niedziela, 24 lutego 2013

Zastępujący Kaczyńskiego kandydat na technicznego premiera przedstawił ekspertów


Kandydat na technicznego premiera prof. Piotr Gliński wreszcie przedstawił ekspertów, którzy - jak mniemam - są kandydatami na technicznych ministrów.

A że Gliński to kandydat PiS, więc nie jest technicznym, ale zastępczym. I tak go należy traktować. Zastępuje Jarosława Kaczyńskiego. Tak jak w teatrze są zastępstwa, aktor zachoruje, albo jest skacowany, zastępuje go inny aktor, który pospiesznie uczy się roli.

Pół biedy, gdy rola jest z klasyki, coś tam się zna. Gorzej, gdy zastępstwo wypadnie w dramacie autora współczesnego, albo mało znanego. Aktor zastępczy musi polegać na suflerze.

Prezes PiS jest "niezdrowy" w sondażach zaufania, ale jest klasyką i to współczesną, więc wydawałoby się, że Gliński nie powinien mieć kłopotów z zastępstwem. Czasu miał sporo, aby przyjrzeć się roli technicznego premiera, bo od lata ubiegłego roku. Mógł też zaglądnąć do skryptów Kazimierza Marcinkiewicza, który także zagrał w zastępstwie. I osiągnął sukces.

Ale główny aktor wydobrzał i Marcinkiewicz z technicznego zastępstwa został wykopany. Czy tak będzie z Glińskim?

Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się o talentach zastępczym (albo: technicznych) Glińskiego, bo jego rola jest bezprzedmiotowa (choć w kontekście ludzkim należałoby napisać: bezpodmiotowa). Sytuacja jest tak paradoksalna, że pisząc nielogicznie - a nawet wypowiadając wszelaką bzdurę - nie popełnia się żadnego błędu.

PiS jest partią niekoalicyjną, nie ma wystarczająco dużo szabel w Sejmie, więc zastępstwo kandydata na technicznego premiera skończy się na ciągu tych słów, pojęć, które nie mają szans wejść do słownika politologicznego, może najwyżej do kabaretu.

Czy jest sens analizować kandydatury na technicznych ministrów? Jak ktoś lubi uprawiać zastępczą analizę, myślenie, może uznać, że zastępuje dziennikarskiego komentatora. Ba, może spróbować poważnie zagłębić się w dotychczasowych osiągnięciach kandydatów na technicznych ministrów.

Rozsądek zadaje jednak pytanie: po co zastępować myślenie, które należy do poważnych zajęć, a zastępstwo Glińskiego wszak jest zastępstwem mniemanym. Zwłaszcza, że jeden z kandydatów na technicznego ministra wzrost demografii Polaków widzi poprzez uczynienie z kraju jednego wielkiego sierocińca. Bo tak należy traktować propozycję płacenia przez państwo tysiąca zł na każde urodzone dziecko od chwili poczęcia do 18 roku życia. Toż to odebranie odpowiedzialności rodzicom i przyjęcie dzieci na garnuszek państwa.

Niektóre nazwiska ekspertów się wypromują, ale tylko zastępczo. A Polska nie jest to zastępcza ojczyzna, przynajmniej dla mnie i nie traktuję jej zastępczo, aby przejmować się zastępczym kandydatem na technicznego premiera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz