czwartek, 21 lutego 2013

Finansowanie Kościoła: kto kogo wykiwał



Kardynał Kazimierz Nycz i minister Michał Boni ogłosili kompromis w sprawie finansowania Kościoła. Z dobrowolnego odpisu podatkowego podatkowego na rzecz Kościoła ma iść 0,5%.
Kompromis, czyli remis. Jeżeli przyjrzymy się, z jakich pozycji strony startowały, to ten remis jest ze wskazaniem na jedną stronę, a nawet jej zwycięstwo. Kościół zaczął z grubej rury - Grubej Berty - 1%, rząd zaś 0,3%.

W matematyce, a szczególnie w finansach, cyfry są zwodnicze. Należy je wziąć pod lupę, używając suwaka logarytmicznego, najlepiej kalkulatora. A w finansach kościelnych diabeł tkwi w szczegółach.

Obecnie Fundusz Kościelny wynosi 94 mln zł, ma być zastąpiony tym zwycięskim remisem 0,5%, czyli 5 promilami, tyle chce wyssać Kościół z podatków. Szybko bierzemy do ręki kalkulator. Operacja jest prosta i z podatku dochodowego od osób fizycznych wychodzi (uwzględniając poprzedni rok) ok. 230 mln zł.

Ilu jest w Polsce katolików? Nawet uwzględniając, iż 50%, Kościół będzie miał połowę z tych 230 mln. Mało? Może tych procentów będzie mniej, może więcej, wydaje się, że "kompromis" Nycz-Boni to więcej niż 94 mln zł.

Obawiam się, że teraz Kościół może wprowadzić 8. grzech główny z zapytaniem: Czy odpisałeś podatek na Kościół?

A w ogłoszeniach parafialnych mogą pojawić się spisy "Wanted nie płacących podatków". W programie "Po kolędzie" żelaznym punktem repertuaru będzie: Czy odpisałeś na "kochany" kler?

Diabeł tkwiący w szczególe 0,5% jest jeszcze większy, gdy zastanowimy się nad brakiem przejrzystości w krążeniu pieniądza w Kościele. Przecież ten naddatek 94 mln zł (a taki będzie) można zainwestować na giełdzie, a nawet włożyć w bardziej intratne zyski.

Kościół odniósł wysoki zwycięski remis i to z przewagą kilku bramek. Zatem należy czekać na rewanż, bo Michał Boni to żaden Lionel Messi, dał się wykiwać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz