Bronisław Komorowski od początku swojej prezydentury
pozycjonował się w stosunku do poprzednika i adwersarza z kampanii wyborczej. Do
dwóch Kaczyńskich, których lubimy wrzucać do jednego worka, a którzy przy
opisie 2. lat prezydentury Komorowskiego okazują się poręczni.
Poprzednik – Lech Kaczyński – był prezydentem wybranej
części Polaków, notowania sondażowe miał, jakie miał (kiepskie; bez szans na
reelekcję), dużą uwagę przywiązywał do polityki zagranicznej, szczególnie
wschodniej, gdzie wchodził w konflikt z Radosławem Sikorskim. Czy miał jakieś
zasługi? Śmiem twierdzić, że nie. Zażegnanie konfliktu wojennego w Gruzji to
zasługa Sarkozy’ego.
Podobnie jest z Komorowskim. Wschód dla Polski jest
przegrany. Prostowanie Janukowycza do jakichś norm demokratycznych nie wyszło
(kto pamięta o Tymoszenko, gdy Euro 2012 minęło?). Litwa ciągle pokazuje nam
język: tylko swój. Białoruś – szkoda gadać. Na Rosję mamy taki wpływ, że gdy
Kreml chce nami manipulować, politycy w kraju się kłócą o to, kto dał się
wkręcić Putinowi.
Wschód to nasza przegrana polityczna. Zarówno poprzednik
przegrywał, jak i Komorowski. Czy jednak wcześniej w historii było inaczej.
Nie. Wschód to constans, skąd w czasie kryzysu może nadejść cios -nóż wbity w
plecy. Kiedyś tak było, dzisiaj panuje akurat cisza przed burzą, do tego
prędzej, czy później dojdzie. Czy ktoś ma wizję polityki wschodniej, oprócz
zaklęcia: myśli politycznej Piłsudskiego lub Giedroyca?
Przynajmniej Komorowski nie chciał się realizować na
Zachodzie – w UE i USA. Czas jednak dla takich realizacji fatalny. Europa jest
zajęta swoim pawim ogonem kryzysu w strefie euro. Polska może najwyżej
nieśmiało zaproponować: więcej demokracji i śmiało do przodu np. z
federalizmem. Ale to jedynie nadaje się na światłe eseje politologiczne, ale
nie do bieżączki politycznej. Czy zasługą Komorowskiego jest, iż w Brukseli nie
wyrywał Tuskowi krzesła podczas posiedzeń RE? Mógł to zrobić, ale pamiętał o
poprzedniku.
Tłem dla prezydentury Komorowskiego wcale nie był Tusk (nie
chodzi o to, iż są z tego samego worka partyjnego). Komorowski pozycjonował się
do żyjącego brata bliźniaka, Jarosława Kaczyńskiego. Najlepiej opisują to słynne
wcześniejsze słowa obecnego prezydenta: „Jaki prezydent, taki zamach”.
Poprzednik spoczął na Wawelu, a bliźniak wydeptuje pomnik na Krakowskim
Przedmieściu i umacnia przekonanie w wybranej części narodu, że ten zamach jednak
był. Wszystko odbywało się pod oknami Pałacu Prezydenckiego i to był główny
widok na Polskę, z którym Komorowski się oswajał. Tak jak potrafił tę procesję
chciał zawrócić, udało mu się to z przenośnym (wędrującym) krzyżem, który
znalazł się wreszcie we właściwym miejscu.
Opisuję prezydenta przez obrazki, można robić to poprzez
prawo (ustawy), ale prezydent parafuje je, bądź nie. Przy nadmiernym sprzeciwie
może najwyżej wszczynać wojny (nie będą one nosiły znamion kompetencji, od tego
jest Trybunał Konstytucyjny). Prezydent jest przede wszystkim strażnikiem Konstytucji
i ładu emocjonalnego w kraju. Z tych ostatnich obowiązków wywiązał się
należycie. Zarzuty pod jego adresem w owych kwestiach albo są obciążone jawną
niechęcią, albo nieznajomością zakresu kompetencji, które tak w ogóle są zbyt
małe, jeżeli uwzględni się, iż głową państwa zostaje się przez powszechne wybieranie.
Za to otrzymuje prezydent premię od Polaków, duże (ogromne?)
poparcie. Na dwulecie prezydentury wyszedł z żywą intelektualnie propozycją
polskiej tarczy antyrakietowej. Nie przywiązywałbym znaczenia do patriotycznego
przymiotnika. W kraju może ożywić dyskusję o zagrożeniach geopolitycznych,
które w czasie kryzysu – a taki nadchodzi – są zasadne. Liczyć możemy na NATO,
przede wszystkim na silną Polskę w strukturach tego sojuszu.
Dla Polaków Komorowski jest orłem sondaży. Zdecydowanie lepszym od
większości krajowych polityków. Może ten orzeł winien być okazalszy. On jest jednak
z naszego gniazda. Chcielibyśmy aby wzbijał się wyżej, z wysoka jednak kiepsko widać
naród. Nie wymagajmy od kogoś więcej, niż sami możemy dać. A Polacy swoje możliwości prezentują na każdym
kroku, jak choćby na Igrzyskach w Londynie. Za mało medali? Zdobądź, orle, je
sam. A nie krakaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz