środa, 15 maja 2013

"Spieprzaj, ty chamie - Polaczku"



O księdzu Krzysztofie Sobczyszynie nikt w Polsce by się nie zająknął, w kraju taki Sobczyszyn to norma, wzorzec z Sevres. A jednak eksportowanie normy z kraju Jagiellonów do kraju Habsburgów, skutkuje, iż Sobczyszyn stał się tam ponadnormatywny.

Szkoda, że duchownych katolickich na świecie nie postrzegają jako wysłanników Watykanu. Możemy mieć się z pyszna, gdyż na fasadzie kościoła w austriackim Langenhart miejscowi graficiarze nasmarowali sprayem "Schleich Di Polakenwedl", co w miejscowym dialekcie oznacza "spieprzaj, ty chamie - Polaczku".

U nas do "spieprzaj, chamie/dziadu" się przyzwyczailiśmy. W końcu to mówił swój do swego. Ale u Habsburgów, to rzecz niesłychana. Czy ks. Sobczyszyn zasłużył na to? Sporządził instrukcję do spowiedzi. Co w tym złego? Laicyzowani Austriacy wszak mogą nie wiedzieć, jakie grzechy wyznawać, a Polak wie (przepraszam: wysłannik Watykanu). Oto jedno z pytań, na które chcący uzyskać rozgrzeszenie musi sam przed sobą odpowiedzieć, a następnie przekazać do uszu ks. Sobczyszyna: "Czy zawarłem pakt z szatanem, by coś w moim życiu osiągnąć (bogactwo, karierę, sukces, zdrowie)?"

U nas nawet napój "Demon" jest stygmatyzowany, a co dopiero człowiek, który ten napój spożyje. Egzorcyzmy Kościoła wszak pomogły, że napój znikł z handlu i rodacy mniej zawierają paktów diabelskich, średnia satanizmu gwałtownie spadła.

Zdenerwował austriackich parafian polski ksiądz (wysłannik z Watykanu), iż udziela się w tv.gloria (nie mam pojęcia, czy sygnał tej telewizji jest dostępny na austriackim multipleksie cyfrowym), prawi tam o satanizmie. Idę o zakład, iż żonę prezydenta Austrii nie nazwał czarownicą. O co więc podnoszą rwetes Austriacy? Tacy delikatni?

Szatan u naszych biskupów to norma, wcale nie muszą występować w telewizji, która nie ma multipleksu, wystarczy, że napiszą w liście pasterskim, albo podadzą oralnie z ambony.

Jakiś potomek Freuda (Franz Schmatz)  o nauczeniu wysłannika z Watykanu (tego będę się trzymał, bo nie może zdzierżyć moja polska duma), iż "metodą księdza wobec parafian jest wywoływanie poczucia winy, zastraszanie ich".

U nas wygląda to lepiej, gdyż w marszach w "obronie" dla pozyskania multipleksu cyfrowego, nie było zastraszania, a "budzenie Polaków". Wychodzi na to, że jesteśmy mniej czujni od Austriaków, którzy posuwają się do tego, że każą "spieprzać Polaczkowi".

Austriacy dostali od nas breloczek, kogoś o wymiarze kieszonkowego ks. Piotra Natanka, bo gdyby otrzymali takiegoż pełnowymiarowego, to ten napis na fasadzie kościoła w Langenhart musieliby zlizywać własnymi językami. Że jeszcze nie interweniował Radek Sikorski, budzi moje zdziwienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz