Nie za bardzo wierzę Monice Jaruzelskiej, która w książce "Towarzyszka Panienka" (właśnie ukazała się nakładem Czerwone i Czarne) pisze, iż jej ojciec był w stanie dokonać radykalnego egzystencjalnego rozstrzygnięcia.
Nie wierzę, nie mam podstaw. Jej opowieść mimo wszystko jest z drugiej ręki emocji i pośredniczą świadkowie epoki, którzy mityzowali siebie i rzeczywistość polityczną.
- W ogóle dość rzadko się widywałam z ojcem, a wtedy [po wprowadzeniu stanu wojennego] nawet nie wracał do domu na noc. Po latach dowiedziałam się od Mietka Rakowskiego, którego bardzo lubiłam, że ojciec wówczas wezwał go do siebie i powiedział, że jak wejdą Rosjanie, palnie sobie w łeb - wspomina Monika Jaruzelska.
Ładnie to brzmi. To, co się nie stało, jest realnością równoległą. Konieczność dziejowa - za Heglem - jest jedynym polem do interpretacji. Reszta jest gdybaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz