piątek, 16 listopada 2012

Kaczyński jako pokłosie


Jarosław Kaczyński jak królik doświadczalny powinien posłużyć językoznawcom i psychologom do opisu szczególnego zjawiska. Albo mamy tchórzliwych magistrantów i doktorantów oraz ich promotorów, albo prezes PiS wymyka się szczegółowemu badaniu zachowań i cytatów. Kaczyńskiego wcale nie trzeba sadzać na kozetce, aby go opisać, ani mówić, żeby otworzył usta i powiedział "a". Te jego migdałki widać codziennie. Chyba, że naukowiec jeden z drugim powie, że inkryminowanemu wycięto część dróg oddechowo-pokarmowych (lingistyczno-mentalnych). Kaczyński na pewno niedomaga i ekspert winien to opisać. Czy nie ma dzisiaj Michałów Głowińskich, którzy potrafiliby opisać endecką nowomowę prezesa, a np. Wojciech Eichelberger nie mógłby się pokusić o jakąś większą pracę na temat kondycji emocjonalnej prezesa.

Czy wszyscy boją się być nazwani zdrajcami, pachołkami Rosji, Niemiec, Izraela, czy kogo tam?

Dlaczego piszę o Kaczyńskim? Bo to samiec alfa na czele dość pokaźnego stada podporządkowanego określonym jego cechom i stada dostosowującego te cechy do obowiązującej sztancy. Dzisiaj "białe", jutro "czarne". A że mamy do czynienia z postacią życia publicznego, mającą wpływ na wszystkich, a porządkującą sobie circa 17% Polaków, bo tyle ma tzw.twardy elektorat PiS (jak dawniej LPR), nie jest mi to obojętne, co taki odsetek grupy rzecze w sondażach, jego reprezentanci w mediach, jakie podejmuje czyny na ulicach, np. w dniu świat narodowych (moich świat), albo jak klasyfikuje i transponuje dobra duchowe.

Oto Kaczyński o takim jednym ostatnim dziele duchowym, obrazie filmowym, powiedział, nie oglądając go i zapewniając, że nie będzie oglądać: "Nie można redukować Polski do grupy 40 kryminalistów".

Pewnie. Polski nie można redukować do wypowiedzi jednego reprezentanta, który dzieła nie widział i nie zamierza go oglądać. To ostatnie zdanie napisałem gwoli jakiegoś Niemca, Jankesa, czy innego borsuka, który by mi zarzucił, że Polacy nie cenią swoich najlepszych twórców, tylko oglądają Spielbergów i inny hollywoodzki chłam.

Ale 40 kryminalistów w jednym miejscu, rzuciło się na inną nację. Czy to nie powinno powodować refleksji, że 40 kryminalistów z jednego narodu wzięło się za mordowanie innych, bo nie są z ich narodu? To jakbym teraz oglądał z okien swojego mieszkania, jak 40 mieszkańców Poznania rzuca się na grasujące koty i je mordowało, dlatego że nie lubi tych stworzeń. A nie rozróżniam braci mniejszych od większych (zgadnij kotku, z jakiej to świętej księgi?) i miało mnie to nie ruszyć? Miałbym tylko powiedzieć, tego filmu z mordowanymi kotami nie będę oglądał, bo to 40 kryminalistów mówiących w języku polskim: Zabij dachowca, zabij!.

Zapytam Eichelbergera, czy wypowiedź takiego polityka nie jest pokłosiem (a też zaczynem do podobnych zachowań społecznych) tych 40 kryminalistów, wśród których nie znalazło się 12 sprawiedliwych? Czy dwunastu boi się czterdziestu?

Dzisiaj nie ma też tych 12 sprawiedliwych, którzy potrafiliby wziąć brzemię winy na barki swoich sumień? To już zdegradowaliśmy się do poziomu materii ożywionej, nie posługującej się rozumem i sumieniem? Aż tak źle jest z Polakami, że reprezentant 17% potrafi powiedzieć publicznie takie słowa i przy nich nawet się nie zaczerwienić?

Piszę tylko o jednym zdaniu Kaczyńskiego i to niepełnym, bo dalszy ciąg jest następujący: "...i niektóre gazety, w szczególności jedna, to tendencje antypolskie".

O jaką gazetę, kotku, chodzi? Wiadomo. Naczelny tej gazety przekiblował za Polskę w PRL więcej lat niż prezes godzin przed jakimkolwiek SB-kiem w portki robił. Jak mnie Niemiec, Francuz, Jankes i inny borsuk spyta, czy Kaczyński jest typowym Polakiem odrzucający polską kulturę narodową?

To, co mam odpowiedzieć? To tylko pokłosie?

Pointa. Językoznawcy, psycholodzy, psychiatrzy, do dzieła! Nie bójcie się być nazwani zdrajcami. To tylko pokłosie.


*   *   *
Chciałem przypomnieć wybitny wiersz Cz. Miłosza "Biedny chrześcijanin patrzy na ghetto", ale kto dzisiaj interesuje się kulturą narodową?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz