poniedziałek, 4 marca 2013

Gowin lubi poniedziałki



Jarosław Gowin zostaje ministrem sprawiedliwości, co było nietrudne do przewidzenia. O ile wiem, Donald Tusk nie jest samobójcą politycznym, daje temu przykład od 2007 roku. Jak na Polskę to rekord. Acz premier nie jest od bicia rekordów, ale od rządzenia.

Dlaczego jednak dali się wkręcić w owo grillowanie inni? Wszak nie był grillowany Gowin, a zdaje się, że na ruszt zostały wbite media i komentatorzy polityczni. Polaków to zbytnio nie obchodziło. A jednak swąd medialny grillowania pozostał. W tym miejscu można wpisać nazwiska tych, którzy się wypowiadali w mediach, że Gowin może odejść.

Czy zatem było to teatrum? Może. Takie są spektakle, jacy obecni na widowni. A w pierwszym rzędzie widowni czuć smród przypieczonych emocji, wzmacniany grillem z dalszym rzędów.

Czy widzowie nie usłyszeli, że aktorowi w swoim epizodzie kwestię podrzucił sufler: "Nie lubię poniedziałków". Komedia i do tego polska. Choć podana była w języku Szekspira, który też ten gatunek uprawiał?

Jakie miał Tusk wyjście z Gowinem? Tylko go zostawić tam, gdzie jest. Wkrótce wszak zostanie zgłoszone wotum nieufności wobec niego. Wystarczyłoby, żeby prezes PiS powiedział w wystąpieniu na trybunie sejmowej, gdy będzie zachwalał kandydaturę parapremiera Piotra Glińskiego: - Hm, rozważaliśmy, czy wicepremierem nie mógłby zostać Gowin, a nawet odzywały się głosy w naszej partii, aby zaproponować mu premiera.

Niektórzy politycy nie daliby się nabrać. Nie byłoby tak z elektoratem. Kaczyński ciągle gra rozchwianiem sceny politycznej. Kiedyś może się udać z tą polityczną paradontozą. Na Gowinie jego atuty się nie kończą.

Gdyby Tusk postąpił radykalnie, jak niektórzy chcieli i zafundował sobie niepewność (nam też), to co byśmy zobaczyli? Nową koalicję, bo z czasem - najpóźniej za pół roku - musiałoby do tego dojść. Albo do przedwczesnych wyborów.

Z kim nowa koalicja? Tylko pozostaje lewica. Ale z jaką lewicą? W kraju nie ma klasycznej lewicy. SLD nigdy nią nie była, a nawet jak ktoś tego się dopatrzy, to dzisiaj SLD jest niepewna, mimo, że sondaże ostatnie dają jej 15%. Ceną dla PO mógłby być tylko dryf z Leszkiem Millerem i dalsza erozja partii. A nawet stać się przystawką.

A może Janusz Palikot? Najpierw jak siebie uporządkuje, zmierzy się ze sobą i swoim Ruchem, bo lider partii swojego nazwiska przeżywa kłopoty osobowościowe, tego nie da się ukryć przed przeciętnym psychologiem.

Tusk i tak stoi przed rekonstrukcją rządu i to głęboką, a Gowin to najmniejsze zmartwienie. Przede wszystkim ministrowie nie są obecnie w przestrzeni debaty publicznej, nie rozmawiają ze społeczeństwem.

Wina kogo? Kadr PO, a zatem Tuska. Premier musi popracować nad swoją partią, ale nie poprzez usuwania ogniwa Gowina, bo ten prędzej czy później da się przekonać, co staoi na przekór jego wartościom.

Szczęściem dla Tuska jest, że opozycja jest jeszcze słabsza niż PO. Możliwe, że najsłabszy jest segment mediów informacyjnych i wymierający gatunek komentatorów politycznych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz