poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Raport Millera jako dokument bazowy


Racjonalizm jest nudny, jak diabli, za to kłamstwo i manipulacje wzbudzają emocje, podnoszą adrenalinę. Tak było w trakcie wieczoru smoleńskiego w telewizji publicznej. Produkt National Geographic to ziewanie nad oczywistością, która taką już była kilka dni po 10. kwietnia 2010 roku. Za to "Anatomia upadku" to wieloletnia konstrukcja dramaturgiczna godna thrillerów A. Hitchcocka.

Jestem zdziwiony, że Antoni Macierewicz dotąd nie dostał nagrody Telekamery, a przynajmniej Anita Gargas, która przyłożyła się, aby tezy posła PiS ubrać w dramatyczną fantazję. Musimy docenić, ile wysiłku trzeba włożyć, aby narracyjnie uprawdopodobnić to, co przeczy rozumowi, a do tego wciągnąć całkiem pokaźną część narodu i jego elity, które są za i przeciw.

Macierewiczowi przewiduję jeszcze długą pracę nad dziełem życia. Kolejne tomy będą ukazywały się przy okazji rocznic, będą wydania drugie poprawione, a także następne dodruki, opracowania krytycznie, wstępy i posłowia, przypisy.

Dzieło "Smoleńsk" nie ma końca. Nie doczekamy się w ostatecznym kształcie jakiegoś wolumenu, który między okładkami zawierałby niepodważalną prawdę i mógłby zawędrować pod strzechy, jak Biblia, albo przynajmniej "Pan Tadeusz".

Długo jeszcze będziemy zastanawiali się, co poeta miał na myśli tworząc wiekopomne dzieło "Smoleńsk". Po filmie Anity Gargas rozmowa dwóch naukowców Pawła Artymowicza i Jacka Rońdy uświadomiła, jak szerokie jest pole interpretacji. Ekspert komisji Macierewicza, Rońda, zasygnalizował, że pojawiły się nowe dokumenty smoleńskie, o pochodzeniu ich nie może powiedzieć, bo są ze źródeł, których nie może wyjawić.

Jakąś nadzieję na ustalenie ram do negocjacji o prawdzie smoleńskiej dał prezes PAN Michał Kleiber, prezes PAN, gdy zaapelował do dziennikarzy, aby raport komisji Jerzego Millera przyjąć jako bazę. Nie jest on doskonały, ale wiele jego tez, a przynajmniej dane techniczne, które są obiektywnie weryfikowalne, więc do zaakceptowania, mogłyby posłużyć do mozolnego dojścia do prawdy o katastrofie.

Gdyby dyskusja dziennikarzy potrwała dłużej, to możliwe, że apel Kleibera zostałby przyjęty z zastrzeżeniami, a może nawet przyjęta byłaby zgoda, że raport nie jest to rzecz doskonała, może jednak stać się fundamentem, niekoniecznie ostatecznym.

Czas jednak na to nie pozwolił. Coś zafunkcjonowało - raport Millera. To jest jakaś wartość tego panelu. Choć znając rozbieżność biznesów medialnych i politycznych więcej niż pewne, że prawica powróci do okopów zamachu, wybuchów i spisków wybudowanych wg inżynierii zespołu Macierewicza.

A jednak raport Millera zaistniał, został przedłożony jako propozycja, jego formuła jako dokumentu bazowego została zasygnalizowana. Nawet stać się okrągłym stołem do negocjacji o katastrofie smoleńskiej. Wszak zawsze można przyjąć w trudniejszych kwestiach protokół rozbieżności.

Może pomysł z emisją filmu Gargas nie był najgorszy. Manipulacje autorów zawsze wyprowadzają ich w pole. Iść można tylko za rozumem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz