wtorek, 7 sierpnia 2012

Sondażowy orzeł - Komorowski


Bronisław Komorowski od początku swojej prezydentury pozycjonował się w stosunku do poprzednika i adwersarza z kampanii wyborczej. Do dwóch Kaczyńskich, których lubimy wrzucać do jednego worka, a którzy przy opisie 2. lat prezydentury Komorowskiego okazują się poręczni.

Poprzednik – Lech Kaczyński – był prezydentem wybranej części Polaków, notowania sondażowe miał, jakie miał (kiepskie; bez szans na reelekcję), dużą uwagę przywiązywał do polityki zagranicznej, szczególnie wschodniej, gdzie wchodził w konflikt z Radosławem Sikorskim. Czy miał jakieś zasługi? Śmiem twierdzić, że nie. Zażegnanie konfliktu wojennego w Gruzji to zasługa Sarkozy’ego.

Podobnie jest z Komorowskim. Wschód dla Polski jest przegrany. Prostowanie Janukowycza do jakichś norm demokratycznych nie wyszło (kto pamięta o Tymoszenko, gdy Euro 2012 minęło?). Litwa ciągle pokazuje nam język: tylko swój. Białoruś – szkoda gadać. Na Rosję mamy taki wpływ, że gdy Kreml chce nami manipulować, politycy w kraju się kłócą o to, kto dał się wkręcić Putinowi.

Wschód to nasza przegrana polityczna. Zarówno poprzednik przegrywał, jak i Komorowski. Czy jednak wcześniej w historii było inaczej. Nie. Wschód to constans, skąd w czasie kryzysu może nadejść cios -nóż wbity w plecy. Kiedyś tak było, dzisiaj panuje akurat cisza przed burzą, do tego prędzej, czy później dojdzie. Czy ktoś ma wizję polityki wschodniej, oprócz zaklęcia: myśli politycznej Piłsudskiego lub Giedroyca?

Przynajmniej Komorowski nie chciał się realizować na Zachodzie – w UE i USA. Czas jednak dla takich realizacji fatalny. Europa jest zajęta swoim pawim ogonem kryzysu w strefie euro. Polska może najwyżej nieśmiało zaproponować: więcej demokracji i śmiało do przodu np. z federalizmem. Ale to jedynie nadaje się na światłe eseje politologiczne, ale nie do bieżączki politycznej. Czy zasługą Komorowskiego jest, iż w Brukseli nie wyrywał Tuskowi krzesła podczas posiedzeń RE? Mógł to zrobić, ale pamiętał o poprzedniku.

Tłem dla prezydentury Komorowskiego wcale nie był Tusk (nie chodzi o to, iż są z tego samego worka partyjnego). Komorowski pozycjonował się do żyjącego brata bliźniaka, Jarosława Kaczyńskiego. Najlepiej opisują to słynne wcześniejsze słowa obecnego prezydenta: „Jaki prezydent, taki zamach”. Poprzednik spoczął na Wawelu, a bliźniak wydeptuje pomnik na Krakowskim Przedmieściu i umacnia przekonanie w wybranej części narodu, że ten zamach jednak był. Wszystko odbywało się pod oknami Pałacu Prezydenckiego i to był główny widok na Polskę, z którym Komorowski się oswajał. Tak jak potrafił tę procesję chciał zawrócić, udało mu się to z przenośnym (wędrującym) krzyżem, który znalazł się wreszcie we właściwym miejscu.

Opisuję prezydenta przez obrazki, można robić to poprzez prawo (ustawy), ale prezydent parafuje je, bądź nie. Przy nadmiernym sprzeciwie może najwyżej wszczynać wojny (nie będą one nosiły znamion kompetencji, od tego jest Trybunał Konstytucyjny). Prezydent jest przede wszystkim strażnikiem Konstytucji i ładu emocjonalnego w kraju. Z tych ostatnich obowiązków wywiązał się należycie. Zarzuty pod jego adresem w owych kwestiach albo są obciążone jawną niechęcią, albo nieznajomością zakresu kompetencji, które tak w ogóle są zbyt małe, jeżeli uwzględni się, iż głową państwa zostaje się przez powszechne wybieranie.

Za to otrzymuje prezydent premię od Polaków, duże (ogromne?) poparcie. Na dwulecie prezydentury wyszedł z żywą intelektualnie propozycją polskiej tarczy antyrakietowej. Nie przywiązywałbym znaczenia do patriotycznego przymiotnika. W kraju może ożywić dyskusję o zagrożeniach geopolitycznych, które w czasie kryzysu – a taki nadchodzi – są zasadne. Liczyć możemy na NATO, przede wszystkim na silną Polskę w strukturach tego sojuszu.

Dla Polaków Komorowski jest  orłem sondaży. Zdecydowanie lepszym od większości krajowych polityków. Może ten orzeł winien być okazalszy. On jest jednak z naszego gniazda. Chcielibyśmy aby wzbijał się wyżej, z wysoka jednak kiepsko widać naród. Nie wymagajmy od kogoś więcej, niż sami możemy dać.  A Polacy swoje możliwości prezentują na każdym kroku, jak choćby na Igrzyskach w Londynie. Za mało medali? Zdobądź, orle, je sam. A nie krakaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz