździli wszelacy kibole - autentyczni i ucharakteryzowani - wychodził do nich i nie bał się potyczki słownej. Dlaczego? Bo Tusk wie, że gra polega czasami na przytrzymaniu piłki na swojej połowie boiska, aby odpowiednio ustawić szyki. A potem nacierać z głową.

Ale Tusk też jest człowiekiem, chciałby liznąć trochę życia, choćby na łonie rodziny. Gdy na chwilę zatrzaśnie drzwi mieszkania, aby odsapnąć, zawodzą swoi, no i przeciwnik nie próżnuje. Nawet wystawili rezerwę na miejsce Tuska, kandydata Piotr Glińskiego. Widać, że przeciwnik kiepsko się przygotował, pomyliły im się stadiony, to FC Barcelona ma Tuska Messiego, a oni wybiegli na jakąś wschodnią murawę.

Tusk na razie zaprezentował poprawkowe expose, które większość zaskoczyło - swoich, komentatorów i przeciwników. Tusk kopie piłkę ze środka boiska, tych podań będą tysiące. Komentatorzy będą cmokać, ale nie media prawicowe, bo oni zwykle oglądają inny mecz i inną dyscyplinę. Zobaczymy, ile bramek padnie z zapowiedzi expose, czy in vitro do końca roku uzyska nareszcie prawny placet. Innymi słowy (trzymając się metafor piłkarskich): czy na Sylwestra obok wystrzału szampana zakrzykniemy : Gooool. Jeżeli tak się stanie, to można już dzisiaj powiedzieć, że po tysiącu podań i niezliczonych kiwkach, Tusk-Messi zrobił swoje.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz