wtorek, 5 lutego 2013

Integryzm Terlikowskiego




Piotr Winczorek, wybitny konstytucjonalista, musiał się pofatygować, aby wytłumaczyć Tomaszowi Terlikowskiemu, iż jego pojęcie pluralizmu to zwyczajny integryzm.

Redaktor Frondy żali się w "Rzeczpospolitej", że nałożono na jego spoconą z emocji gębę knebel i to na nie byle co, bo na poglądy. Kiedy pisał o tym to pewnie nie tylko, że się pocił, wydał także płyny ustrojowe, jak mocz, po prostu z wściekłości sikał.

Wg Terlikowskiego w mediach lewicowych i liberalnych nie jest obecne stanowisko krytyków ustaw o związkach partnerskich, a jedynie tych, którzy je popierają. "Histeria", "wściekły atak", "nagonka" - tak sika i poci się Terlikowski - tak jadą na niego i podobnie mu myślących.

Jak to jest, że Terlikowski pisze, iż nie pozwalają mu pisać i publikować, a on to, co napisał, opublikował w poważnej gazecie? Choroba jakaś, że jest to, czego nie ma?

Ta choroba nazywa się paranoja. Krytykują Terlikowskiego prześmiewczo i jeszcze ostrzej, ale to nie jest kneblowanie. Redaktor Terlikowski wszak potrafi się odwinąć, acz często tak jest, iż powoduje śmiech na sali.

Dla Terlikowskiego pluralizm dzieli się na prawdziwy i fałszywy. W kraju mamy tylko pluralizm fałszywy: "Histeria wokół związków partnerskich w Polsce jest próbą zbudowania takiego fałszywego pluralizmu także w Polsce [na wzór zachodniego]. Nie dajmy się w nią wepchnąć".

A Terlikowski opowiada się tylko za jednym - znowu się spocił redaktor Frondy, a może zsikał - za pluralizmem prawdziwym, polegającym na tym, że w dyskursie publicznym "pozycję dominującą, o ile nie wyłączną, zajmowałyby poglądy, których wyrazicielem jest między innymi red. Terlikowski. Przecież są to poglądy słuszne, uczciwe i etycznie nienaganne. Ale po co ich rozpowszechnianie wiązać z pluralizmem, skoro charakteryzuje je inna, równie szlachetna nazwa - integryzm?"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz