piątek, 2 listopada 2012

Reumatyzm Kościoła



Polski Kościół jako instytucja wszedł w wiek, w którym wszystko dolega. A zewnętrze przeszkadza, gdyż jest znużony zabieganiem o swoje miejsce, najchętniej zaszyłby w cichym kącie, aby nikt nie przeszkadzał delektować się wspomnieniami czasów chwały, prężnych mięśni i zdobyczy.

Miał w swojej historii przesilenia, okres pryszczaty, smugę cienia wieku średniego. Odradzał się z różnych popiołów. Gdy jednak uzyskał okazję do samorealizacji, do wolności wyboru nie dyktowanego z Watykanu, zachował się klasycznie, jak na niedojrzałość przystało, dał drapaka z terytorium wolności.

Piszę o instytucji, a nie o wierze, ani Bogu. I to instytucji polskiej proweniencji, bo polski Kościół kształtują tubylczy hierarchowie, gospodarzą wiarą na własnym podworcu. Mają swoje wpływy w polityce w postaci wyznawców wartości chrześcijańskich, ekonomów z dyscyplinującym pejczem, takich torquemadów Terlikowskich, ale ci nie wiedzą co reprezentują. Wykonują prace zlecone, w istocie nie są rdzeniem Kościoła, jego istotą instytucji. Ten jest zmęczony, stetryczały i wszystko mu wewnątrz i wokół dolega.

Polski Kościół kiedyś nawet chciał być otwarty, walczący o człowieka, a nie o Boga, nie o misję, wydawało się, że przyszłość rozpościera się, jak sina dal, hen po horyzont. Tak tylko się wydawało. Bo gdy Kościół zrezygnował z siebie, z wartości życia, zaczął grasować jego margines, mniejszość w Kościele, a ta jest niezłomna, harda, wyczekująca, aż starzec przymknie oko. I wynosi precjoza, które w tej instytucji są, bo pracowały na nie wieki. Precjoza są nazywane dewocjonaliami, a nawet tak przedstawiane.

Taki zrezygnowany z życia, z człowieka, Kościół czeka tylko jedno, to, co spotkało Kościół na Zachodzie.

Ten niewielki obrazek alegoryczny piszę na marginesie listu otwartego prof. Stanisława Lufta do Kościoła, a adresowanego na ręce szefa Episkopatu abp Józefa Michalika.

Piszę dlatego, bo usłyszałem w nim tony ks. Józefa Tischnera, który dzisiaj też podzieliłby los ks. Adama Bonieckiego. Torquemady szykują wszak uwięzienie go w jakiejś wieży w tej instytucji, która zrezygnowała z siebie, z człowieka. Nomen omen Luft jest reumatologiem, stąd taki tytuł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz