sobota, 11 maja 2013

Krystynie Pawłowicz do sztambucha



Gdyby Krystyna Pawłowicz prowadziła pamiętnik - kiedyś pensjonarki prowadziły takie sztambuchy, do których wpisywał się nawet Adam Mickiewicz - posłanka PiS mogłaby to i owo na zawsze zapamiętać. Choćby taką frazę:

Na górze róże,
na dole fiołki,
my się kochamy,
jak dwa jednej płci aniołki.

Dotyczy to preferencji seksualnych, z którymi się rodzimy. Prawo naturalne - tak nazywa się w chrześcijaństwie, w katolicyzmie, coś co jest nam dane niezależnie od naszych poglądów.

To prawo naturalne do ekspresji seksualnej jest od zawsze, a do homoseksualizmu od kiedy homo sapiens nauczył się przekazywać pamięć za pomocą pisma (choćby "Uczta" Platona wcześniejsza od 4. Ewangelii).

Moją uwagę nie kieruję do posłanki PiS Pawłowicz, ale skojarzenia z nią są jakby automatyczne, gdy czytam o Johnie Paulku, który był wynoszony na sztandary, jako ten, któremu udało się wyjść z homoseksualizmu za pomocą  tzw. chrześcijańskiej terapii metodą konwersji. Na czym ona miałaby polegać? Dalibóg, nie wiem, ale u podłoża leży wiara, ta sama, którą wyznaje Pawłowicz. Modlitwa.

Paulk nawrócił się w dwójnasób: na wiarę i na heteroseksualizm. Przez kilkanaście lat łopotał na tychże sztandarach, iż nawrócił się na seks z kobietą. Nie omieszkał w tym czasie popełnić kilka bestsellerów, które przyniosły mu fortunę.

Temat się wyczerpał, Paulk zaś doszedł do jakiejś granicy kłamstwa, że podwójnie oszukuje, bo musiał dawać sobie jakoś ulgę seksualną, a przy tym żyje w środowisku, w którym obowiązuje deklaracja heteroseksualna, a nie naturalny popęd. Paulk wrócił skruszony do swojego naturalnego środowiska.

Nie jestem od tego, aby zajmować się wnętrzem Paulka. Dawał sobie radę, teraz też poradzi. Ta sytuacja uzmysławia, że wypieramy siebie, bo znajdujemy się w środowisku narzuconych arbitralnie dogmatów. Kościół, który ma w szeregach kleru co najmniej taki sam odsetek osób homoseksualnych, jaki występuje wśród normalnych ludzi - jeżeli nie większy - zaprzecza do tego naturze człowieka, iż można narzucając celibat wyrzec się tego, co natura dała. Posunę się do prawa ewolucyjnego: natura wymaga ekspresji seksualnej, aby natura dalej mogła być naturą.

Gdyby Pawłowicz miała taki sztambuch, wszak jej intelekt w kwestii tolerancji preferencji seksualnych znajduje się na poziomie pensjonarki, mógłby się do niego wpisać np. poseł Robert Biedroń z dużo ciekawszą frazą niż podałem wyżej. Może posłanka w przestrzeni publicznej by nie serwowała tyle farmazonów (andronów) o uzdrawianiu homoseksualistów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz