Póki kobiety nie osiągną wielkości reprezentacji odpowiadającej populacji płci w ciele ustawodawczym, będziemy mieli do czynienia z takimi anachronicznymi zachowaniami politycznymi deputowanych, jak w przypadku projektu zaostrzającego prawo antyaborcyjne.
Jestem w stanie zrozumieć mężczyznę operującego nieprecyzyjnymi pojęciami biologiczno-egzystencjalnymi, bo wszyscy to robią w domu, knajpie i Sejmie, nie rozumiem, jak może wyrokować o bólu rodzenia i nie swojej roli w szeroko pojmowanym procesie od poczęcia do urodzenia. Fałszywe kanony wartości, które przystawia się do brzucha kobiety, nijak się mają do filozofii nauki.
No, ale naukę mamy nie ze świata naszych deputowanych, którzy najczęściej pochodzą z negatywnej selekcji wewnątrzpartyjnej, w której samodzielnie myślący są abortowani, a światło życia w gmachu przy Wiejskiej dostępują cisi i pokorni wobec decyzji aktualnie panujących prezesów.
Politycy już dawno nie reprezentują społeczeństwa, jego wartości i aspiracji, a z elitami mają problemy natury emocjonalno-intelektualnej, zostali daleko w tyle. Dlatego tak często chcą sięgnąć lepszych od siebie za pomocą fizjologii, np. pluciem.
Reprezentacja deputowanych jest silnie zwichrowana, nie odpowiadająca charakterystyce społeczeństwa, tym bardziej elit. Jednym z powodów - wcale nie decydującym, acz najistotniejszym - jest płeć.
Czytam wyniki sondażu dla "Newsweeka" i wcale oczu nie przecieram ze zdumienia. Oto tylko co piąty ankietowany chce zaostrzenia przepisów aborcyjnych. Przynajmniej w tym Polacy nie są tak konserwatywni, jak prawicy się wydaje.
Inny wynik tego sondażu dla mnie jest ważniejszy, stąd kilka powyższych słów o reprezentacji płci. Niemal połowa dostrzega konieczność większych uprawnień kobiet do przerywania ciąży, a liczba zwolenników za liberalizacją prawa aborcyjnego jest dwukrotnie większa niż przeciwników.
Gdyby kobiety miały reprezentację swojej płci odpowiadającej populacji w kwestiach natury egzystencjalno-obyczajowej, które starają się mężczyźni brać w szaty prawne, nie mielibyśmy tak kuriozalnych zmagań w Sejmie, jak przy odrzuconym projekcie antyaborcyjnym. Wątpię też, by dostały się do Sejmu takie mumie tradycji, jak Pawłowicz i Sobecka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz