środa, 15 sierpnia 2012

Tusk jr Gate



No, to mamy ogórkową Tusk jr Gate. Jaki kraj – takie gate. Tusk jr wysyłał z adresu mailowego, jako Bąk. Podpisał umowę, nie zerwawszy wcześniejszej. Dureń podpisał umowę na niecałe 6 tys. PLN. Chyba najmował się na sprzątaczkę u Plichty, bo tyle piarowiec nie zarabia w żadnej porządnej firmie, tym bardziej, gdy ta we właściwościach ma wpisane przekręty.

Takie polskie gate. Z gate’ów najbardziej lubię Billa Gatesa i Golden  Gate (wszystkie implikacje rzeczowe). Problem jest zupełnie, gdzie indziej, ale jak to z ssakami, które lubią popisać się sapiens - ewolucja nie wszystkim zsunęła łuski z rozumu i zamiast myśleć, trzepią w wodę emocji, wszak z oceanu wyszli.

Po raz pierwszy w życiu jestem w stanie się zgodzić z facetem, który rozpowszechniał gate (gacie – po polsku), Leszkiem Millerem, aby powołać sejmową komisją śledczą. Odsłonić, gdzie i dlaczego nawala prawo w państwie. Przecież szwankuje wśród sędziów, prokuratorów i adwokatów. Ileż trzeba mieć w tym kraju wyroków, aby nie otrzymywać następnego skazującego. Ponoć Plichta miał siedem, a teraz będzie ósmy jego wyrok. Czy dla Plichty nie mogło być łaskawsze prawo polskie? Posadzić go po drugim, albo trzecim wyroku. Przecież gość nie dopuściłby się czwartego, piątego, a tak dobija do ósmego. Geniusz finansowy po liceum ekonomicznym może wszak skończyć na dożywociu, gdy odwiesi mu się wszystkie wyroki i zastosuje algebrę z pierwszej klasy podstawówki. A tak  - co? Odsiedziałby i mógłby w ekonomii robić za geniusza, odpowiednik kogoś w rodzaju Curie-Skłodowskiej. Prezesa NBP.

Wredne państwo ta Polska. Niezwłocznie potrzebna jest społeczeństwu przejrzystość organów prawa. Jakiś inny Polak zechce pójść śladami Plichty i spotka go zawód – kraty za jego geniusz.

Plichta, jak Plichta. Przekręcił kilka tysięcy Polaków, którzy ekonomię liznęli, jak matce podprowadzali z portmonetki. Inni dali się nabrać, bo matka ma jedną portmonetkę – tę, z której się ukradło – klienci Amber Gold liczyli, że Plichta ma tych portfeli więcej. Da za friko zarobić. A on zastosował najbardziej racjonalne wyjście: daliście – to moje; nie jestem Harry Potterem portmonetek.

W polityce zaś  takich Plichtów-Potterów jest więcej. Ba, rozporządzają większym wachlarzem nomenklatury (portmonetek) i nominałów (Goldenów). Czy ktoś słyszał poza Polską o gospodarce patriotycznej?  Nie! Bo w Niemczech, we Francji, w USA, nie ma Potterów patriotów.  A u nas są. Naród geniuszy, wszak Curie-Skłodowska była Polką. Plichta zresztą też.

Jaki naród, takie gate. W kraju politycy mają swoje Amber Gold (nepotyzm). Plichta powinien zostać jednym z towarzyszy z Wiejskiej, nie miałby wyroków, uchodziłby za patriotę. Ten sam popyt złudzeń, podaż talentu żadna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz