Ma rację Renata Rudecka-Kalinowska opisując zależność Gmyz-Seremet-Kaczyński (link: "Słowa a nie czyny"). We wczorajszym zamachu stanu nie zafunkcjonowało jedno ogniwo: Seremet. W ostatniej chwili dał dyla.
Wczoraj Jarosław Kaczyński zapowiedział spotkanie z prokuratorem generalnym, gdy doszło jego uszu, iż Seremet wycofuje się z konferencji prasowej. Raz się wycofał, potem był komunikat, że jednak będzie konferencja i trzeci komunikat, że nie będzie konferencji prasowej Seremeta.
Kaczyński wyczuł, że wali mu się misterny plan. Po spotkaniu o 15.30 z Seremetem nazwał to rozmową prywatną.
Ciekawe, prawda? Szef opozycji spotyka się ni z gruszki, ni z pietruszki z prokuratorem generalnym.
A Gmyz wcale nie musiał być bezwolnym narzędziem w rękach Kaczyńskiego (czy Macierewicza), dostał materiał, który został potwierdzony przez naczelnego "Rz" Tomasza Wróblewskiego na spotkaniu z Seremetem, który dzisiaj komunikuje, że był za wstrzymaniem tekstu w "Rz". Aha, komunikat Seremeta, że z Kaczyńskim spotkanie było prywatne. Kpina z rozumu.
Czyli Seremet zgadza się z zawartością tekstu Gmyza . Nie będę pisał już o pół dniaredagowanym komunikacie "Rz", która najpierw przepraszała, a następnie "złagodziła" wymowę wycofania się z tekstu Gmyza, bo tak naprawdę nie wycofali się.
Myślę, że PiS przygotowuje zamach stanu, tym razem będzie to data 11.11.2012, o czym nieopatrznie poinformował na Facebooku radny PiS z Sosnowca Tomasz Mędrzak. Kaczyński już nie ma wyjścia, skompromitował się wszędzie, a mandatu poselskiego nie złoży.
Nawet podejrzewam, że poleje się krew. PiS chce zajmować telewizję publiczną i urzędy administracji państwowej. Próbę generalną przeszli już podczas marszu "Obudź się Polsko!".
Seremet i Kaczyński za wczorajszy zamach stanu winni być postawieni przed Trybunałem Stanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz