poniedziałek, 24 września 2012

Debata nad "Alternatywą" z IV RP w tle


Tydzień dla Jarosława Kaczyńskiego zaczął się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Na jego życzenie odbyła się debata czołówki polskich ekonomistów (nie licząc kilku nieobecnych, szczególnie Leszka Balcerowicza). Prezes siedział centralnie, a po bokach dyskutanci profesorowie, którzy pochylili się z troską nad losem Polski. Nie padały gremialnie określenia, że jest fatalnie, ale nie było też radosnego zabijania pod pachy. Był dysonans, jak to w debacie.


Partia zorganizowała debatę nad “Alternatywą”, przybyli przyjaciele i przeciwnicy, oddali cześć programowi PiS, z którym jedni się zgadzali, a inni nie. Debata nie była zanadto szczegółowa, profesorowie umiejętnie uciekli od żargonu eksperckiego. Przekaz do narodu aż nadto czytelny: jest bardzo wiele do zrobienia.

Jeden z przyjaciół nawet sformułował to dosadnie: “Przyszły rząd czeka...”. Nie obecny rząd, a przyszły, ten sam ekonomista nazywał prezesa PiS “premierem”. Pijarowsko debata jest strzałem w dziesiątkę.

Publiczność raczej nie interesowała się, temat dla jajogłowych. Komentatorzy ekonomiczni za dużo z tej cytryny soku nie wycisną, bo nie o to chodziło. Wielu ekonomistów nie powinno być obecnych, ktoś jednak tezy programu “Alternatywy” oprócz prezesa powinien wygłosić i wygłosił. O pieniądzu, który powinien być w polskich kasach (ekonomista SKOK), o unijnych dotacjach (Glapiński), o barwach bankowych, czyli repolonizacja ich (Kropiwnicki), itd.

Nie padło nic oryginalnego na temat rozwoju Polski i obaw przed nadchodzącym kryzysem. Kaczyński pozostał przy nadziei i zatroskaniu, Donald Tusk przy brudnej robocie: co ciąć w wydatkach i jak uzyskać przychody, żeby było z czego dzielić.

Niegłupi ludzie, wszak sporo wybitnych ekonomistów, na sucho całkiem rozsądnie rozważało, że mogło być lepiej (dotychczasowy średni wzrost gospodarczy 4 procent z ułamkiem), a teraz idzie kryzys. Eksperci przyjaciele PiS i przeciwnicy legitymizowali “Alternatywę”, bo o to w tej debacie szło.

Trudno będzie np. Stanisławowi Gomułce powiedzieć, że jest źle, ale dla PO nie ma alternatywy. A gdzie on był? Wszak  na debacie “Alternatywy”. W ten scenariusz nie dał się wpisać Balcerowicz i Ryszard Petru. Widocznie oglądali “Alternatywy 4”, jak grający polityka Janusz Gajos przekonywał mieszkańców o swojej troskliwości losem innych.

I prezes PiS, gdy legitymizujący eksperci nie mieli już głosu, tym razem nie zwrócił się patriotycznie do Polaków, ale mniej koturnowo: “Zwracam się do telewidzów. Można rozmawiać o życiu publicznym i społecznym w ten sposób”.

Kluczowe słowa padły kilka minut wcześniej: “Nasz aktualny aparat państwowy to zmutowana wersja państwa, które istniało przed 1989 rokiem. Pierwsze próby podjęte przez nas w czasie rządu PiS spotkały się z głębokim oporem”.

Znacie tę “Alternatywę’? IV RP? Tydzień zaczął się dla Kaczyńskiego pijarowsko kapitalnie. Strzałem w dziesiątkę. Jakoś musi przetrzymać do soboty. Wówczas będzie budził telewidzów (przepraszam: “Obudź się Polsko”).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz