Jesteśmy krajem - jednym z niewielu - gdzie tragedia przecina się farsą, bo leżymy między Grecją (ojczyzną tragedii) i Francją (gdzie farsę wynaleziono). Tragifarsa w Polsce ma się dobrze i rokuje dalsze nadzieje na rozwój. Gdyby tragifarsa miała PKB, to nie bałbym się o wzrost gospodarczy, ani o rząd Donalda Tuska.
A sprawa jest poważna. Mam nadzieję, że dotarł do dziennikarzy apel Jarosława Gugały, żeby nie podtykać pod usta sitka każdemu idiocie. Może się to dziennikarzom udało na powtórnym pogrzebie Ryszarda Kaczorowskiego, ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie. W każdym razie Mariusz Błaszczak (to ten niewidzialny poseł PiS wg oceny Marka Migalskiego) stwierdził: - Obowiązkiem państwowym jest... przedstawiciele władz powinni być.
Błaszczak, jak na niewidzialnego przystało, posługuje się partykułami. Użył ich więcej, bo musi się wykrzyczeć, aby być przynajmniej słyszalnym. A chodzi o to, że nie było ani prezydenta, ani premiera na powtórnym pochówku Kaczorowskiego.
Skandal? Oczywiście, że tak. W kraju tragifarsy skandalem jest uniknięcie skandalu. Gdyby był prezydent, bądź premier, byłoby buczenie, skądinąd reakcja słuszna, a że nie było buczenia, więc mamy do czynienia ze skandalem.
To jest jeden skandal, a drugi jest jeszcze poważniejszy. Mianowicie nie było braw na pogrzebie, a byłyby, gdyby prezes Jarosław Kaczyński się pojawił. To także jest skandal, bo tak jest w kraju tragifarsy.
Różnica między prezydentem i premierem, którzy nie byli, a premierem opozycji (prezesem) jest taka, że przedstawiciele władz "wypełniali obowiązki państwowe" (cyt. za M. Błaszczakiem), a Kaczyński nie otrzymał braw, bo nie było go z "powodów rodzinnych" (cyt. za M.Błaszczakiem).
Mam nadzieję, że nie było z sitkiem Gugały, który dotrzymuje słowa, aby nie podtykać go idiotom w kraju, gdzie tragedia krzyżuje się z farsą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz