sobota, 18 maja 2013

Dżentelmeni i kowboje: Artur Zawisza i Jarosław Kaczyński



Artur Zawisza dystansuje się od zabijania. "Zabić ich wszystkich" - napisał po angielsku  "Kill them all". Dystans prawdziwego dżentelmena. Ten dystans w języku angielskim osiągnął na Facebooku (też nazwa angielska) do zjawiska niepolskiego, bowiem byli to wyznawcy Kryszny i homoseksualizmu.

Niejaki Dawid Gospodarek - podobno przedstawiciel skrajnej prawicy blogerskiej - z sympatii do zjawisk, których nie lubi, publikuje zdjęcia tych zjawisk (po Krakowie paradują kolorowo ubrani wyznawcy Kryszny) i opatruje podpisem, jak w tym wypadku. Podpis brzmiał: "Dziś na Rynku krysznaici, jutro gejowie. Kraków żyje kolorowo".

Gospodarka "życie kolorowe w Krakowie" nie zrozumieli jego skrajni prawicowi przyjaciele, bo jeden napisał "Paliłbym!", inny rozjeżdżałby autem, a wspomniany Zawisza "zabijałby ich wszystkich" (po angielsku, rzecz jasna).

Na pytanie dziennikarki Aleksandry Pezdy (Gazeta Wyborcza): dlaczego to zrobił? (napisał?) - pytanie zadane po polsku - Zawisza odpowiedział po polsku: - Gdybym napisał po polsku, można by to było traktować poważnie. Ale jest przecież po angielsku i odwołuję się do westernu, wiadomo, że to żart. Obie te grupy są odmienne od naturalnego porządku rzeczy i społecznej większości.

Prawdziwy dżentelmen, który odwołuje się do westernowych bohaterów, kowbojów, którzy zabijali (po angielsku). Powszechnie wiadomo, że wyznawcy skrajnej prawicy nie znają angielskiego, nie posiadają internetu, a w nim nie mają tłumacza na Googlach, więc nie wiedzą, co napisał Zawisza.

Zawisza to zarówno dżentelmen i kowboj, w skrócie poliglota. Dzisiaj jednak zafrapowała mnie wypowiedź prawdziwego kowboja polskiej polityki Jarosława Kaczyńskiego, lidera partii, która prowadzi w sondażach. Ten kowboj ma na wszystkie polskie problemy rozwiązania. Tym razem rozwiązał problem bezrobocia. Z tego, co mogłem doczytać i przeanalizować, wie, jak wykreować 1,2 mln miejsc pracy. Fakty i dane podane przez naczelnego kowboja PiS poddane pobieżnej weryfikacji ekonomicznej kosztowałyby budżet państwa ok. 25 mld zł (koszty, które uwzględniałem są bardzo zaniżone). Zdecydowanie więcej miałby do powiedzenia w tym temacie Jacek Rostowski. Pewnie tak się stanie, bo projekt walki z bezrobociem prezes PiS ma złożyć w Sejmie. Ciekawe, na ile go obliczy wicepremier i minister finansów.

Gdyby z tym projektem - jak w westernie - Kaczyński stanął w drzwiach wahadłowych do saloonu, to drzwi tak by wyrżnęły autora projektu, iż od razu powstałaby dziura budżetowa i Polska znalazła się z finansami publicznymi na jej dnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz