To, co spotkało Donalda Tuska na Powązkach pod pomnikiem Gloria Victis podczas obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego można nazwać tylko zarazą kropelkową.
Rozprzestrzenia się ona z ust Jarosława Kaczyńskiego, Antoniego Macierewicza i im podobnym. Sączonym jadem, nienawiścią zarażono całkiem pokaźną liczbę Polaków.
Wzdragam się przed nazywaniem ich Polakami. Polak nie buczy i gwiżdże, gdy należy zawiesić refleksję nad historią.
Zaraza ta pozbawia ludzi godności, szacunku dla bliźnich żyjących i tych, którzy oddali życie podczas tragedii PW.
Podczas ważnych uroczystości, które są celebrą - ale i ona w życiu narodu musi być - winno się roznosicieli zarazy kropelkowej otoczyć kordonem sanitarnym.
Albo poddać kwarantannie. W takich warunkach izolacji albo chory wychodzi z życiem, albo umiera nie zaznając zdrowia.
Szczepionka już na takich nie działa. Dzisiaj Powązki, jutro Krakowskie Przedmieście - tam znajdują się centra zarażonych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz