Boję się myśleć, jakie cele stoją za najnowszym smoleńskim pomysłem, iż trzy osoby uratowały się z katastrofy smoleńskiej. Czyżby Smoleńsk wypalał się w ludzie smoleńskim? Czy ma w tym wypadku zastosowanie "błoto ruskie"?
Jeżeli wierzyć "Rzeczpospolitej", w PiS jest całkiem pokaźna liczba posłów (kilkudziesięciu), którzy odrzucają zamach jako przyczynę katastrofy smoleńskiej. Nie należy jednak do nich prezes Jarosław Kaczyński, który na konferencji w Rybniku (poniedziałek, 25.04) bezpośrednio poparł Macierewicza: - W tej chwili nie przypominam sobie tych nazwisk, ale z całą pewnością w materiałach śledztwa tego rodzaju zeznanie jest i nie są to zeznania jednej osoby, tylko kilku.
Jeszcze silniejszy jest osobisty przekaz: - Pamiętam, jak mnie przekonywano jeszcze z rana 10 kwietnia, że być może mój brat przeżył, bo przecież trzy osoby przeżyły. Doskonale to pamiętam. To były informacje zdaje się z polskiego MSZ, więc nie bardzo rozumiem, dlaczego wokół tego robi się w tej chwili tyle szumu.
Dlaczego ten wątek został dopiero teraz podjęty? Trzy lata po katastrofie. Kaczyński sprzedaje swój ból po stracie brata, jako wartość polityczną. Miał nadzieję, że jego brat przeżył. Taka wiara w cud w chwili katastrofy każdemu przyświeca, ale ta zaprzeszła wiara formułowana jest trzy lata po zdarzeniu.
Nazwiska informatorów mu wypadły z głowy, ale kiedyś je znał. Zauważmy, jaki jest w tym wypadku przekaz o "zbrodni niesłychanej". Nie dość, że był zamach. To tych, którzy przeżyli potraktowano jeszcze jedną zbrodnią.
Właśnie o to się boję. Bo logicznie winno teraz nastąpić: zamach przeżyły trzy osoby, więc zamachowcy ich się pozbyli, zamordowali. To jakby podwójna zbrodnia.
To niemal dowód, że do zamachu doszło. Zbrodniarze dobili trzy osoby, które mogłyby być żyjącymi świadkami tej "zbrodni niesłychanej". Czy w tym kierunku podąży najświeższy pomysł smoleński?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz