W państwie prawa i względnej sprawiedliwości Beata Sawicka musiała zostać uniewinniona. Nie można w sferę intymną, sferę uczuć, wchodzić z butami, bo wówczas uczucia korumpują. To nawet nie są podstawy psychologii, to są podstawy, jak być przyzwoitym. Nie można namawiać do zła, bo to jest złem samo w sobie.
Oczywistym dla mnie było, że adwokat Sawickiej zacierał ręce. Jej sprawa była łatwa do obrony, trudniejsza dla społeczeństwa. Dla części społeczeństwa i polityków, którzy szczuli bezwolny tłum do linczu.
IV RP była krótkotrwałą parcianą republiką, w której metody skupiały się na podburzaniu jednych na drugich, w której przeciwnika nachodziło się o szóstej nad ranem, w której areszty służyły do wydobywania potrzebnych zeznań aż do skruszenia, w której tłum dostawał nóż emocji do zębów i ujadał - z czasem stałoby się tak, aż by zagryzł.
Pokłosie IV RP ciągle jest obecne. W propagowaniu chorego patriotyzmu, jeszcze raz włażeniu w sferę intymną, sferę uczuć, prywatną i egzaminowaniu jej, czy jesteś dobrym Polakiem. Wydawaniu wyroków przed orzeczeniem sędziów, dzisiaj zrobił to prezes PiS w sprawie korupcji marszałka województwa podkarpackiego Mirosława Karapyty.
Jednak Sawicka nie była Bonnie, a tym bardziej agent Tomek Clyde'm. Ona zdradziła (jeżeli do takiego czynu doszło w alkowie) męża, on okazał się eunuchem. I takim okazuje się w Sejmie, gdzie za swoje braki został partyjnie nagrodzony. Miał jednak mocodawców w postaci szefa CBA i głównego inicjatora IV RP, Jarosława Kaczyńskiego.
To oni powinni być oddani pod sąd - kłania się sprawa Barbary Blidy - bo nie radzą sobie z osądem moralnym siebie. A może dlatego pozostają w polityce, bo jest ona dla nich formą ucieczki od odpowiedzialności, od pozostawania w zgodzie ze sobą. Ucieczki w jazgot polityki, w której zagłusza się wartości prymarne, moralne. Zło zaraża, tak jak w IV RP agent Tomek zaraził nim Sawicką. Ta zaraza nie została zaleczona żadnym antybiotykiem, jest w stanie uśpienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz