Adam Michnik postawił ostre pytanie: Czy zagraża nam faszyzm? Równie dobrze mógł postawić: Czy zagraża nam nacjonalizm, ksenofobia, populizm? Pytanie Michnika jest o tyle zasadne, że na prawicy PiS-owskiej z tą triadą mamy do czynienia na co dzień, a to są główne części składowe prawicowego ekstremizmu budowane na podstawowym fundamencie amoralnym: kłamstwie. Kłamstwie o przeszłości, kłamstwie o dzisiaj i sięganie za pomocą populizmu (kłamstwo intencji) po przyszłość; po władzę. Kłamstwo zawsze jest nasycone jadem nienawiści i pogardą do faktów i innych.
Czy to już jest faszyzm, czy jego pierwociny, a może tylko nacjonalizm, który nie chce tak brzydko się nazywać? Na pewno nie jest to konserwatyzm, który stałby na straży przeszłych wartości - polskich wartości. Polska historia, polskie tradycje i kultura na prawicy są równie skłamane, jak odczytywanie dzisiejszej rzeczywistości. Może to tylko polska specyfika, bowiem nie znajdziemy tego w zachodnich nurtach konserwatywnych - przynajmniej w takim nasyceniu - choćby w Wielkiej Brytanii rządzonej przez torysa Davida Camerona.
Michnik dopatruje się nienawiści (dodaję: fundowanej na fundamencie kłamstwa) do demokracji i jej procedur u polityków i publicystów prawicy, w Radiu Maryja, a także rozpowszechnianych przez lidera "Solidarności" Piotra Dudę.
Czym są miesięcznice smoleńskie na Krakowskim Przedmieściu, jeżeli nie kłamstwem (wszak nie żałobą, albo pamięcią po 96 ofiarach), które produkuje pogardę i nienawiść do władzy i Polaków, wszak nie manifestacją patriotyzmu. Czym są obrony katolicyzmu i jego mediów, jeżeli nie wymuszaniem za pomocą szantażu prawa do kłamstwa. Ta amoralność funduje Polakom bojaźń o przyszłość. O tym zagrożeniu pisze Michnik.
Czy to jest pre-faszyzm? Antoni Dudek utrzymuje, że to PiS jest zaporą przed antydemokratyczną prawicą. Gdyby nie było partii Jarosława Kaczyńskiego twardsza prawica rozlałaby się szeroko na scenie politycznej. Czyli PiS ją wchłania, tym samym nią się staje.
Czy jest wielka różnica między Arturem Zawiszą a Antonim Macierewiczem, Stanisławem Piętą, czy Krystyną Pawłowicz, a wreszcie samym prezesem Kaczyńskim, który w przestrzeń publiczną strzyknął jadu wystarczająco dużo i to o odpowiednim nasyceniu.
Polska prawica nie wchodzi w spór, a jedynie w permanentną mobilizację i pomówienie. To do TVN, Polsatu, TOK FM chadzają politycy i publicyści prawicowi. W przeciwnym kierunku nie ma podobnego ruchu. Do TV Trwam nie został zaproszony nigdy Janusz Palikot, Paweł Graś. Nadzieję jakąś wyraża Jarosław Gowin.
Po wstępniaku Michnika prawicowi publicyści zebrali się w fabryce wódek, aby obchodzić 4-lecia Radia Wnet, tematem ich dyskusji w sosie własnym był artykuł Michnika. Nie wyprodukowali żadnej polemicznej refleksji, ani autorefleksji, bo nie zaliczam do tego dziegciu typu: "akt desperacji", "Michnik to dziadunio". W twierdzy własnego dziegciu produkują anachronizm, bezruch intelektualny. Ta skamielina jest odpowiednio utwardzona i może zagrozić wolności, a także suwerenności kraju. Obawy przed stoczeniem się kraju w niebyt powodują Michnikiem, że zadaje pytanie: Czy grozi nam faszyzm? Michnik pyta, a w fabryce wódek mu odpowiadają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz